Głowaczyk barwny (Tateurndina ocellicauda). Narybek

Na temat długości rozwoju zarodków w jajach u głowaczyka barwnego (Tateurndina ocellicauda) źródła podają wiele sprzecznych informacji. Ja stwierdziłem, że w temperaturze wody 25°C larwy wylęgają się po około tygodniu, a po dalszych 3–4 dniach narybek zaczynają pływać i żerować. Drobniutki wylęg nie chowa się w zakamarkach jakby się mogło wydawać w przypadku przedstawiciela rodziny śpioszkowatych, zwanych także eleotrowatymi (Eleotridae). Wprost przeciwnie – jest ruchliwy i cały czas pływa w dolnej połowie zbiornika. Aktywnie też żeruje. Najlepszym pierwszym pokarmem jest bez wątpienia „pył”, czyli pierwotniaki, larwy oczlików oraz wrotki. Od 3. dnia możemy podawać najdrobniejsze larwy solowca, nicienie „mikro” oraz rozdrobnioną karmę suchą. Tę ostatnią ryby jedzą jednak bardzo niechętnie. Stwierdziłem jednak, że możliwe jest odchowanie narybku tylko na węgorkach „mikro”, które rozbełtywałem po powierzchni wody pędzelkiem. Po około 3 tygodniach do diety wprowadzałem najdrobniejszego oczlika, którego rybki bardzo chętnie jadły. Dodam jeszcze, że niektóre samce głowaczków są dość zmienne w opiece nad ikrą. Raz opiekują się nią do samego końca, innym zaś razem ten sam osobnik zjada po trosze jaja i staje się wyrodnym ojcem. O chowie i rozmnażaniu głowaczków barwnych i pisałem tu: http://www.multihobby.net/?p=177 i tu: http://www.multihobby.net/?p=175



Narybek ma świecący
pęcherz pławny


Przy tej wielkości najlepszy
jest drobny oczlik


Narybek aktywnie pływa
i żeruje

Traszkowy raj utracony

Z roku na rok populacje traszek kurczą się niestety coraz bardziej (przynajmniej w zachodniej części Mazowsza). Szybkiej degradacji ulega bowiem ich naturalne środowisko. W niniejszym wpisie chciałbym opowiedzieć o pewnej, tajemniczej sadzawce, znanej mi z dzieciństwa, sprzed ponad 30 laty, która głęboko zapadła w mojej pamięci. To właśnie dzięki temu niezwykłemu miejscu, wręcz uroczyska, rozwinęło się moje zainteresowanie biologią tych pięknych płazów, jakimi bez wątpienia są traszki [tu mam na myśli traszki zwyczajne  (Lissotriton vulgaris)]. Sadzawka położona była na południowy-zachód od Warszawy (jakieś 25 km), w moim rodzinnym Brwinowie. Nieduża, w kształcie prostokąta o wymiarach mniej więcej kilkanaście x kilkadziesiąt metrów, usytuowana była w znacznym obniżeniu terenu. Pewnie dlatego woda w niej nigdy nie wysychała (wówczas jednak klimat był zdecydowanie bardziej przyjazny zwierzętom wodnym i bardzo rzadkie były długotrwałe susze). Ponoć w dnie znajdowały się dwie lub trzy studnie, ale nie wiem, czy była to prawda. Na dnie zalegała wszakże gruba warstwa mułu, a woda była dość mętna. Stawik można było podzielić na część głębszą, w której to zdecydowany prym wiodły ryby. Łowiono tam głównie karasie srebrzyste (Carassius auratus gibelio), zwane również japońcami oraz karasie pospolite (Carassius carassius). Znacznie rzadziej natomiast na przynętę skusił się nieduży lin. Ryby nie były duże (większość populacji stanowiły osobniki skarlałe) – ot, w najlepszym wypadku dłoniaki. Wędkowały przeważnie dzieci i nastolatki. Dorośli przychodzili tu rzadko, głównie z zamiarem pozyskania żywców jako przynęty na ryby drapieżne. Druga część sadzawki zajmowała trochę więcej niż 1/3 jej powierzchni i była znacznie płytsza oraz węższa. Dno miejscami gęsto porastała moczarka kanadyjska, a na powierzchni gdzieniegdzie rozrastała się rzęsa drobna (jednak nie dochodziło do jej ekspansyjnego rozrostu). Od tej strony utworzyła się niewielka jakby odnoga, która połączona była z sadzawką dość szerokim, ale krótkim kanałkiem. To właśnie w tej części oraz we wspomnianej odnodze najliczniej występowały traszki zwyczajne. Sadzawka nie była niczym ogrodzona, a właściciel terenu, na którym się znajdowała nie miał nic przeciwko (przynajmniej początkowo) obcym, którzy czasami licznie tu przybywali. Już nie pamiętam kiedy po raz pierwszy trafiłem nad to magiczne miejsce, które parokrotnie śniło mi się nawet w nocy. Prawdopodobnie któryś z kolegów mnie tam zaprowadził. Miałem wtedy 11 lub 12 lat. Pamiętam jak urządzaliśmy z kolegą zawody kto złapie więcej karasi na wędkę lub traszek w siatkę wykonaną z kija i starej, maminej pończochy (w tamtym czasie płazy nie były objęte ochroną, jak ma to miejsce obecnie). Raz przez godzinę schwytałem ponad 20 płazów. Szczególnie liczyły się pięknie wybarwione samce, których było wyraźnie mniej aniżeli brązowawych samic (a może były po prostu zwinniejsze dzięki dobrze rozwiniętemu grzebieniowi i płetwie ogonowej). Płazy za każdym razem wracały z powrotem do wody, bo co byśmy łapali następnego dnia 🙂 Czasami ktoś wziął parkę lub kilka osobników do zimnowodnego akwarium w domu lub do balii w ogrodzie. Między innymi ja tak raz czy dwa postąpiłem. Pamiętam swoje zdziwienie, gdy zaobserwowałem, jak samice składają na liściach moczarki jaja, zawijając je w liście. Gdy po jakimś czasie wylęgały się larwy byłem, pamiętam, bardzo zdziwiony. Nie miałem bowiem samca a wtedy jeszcze nie wiedziałem, że raz pobrany (kloaką) przez samicę spermatofor wystarcza jej na jakiś czas. Larwy karmiłem najdrobniejszym oczlikiem i wioślarkami, a potem siekanymi rurecznikami. Podchowane (już z kończynami) wypuszczałem z powrotem do naturalnych siedlisk, ale nie zawsze było to działanie dokładnie przemyślane.

A jak jest teraz (rok 2013)? Traszki mają dziś niełatwe życie, choć podobnie jak wszystkie płazy są w Polsce objęte ścisłą ochroną. Ich naturalne miejsca rozrodu są zasypywane, zawalane śmieciami, odwadniane, dewastowane itp. Oczywiście w skali Polski sytuacja nie przedstawia się aż tak dramatycznie, jak np. w wysoko uprzemysłowionych krajach zachodniej Europy – mamy jeszcze sporo naturalnych siedlisk, gdzie płazy te mogą w miarę spokojnie egzystować. Opisując niedostateczny dobrostan płazów ogoniastych w swoim rejonie mam na myśli tereny pomiędzy Pruszkowem a Grodziskiem Mazowieckim. A co stało się z sadzawką z moich dziecinnych lat? Ano spotkał ją typowy dla takich zbiorników los. Najpierw teren wykupił prywatny inwestor, wybudował jakiś zakład, ogrodził posesję betonowym murem, a sadzawkę najzwyczajniej zasypał ziemią i odpadami z budowy. Siedlisko przestało istnieć. Jednakże po latach odkryłem nieopodal inne, niepozorne małe astatyczne bajorko niedaleko muru, w prostej linii odległe o jakieś 200 m od miejsca, gdzie kiedyś była „nasza” sadzawka. Głębokość wody po wiosennych roztopach sięga w nim w najgłębszych miejscach ok. 50-60 cm. Zwykle jednak jest znacznie płycej. Dodatkowo brak tu typowej roślinności podwodnej; występuje jedynie kilka gatunków błotnych, m.in. żabieniec babka wodna oraz sitowie leśne. Dookoła mokradełko zarośnięte jest olchami, brzozami, jeżynami i nawłocią, które sprawiają, że jest ono dość mocno zacienione. Okoliczni mieszkańcy zrobili sobie z tego miejsca śmietnik i wyrzucają tu dosłownie wszystko – od liści i skoszonej trawy poprzez garnki, szkło i puszki do gabarytów. Mimo to każdej wiosny traszki zwyczajne licznie zjawiają się tu na gody. Jest jednak pewien poważny problem. Otóż na skutek zmian klimatycznych i obniżenia się poziomu wód gruntowych bywa, że już w czerwcu woda niestety wysycha. Co prawda rozwój larw ulega w takich warunkach przyśpieszeniu, ale nie wszystkie zapewne zdążają się przeobrazić przed całkowitym wyschnięciem zbiornika, co jest niepowetowaną stratą dla natury. Jesienią zamierzam wraz z kilkoma przyjaciółmi pogłębić „swoje” traszkowe siedlisko.

Więcej o traszkach zwyczajnych w oczku wodnym można przeczytać tu: http://www.multihobby.net/?p=121

Więcej informacji o płazach w oczku wodnym znajdziesz tu: http://www.multihobby.net/?p=216 a o płazach ogólnie tu: http://www.multihobby.net/?p=34



Godujące samce w
szacie godowej


Samica


Samiec


Godująca samica


Para – samiec z prawej


Grupa godujących traszek


Zarodki w jajach


Młoda larwa


Starsza larwa


Osobnik po przeobrażeniu


Płazarium na działce autora

Gurami mozaikowy (Trichogaster leeri). Rozród

Dużym utrudnieniem w rozmnażaniu gurami mozaikowego (Trichogaster leeri) jest wykarmienie bardzo drobnego wylęgu (ok. 3 mm). Wykształcanie się zaś z końcem drugiego tygodnia życia labiryntu stanowi krytyczny okres w życiu młodych rybek. Gdy tarło nie następuje można przez 2-3 tygodnie przetrzymać tarlaki w zbiorniku wypełnionym starą, nieodświeżaną przez kilka tygodni wodą, a następnie zacząć codzienne jej podmiany na świeżą i bardziej miękką (np. 10-15% objętości przez kilka dni do tygodnia), podnieść temperaturę wody do 28-29°C oraz obficiej karmić ryby żywym pokarmem. W momencie gdy samiec zaczyna budować gniazdo, natychmiast przenosimy go wraz z samicą do właściwego zbiornika tarliskowego. Inny sposób to zastosowanie jednorazowej obfitej podmiany wody na świeżą (lecz odstaną), miękką (np. pochodzącą z filtra RO) oraz chłodniejszą o 2–3°C. Następnie podwyższamy jej temperaturę do optymalnej w czasie tarła. Można także wpuścić na tarlisko samicę na 1–3 dni wcześniej niż samca, co wysyca wodę feromonami i dodatkowo wpływa na złagodzenie ewentualnego terytorializmu samca. Z reguły nie trzeba przygotowywać samcowi platformy pod gniazdo (styropianowy lub plastikowy nietonący talerzyk). Wystarcza kilka egzemplarzy roślin pływających, których głównym jednak zadaniem jest polepszenie dobrostanu ryb. Zbiornik tarliskowy o pojemności około 60 l napełniamy do wysokości 15–20 cm świeżą, odstaną, bardzo dobrze natlenioną i klarowną wodą, której twardość ogólna nie przekracza 15ºn. Jako że gurami mozaikowe często wykazują znacznego stopnia płochliwość, zalecam osłonienie zbiornika szarym papierem. U gurami jaja zawierają duże kropelki tłuszczu, są więc lżejsze od wody i same wypływają ku powierzchni. Po zakończonym tarle samicę należy odłowić, gdyż samiec przejmuje opiekę nad ikrą i gniazdem i może przejawiać wobec niej agresję (jednak u omawianego gatunku samce często bywają zupełnie łagodne, wręcz rzekłbym delikatne). Dobrze wyrośnięta ikrzyca może złożyć do 2000 jaj. Wielu hodowców zaleca dalsze obniżenie poziomu wody do 10-12 cm, co przy zmniejszonym ciśnieniu wody ma wpływ na prawidłowe wykształcenie się labiryntu. Larwy wylęgają się po 24-36 godzinach. Zwisają z gniazda przez 1-2 dni, a następnie zaczynają pływać i żerować. Przez ok. 6-7 dni narybkowi podajemy wyhodowane na pożywkach organicznych pierwotniaki oraz wrotki i larwy oczlika, czyli tzw. pył. Od 7-8 dnia można skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca oraz węgorkami „mikro”. Bardzo dobrym dodatkiem jest też tzw. zakwitła woda charakteryzująca się intensywnie zielonym kolorem (bujny rozwój zielenic pod wpływem silnego oświetlenia). Dobrej jakości pokarmy sztuczne dla narybku ryb jajorodnych są także godne polecenia, ale moim zdaniem, jedynie jako uzupełnienie diety. W trzecim tygodniu życia u narybku zaczyna się wykształcać błędnik i przechodzenie na oddychanie powietrzem atmosferycznym jest krytycznym okresem w jego życiu. Różnica między temperaturą wody, a powietrza nad nią powinna być jak najmniejsza (odpowiednie przykrycie zbiornika)! Jeśli różnica wyniesie powyżej 3ºC, wówczas łatwo może dojść do przeziębienia błędnika i masowych upadków młodych rybek. Nieodzowne jest codzienne czyszczenie dna zbiornika i usuwanie wszelkich resztek organicznych. Ubytki wody uzupełniamy na bieżąco świeżą, odstaną, o takiej samej temperaturze. Więcej o gurami mozaikowym pisałem tu: http://www.multihobby.net/?p=179 oraz tu: http://www.multihobby.net/?p=81



Samiec podąża za samicą


Na tarlisku – samica
na dole


Wybieranie miejsca na gniazdo


Samiec imponuje samicy


Samiec „zaczepia” samicę


Pieniste gniazdo


Larwy w gnieździe

Żaba trawna (Rana temporaria). Gody w oczku wodnym

Żaba trawna (Rana temporaria). Gody w oczku wodnym. W tym roku wiosna przyszła mocno spóźniona i być może dlatego gody tych płazów przebiegają wyjątkowo burzliwie. W moim małym płazarium naliczyłem aż 10 dorosłych żab, podczas gdy normalnie godowały 3-4. Dodatkowo płazy są zupełnie niepłochliwe i chętnie pozują do zdjęć. W Polsce do umownie przyjętej grupy żab brunatnych zalicza się oprócz wspomnianej żaby trawnej także żabę moczarową (Rana arvalis) i żabę zwinkę (Rana dalmatina), zwaną dalmatyńską. Ich wspólną cechą charakterystyczną jest mniej lub bardziej brunatne ubarwienie ciała, występowanie ciemnej plamy skroniowej oraz lądowy tryb życia, związany ze środowiskiem wodnym tylko w czasie wiosennych godów i ewentualnie zimowego snu. Żaba trawna dorasta do 10-11 cmi dzięki dużej liczbie chromatoforów w gładkiej, pozbawionej brodawek skórze ma ogromną zdolność dostosowywania ubarwienia do środowiska, w którym żyje. Grzbiet przybiera różne odcienie brązu z ciemnymi plamami. Prócz plam skroniowych za głową występuje także rysunek w kształcie odwróconej litery „V”, dwa równoległe fałdy grzbietowe po bokach grzbietu oraz poprzeczne pasy na kończynach miednicznych. Brzuch jest białawy, ciemno marmurkowany. Gatunek ten ma budowę masywną i krępą, pysk szeroki, krótki i zaokrąglony. Kończyny miedniczne są długie i silne, zaś błony pławne spinające palce tylnych nóg są słabo rozwinięte. Żaba trawna występuje na terenie całej Polski (także w górach, gdzie odbywa gody nawet na wysokości powyżej1500 mnpm). Gatunek bardzo ekspansywny, plastyczny i niezwykle odporny na zimno. Jego ulubionym siedliskiem są różnego rodzaju lasy liściaste i parki o wilgotnym podłożu, choć spotyka się go również na łąkach, polach uprawnych i w ogrodach. Dorosłe osobniki są aktywne o zmierzchu i nocą, podczas gdy młode – często całodobowo. Dorosłe zimują gromadnie zagrzebane w mule dennym zbiorników i wolno płynących cieków wodnych. Młode zaś pierwszą zimę spędzają na lądzie, zagrzebane w podłożu, ściółce itp. Żaba trawna jest drapieżnikiem – zjada praktycznie każdą zdobycz, którą zdoła pochwycić i połknąć. Żaba trawna osiąga dojrzałość płciową w trzecim roku życia i rozpoczyna gody najwcześniej ze wszystkich krajowych gatunków płazów, bo już z końcem lutego lub początkiem marca. Na tokowisku samce są tak podniecone (charakterystycznie, niezbyt donośnie „mruczą”), że nie pobierają w tym czasie pokarmu. W okresie godowym podgardle samca może przybrać niebieskawy kolor. Zwracają też uwagę jego parzyste rezonatory oraz czarne modzele godowe zlokalizowane na pierwszych palcach kończyn piersiowych. Po połączeniu się par (ampleksus piersiowy) i złożeniu skrzeku (kilkaset do kilku tysięcy jaj) żaba trawna opuszcza wodę i aż do późnej jesieni żyje na lądzie. Skrzek unosi się zwykle pod powierzchnią wody tworząc galaretowate „kule”. Początkowo kijanki mają 3 pary skrzeli zewnętrznych i długą płetwę ogonową. Ubarwienie jest brązowe do prawie czarnego z połyskującymi plamkami. Są wszystkożerne i mierzą od 3-5 cm. Ich rozwój trwa przeciętnie 2-3 miesiące (jednak w górach obserwowano zimowanie larw w wodzie), a ostateczne przeobrażenie ma zwykle miejsce w drugiej połowie czerwca. Wszystkie występujące w Polsce płazy są prawnie chronione (także skrzek i kijanki). Żaby są cennym elementem biocenozy i ograniczają ilość szkodników. W naturze mają stosunkowo wielu wrogów. Chętnie zjadane są przez węże, lisy, jeże, kuny, wydry i borsuki. Nie gardzą nimi także ptaki drapieżne np. czaple, bociany czy sowy. Skrzek, kijanki i młode osobniki padają często ofiarą ryb i dorosłych płazów. Wiosną i jesienią można zaobserwować wędrówki żab trawnych w poszukiwaniu odpowiednio zbiorników/cieków wodnych lub miejsc do zimowania (szczególnie podczas pochmurnej i deszczowej pogody). Płazy przemierzają wówczas niekiedy nawet kilka kilometrów. Ich szlaki często przecinają drogi i autostrady, gdzie wiele płazów ginie pod kołami samochodów.



Samiec nadymający rezonatory


Para żab – samiec po lewej


Ampleksus piersiowy


Samiec przy skrzeku


Skrzek w oczku wodnym


Dwa rywalizujące samce


Samiec w pełnej krasie


Gody wokół skrzeku


Niebieskawe podgardle samca


Godujące samce


W pogoni za samicą

Felsuma madagaskarska (Phelsuma madagascariensis). Składanie jaj

Felsuma madagaskarska (Phelsuma madagascariensis). Składanie jaj. Do składania jaj w terrarium dochodzi sukcesywnie, co 4-8 tygodni, a gody praktycznie trwają przez cały rok, z mniejszą lub większą intensywnością. Początkowo miękkie i kleiste jaja dopiero po pewnym czasie twardnieją. Data: 15.04.2013 Gady te nadają się do rozrodu po osiągnięciu roku życia. Wówczas można zauważyć krótkotrwałe, ale niekiedy dość gwałtowne zaloty samca, który potrząsa na boki głową, wysuwa język i wydaje charakterystyczne dźwięki (ja ich jednak nigdy nie słyszałem). Kopulacja trwa zaledwie kilka sekund – samiec wykorzystuje jeden ze swych dwóch hemipenisów. Mniej więcej po miesiącu od kopulacji samica składa jednorazowo tylko 1-2 jaja, co trwa nawet ponad dwie doby. Co ciekawe, jaja mają miękką i kleistą otoczkę, która tężeje po 30-40 min. Samica w pozycji pionowej, często podpierając się ogonem, przytrzymuje i obraca jaja w kończynach miednicznych (pomaga też sobie nasadą ogona), co udało mi się uchwycić na zdjęciach. Po stwardnieniu skorupki jaja składane są w różnych miejscach, ale u mnie zawsze deponowane były na podłożu, przy bocznej ściance, tuż za ozdobnym, postawionym na sztorc płaskim kamieniem. Jaja rozbite, np. na szybie lub wręcz zjedzone przez gada są zwykle nie zapłodnione (samica potrafi to rozpoznać). Jaja można inkubować w specjalnym inkubatorze (temp. 23-30°C i wilgotność 75-90%) lub pozostawić w terrarium z dorosłą parą, gdyż gady te nie zjadają własnych, zapłodnionych jaj, ani młodych. W pierwszym przypadku inkubacja trwa około dwóch miesięcy, a w drugim przedłuża się nawet do czterech. Po wylęgu młode mierzą około 5 cm. Po kilku dniach (gdy zresorbują resztki woreczków żółtkowych) zaczynają żerować.



Jaja przytrzymywane przez
samicę kończynami
miednicznymi


Samica tuż po złożeniu jaj


Jaja są niekiedy sklejone

Bengalik pospolity (Amandava amandava)

Bengalik pospolity (Amandava amandava). Chów. Ten niewielki (około10 cm), piękny ptak w naturze zamieszkuje rozległe tereny Azji (Bangladesz, Indie, Pakistan, Chiny, Azja Południowo-Wschodnia). Znane są 3 jego podgatunki. Osobliwego uroku ptaka nie oddadzą żadne opisy, a co najwyżej dobre zdjęcia. Te ciepłolubne astryldy należy zimować w pomieszczeniu, w którym temperatura powietrza nie spada poniżej10°C. Ptak ten kocha wprost światło słoneczne i w pomieszczeniu nie może go zabraknąć, szczególnie w okresie rozrodczym. W miesiącach jesienno-zimowym konieczne jest sztuczne doświetlanie klatki/wolierki. Dobrze jest je przyozdobić sztucznymi lub żywymi roślinami (gęste krzewy, trawy, pnącza itp.), co zwiększa dobrostan bengalików. Są to ptaki towarzyskie, ale w klatce lepiej utrzymywać tylko jedną parę bengalików. Pierzą się dwa razy do roku przybierając upierzenie godowe i spoczynkowe. Są dość ruchliwe (bardziej niż np. amadyny wspaniałe, ale mniej niż np. papuziki) i niestety także płochliwe – spłoszone często chowają się do budki/gniazda. Dymorfizm płciowy jest dobrze zaznaczony. Samiec jest brązowo-czerwono-purpurowy z ciałem usłanym białymi kropeczkami (stąd jedna z agnielskich nazw – strawberry finch), a samica brązowo-szara. W okresie lęgowym samiec przybiera przepiękną, jaskrawą szatę i często śpiewa. Intensywne barwy jego upierzenia znacznie bledną w okresie spoczynku płciowego, a także w złych warunkach środowiskowych (temperatura powietrza >15°Ci znaczna jego suchość, zła dieta itp.). Wówczas niektóre samce mogą swym wyglądem przypominać samice, podczas gdy inne zachowują mniej lub więcej elementów upierzenia godowego.



Samiec po prawej


Para w gnieździe


Bengaliki są towarzyskie,
dość ruchliwe i niestety
także płochliwe


Ptaki te lubią ciepło