Ten zasłużony weteran akwarystyki znany jest w naszym pięknym hobby już od ponad 150 lat. Po raz pierwszy ryby te sprowadzono do Europy (Paryż) w 1869 r., gdzie zostały rozmnożone przez francuskiego ichtiologa Pierre’a Carbonnier’a (1828-1883). Na ziemiach polskich zaś wielkopłetwy pojawiły się w latach 70. XIX wieku. Od końca lat 80-tych ubiegłego stulecia nastąpił mniejszy lub większy zmierzch popularności gatunku, niemniej nigdy nie został on zapomniany, ani też nie zniknął na dobre z akwariów polskich hobbystów. W niewoli wyhodowano kilka odmian wielkopłetwa wspaniałego, np. „Snakeskin”, niebieską (w tym także Super Blue), albinotyczną, czerwoną i inne. Z kolei pokrewnym do omawianego gatunkiem jest wielkopłetw czerwony (Macropodus erythropterus, ang. Red-backed Paradisefish), pochodzący z górskich strumieni Wietnamu. Barwa czerwona wcale nie jest u niego tak dominująca, jak mógłby na to wskazywać drugi człon nazwy gatunku. Owszem górna część tułowia oraz gdzieniegdzie płetwy, zwłaszcza brzuszne mogą być czerwonawe, ale kolorem dominującym jest szaro-brunatno-niebieskawy. Zwykle brak jest tu plamy na wieczku skrzelowym, a jeśli występuje to jest dość niewyraźna i wyblakła. Na uwagę akwarystów zasługuje także inny wietnamski gatunek, a mianowicie wielkopłetw czarny (Macropodus spechti, ang. Black Paradisefish). Jest on podobnie ubarwiony co opisywany wyżej z tym, że nie ma czerwonych znaczeń na ciele i płetwach (za wyjątkiem niekiedy promieni płetw brzusznych). Prawdziwie ciemne ubarwienie ryby te przybierają dopiero w odpowiednich warunkach środowiskowych (dużo roślin, stonowane oświetlenie, ciemne podłoże oraz urozmaicone żywienie), a także w okresie tarła. Niektórzy badacze podejrzewają, że wielkopłetw czerwony i czarny to w rzeczywistości ten sam takson.
Wielkopłetw czarny (Macropodus spechti, ang. Black Paradisefish)
Wielkopłetw wspaniały należy do rodziny guramiowatych (Osphronemidae) i dawniej zwany był makropodem lub, rzadziej, rybą rajską. Jego nazwa zaś w języku angielskim brzmi: Paradisefish. Pierwotną ojczyzną występowania są w naturze wody Azji Wschodniej (Chiny) i Południowo-Wschodniej (Wietnam) – od zlewisk dużych rzek i starorzeczy po kanały, pola ryżowe, rowy melioracyjne, sadzawki, rozlewiska i bagna. Są to siedliska wodne zwykle ubogie w tlen, ciepłe, niezbyt głębokie, często zamulone lub wręcz błotniste, mętne i bogate w materię organiczną zalegającą na dnie. W wyniku działalności człowieka wielkopłetwy rozprzestrzeniły się także na inne, czasami odległe tereny (np. Madagaskar, USA). Aby móc żyć w opisanych powyżej, niekorzystnych warunkach środowiskowych gatunek ten, jak i inni przedstawiciele błędnikowców (Anabantoidei) natura wyposażyła w dodatkowy, parzysty narząd oddechowy zwany błędnikiem (narządem błędnikowym) lub labiryntem.
Znamienną i bardzo korzystną dla akwarysty cechą wielopłetwów wspaniałych jest ich duża żywotność i odporność zarówno na choroby (w tym pasożytnicze), jak i na niekorzystne warunki środowiskowe (oczywiście poza skrajnymi). W okresie spoczynku płciowego można, zwłaszcza młode osobniki, bez problemu utrzymywać z większością ryb akwariowych. Dorosłych natomiast lepiej nie łączyć z gatunkami najmniejszymi oraz tymi o zdecydowanie wydłużonych płetwach. Makropody szczególnie dobrze współżyją z taksonami zwinnymi, stadnymi takimi jak dania, razbory, brzanki, ukleje nagie oraz z wieloma kąsaczowatymi, innymi guramiowatymi (gurami, ostrogony), pospolitymi żyworódkami (mieczyki, molinezje, zmienniaki itp.) oraz dennymi – kiryskowatymi, zbrojnikami, bocjami, cierniooczkami itp. Oczywistym jest, że zbiornik pełen skalarów i wielkopłetwów to dziwne i wysoce niepożądane połączenie, ale do okazjonalnego napadania na osobniki o wydłużonych płetwach dochodzi, według moich obserwacji, naprawdę rzadko. Wszelkie tego typu przypadki są często wyolbrzymiane i powielane przez różnych autorów i hobbystów, zwłaszcza udzielających się na internetowych forach. Bezsprzecznie jednak agresja wewnątrzgatunkowa i terytorializm są u wielkopłetwów dość silnie rozwinięte, szczególnie u dorosłych samców. W niektórych krajach Azji wielkopłetwy są specjalnie selekcjonowane pod względem zadziorności i wykorzystywane do walk samców, podobnie jak ma to miejsce u bojowników wspaniałych (Betta splendens).
Dymorfim płciowy jest dobrze zaznaczony u osobników, które osiągnęły co najmniej 4-5 cm. Samiec jest większy, zdecydowanie barwniejszy i ma znacznie dłuższe płetwy nieparzyste. Szczególnie ogon ma u niego postać sporej liry z wydłużonymi, skrajnymi promieniami, których końce mogą przechodzić w dłuższe filamenty. Samica gotowa do tarła ma wyraźnie powiększone partie brzuszne.
Choć makropody dorastają do około 9 cm (samce), to generalnie mają one małe potrzeby przestrzenne – niemniej dla samca i 2-3 samic (chów haremowy) powinniśmy przeznaczyć akwarium o pojemności co najmniej 100 l. Pamiętajmy, aby było ono zawsze szczelnie przykryte, bo ryby te potrafią dobrze skakać. Dodatkowo wytwarzany jest w ten sposób swoisty mikroklimat w strefie między powierzchnią wody a sklepieniem pokrywy, od którego nierzadko zależy zdrowie i dobrostan wielu przedstawicieli rodziny guramiowatych (wielkopłetwy należą jednak do tych najbardziej tolerancyjnych na zbyt niską ciepłotę powietrza nad lustrem wody i tym samym dość odpornych na zapalenie błędnika).
Omawiane ryby najlepiej czują się w zbiornikach dobrze zarośniętych roślinami, w tym także gatunkami pływającymi. Z elementów dekoracyjnych możemy wykorzystać: zatopione liście (bukowe, dębowe, migdałecznika), gałęzie i korzenie, łupiny kokosu, lignity, bambusowe łodygi, kamienie itp. Do chowu wystarcza zwykła woda wodociągowa, o mniej więcej zbliżonym do obojętnego odczynie (pH 6,5-7,5) i temperaturze 19-25°C (wielkopłetwy wytrzymują bez szkody dla zdrowia nawet długotrwałe jej spadki do około 12°C, jak również wyśmienicie radzą sobie w czasie letnich upałów, gdy ciepłota wody nierzadko przekracza 30°C). Po przyzwyczajeniu można je z powodzeniem utrzymywać w zbiorniku bez grzałki (oczywiście w normalnie ogrzewanym zimą mieszkaniu), a także w paludarium, w którym poziom wody wynosi nie mniej niż 12-13 cm. Jeśli zaś chodzi o jej filtrację to w zupełności wystarcza zwykły gąbkowy filtr wewnętrzny lub zewnętrzny, kaskadowy. Woda powinna być podmieniana raz w tygodniu w objętości 10-15% i znajdować się co najwyżej w lekkim, subtelnym ruchu. Jako podłoża używamy najlepiej drobnego żwirku o ciemnym odcieniu, co jeszcze bardziej uwypukli piękne barwy ryb.
Makropody to mięsożercy. Ich żywienie nie przedstawia żadnego problemu – jedzą pokarm w każdej postaci, choć zdecydowanie najbardziej gustują w żywych i mrożonych. Pełnię swych barw ryby osiągają szczególnie wtedy, gdy karmione są urozmaiconą karmą żywą (larwy owadów, rureczniki, doniczkowce, zooplankton itp.). Osobniki, którym zapewni się optymalny dobrostan potrafią zachwycić pod tym względem niejednego obserwatora. Szczególnie imponująco prezentują się maksymalnie wyrośnięte samce, które przez lato utrzymywane były w akwarium na wolnym powietrzu (np. na balkonie) lub w dedykowanym, odpowiednio urządzonym oczku wodnym (opis poniżej). Naprawdę mało który gatunek akwariowy (w tym współplemieńcy wychowani w domowym zbiorniku w najlepszych nawet warunkach) może wówczas dorównać feerią barw tak wypielęgnowanym okazom. Piękno i intensywność pomarańczowych (czasem aż czerwonych lub wręcz karminowych) i niebieskich (z zielonkawym niekiedy połyskiem) pasów ułożonych poprzecznie po wydłużonych bokach ciała, żywo pomarańczowo-czerwona, widłowata, dość duża płetwa ogonowa i wydłużone pozostałe (z niebieskimi i czerwonymi gdzieniegdzie rysunkami) oraz ciemnobrązowe (czasami niemal czarne) z jaskrawą otoczką, połyskujące metalicznie na zielono charakterystyczne plamy na pokrywach skrzelowych zachwycają nawet wybrednego „kolorystę”. Przyczyną złego wyglądu oferowanych w handlu ryb prócz nieprawidłowych warunków utrzymywania może być także wątpliwej jakości materiał hodowlany, z którego się wywodzą (masowe rozmnażanie na azjatyckich fermach).