Lilianka zwana także łąkówką liliową (Neopsephotus bourkii) jest cichą, spokojną, towarzyską i małą papugą australijską. Już kiedyś pisałem o tym gatunku na blogu, więc osoby zainteresowane proszę o kliknięcie na linki zamieszczone na końcu niniejszego wpisu. W tym roku (sezon 2017) lęgi lilianek zarówno u mnie, jak i u kolegów to jedno pasmo porażek. Niestety tak czasem bywa, a przyczyn niepowodzeń w rozrodzie jest zazwyczaj wiele. Każdy hodowca oczywiście stara się je eliminować, ale nie zawsze to się udaje …
Moja obecna para lilianek odbyła w sezonie 2016 dwa udane lęgi, ale u kolegi (w sumie para wyprowadziła mu 7 dorodnych młodych). U mnie ptaki jednak zawiodły na całej linii. Przystąpiły wprawdzie do lęgów i to nawet dwukrotnie, ale za każdym razem samica zniosła tylko 2 jaja. Były one co prawda zapłodnione, ale nie wylęgły się z nich pisklęta. Trudno dociec co było tego przyczyną. Być może coś straszyło samicę w nocy (lęgi odbywały się w dużej, obudowanej klatce ustawionej na wolnym powietrzu).
Prawdą natomiast jest fakt i pamiętać o tym powinien każdy hodowca, że zgrana para lęgowa (obojętnie jakiego gatunku ptaka) po przeniesieniu w inne miejsce może zachowywać się zgoła odmiennie i marnować lęgi. Niestety nie ma tu żadnej gwarancji na to, że ptaki takie będą także i u nas niezawodnie dalej wyprowadzały potomstwo. Sukces w ich rozrodzie zależy bowiem od wielu czynników, w tym zapewne od stresu jaki zwierzęta niewątpliwie przeżywają na skutek zmiany miejsca. Wielu hodowców mówi wtedy kolokwialnie, że ptaki muszą swoje odsiedzieć i nic na to zaradzić nie można …
U innego z kolei kolegi samica od jego pary po zniesieniu drugiego jajka „zapadła” na nogi (obniżony poziom wapnia we krwi po zniesieniu jaja) i oczywiście cały lęg był nieudany. U drugiej znów pary samica siedziała twardo na jajach, które jednak były wszystkie niezapłodnione. I tak dwukrotnie. Tymczasem lato zleciało i nijakiego potomstwa kolega także się nie dochował. Nawet zmiany diety oraz partnerów lęgowych nie dały pożądanych rezultatów. Zwykle bowiem pełne zgranie ptaków także zabiera jakiś czas i bywa, że przystępują one do lęgu dopiero w kolejnym sezonie.
Trzeba też przyznać, że lilianki są dość wrażliwe na dłuższe spadki temperatury powietrza i słotę. Kolega w ostatniej chwili zabrał swoje ptaki do domu, gdy po jednej z nocy (koniec sierpnia) siedziały już skrzywione na dnie woliery (w pomieszczeniu ptaki odżyły). Pamiętajmy zatem, iż co prawda lilianki są odporniejsze od łąkówek (turkusowej, wspaniałej), ale tylko trochę. Woliera zewnętrzna dla nich musi być zatem dobrze osłonięta, jasna, z dostępem promieni słonecznych.
O chowie lilianek pisałem tu:
O rozmnażaniu zaś tu:
„Lilianka. Rozród”