Kubanik mniejszy (Phonipara canora) – podsumowanie hodowlane

Gatunek ten, zwany również ziębołuszczem kubańskim należy do rodziny tanagrowatych (Thraupidae) i w mojej praktyce hodowlanej zajmuje szczególne miejsce. Kilka lat bowiem zajęło mi jego pomyślne rozmnożenie. Przez ten czas miałem rozmaite pary, co roku inne, zarówno z polskich, jak i z czeskich hodowli. Jedne były trzymane w klatkach, inne w wolierkach, same lub w towarzystwie innych gatunków. W kwestii jednak rozrodu zawsze coś było nie tak i dopiero w tym sezonie nadszedł niespodziewanie sukces. O tym, jak do niego doszło traktuje niniejszy artykuł. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że kubaniki (ang. Cuban Grassquit, Melodious Grassquit, Cuban Finch) to ptaki łatwe w codziennej pielęgnacji i generalnie niezbyt problematyczne w rozrodzie. Znam hodowców, którzy rozmnażają je bez problemu, wręcz masowo. Ja jednak, przez szereg lat trafiałem na pary, które ustawicznie marnowały lęgi. Działo się tak pomimo zapewnienia ptakom odpowiednich warunków środowiskowych, w tym prawidłowego i urozmaiconego żywienia. Ale taki już los hodowcy, że nie zawsze wszystko układa się po jego myśli, a nierzadko wszystko idzie na opak. Ja jednak się nie poddawałem i można powiedzieć, że zawziąłem się na tytułowe kubaniki. Teraz, pokrótce przypomnę najważniejsze dane odnośnie biologii oraz zasad chowu i rozmnażania omawianego gatunku.

Ojczyzną kubanika mniejszego jest Kuba i otaczające ją rozliczne karaibskie wyspy, np. Bahamy. Zasiedla tam różnorodne siedliska – od lasów, łąk i pastwisk, poprzez zarośnięty krzewami busz po obszary zmienione przez człowieka (pola uprawne, parki itp.). Uznany jest za takson o niskim ryzyku zagrożenia wyginięciem (LC) pomimo tego, że na skutek degradacji środowiska naturalnego populacja kubanika mniejszego w ostatnich latach wykazuje nieznaczny trend spadkowy. Ten filigranowy ptak osiąga wielkość 10-11 cm i masę ciała 6-9 g. Jego sylwetka jest zwarta i krępa, czarny dziób zaś krótki i stożkowaty, a nogi bardzo silne. Barwy ciała są niewątpliwie atrakcyjne i do tego mocno kontrastujące ze sobą. Dymorfizm płciowy jest dobrze zaznaczony, zwłaszcza w okresie godowym. Samiec jest wtedy znacznie jaskrawiej ubarwiony – zwraca uwagę smoliście czarna część twarzowa głowy (tzw. maska), podgardle i często również górne partie piersi otoczone intensywnie żółtym, dość szerokim, półokrągłym kołnierzem. Ten ostatni może być w swej przedniej części mniej lub bardziej rozdzielony, ale nierzadko bywa też pełny, domknięty. Ponadto samiec śpiewa wydając wysokie, dość melodyjne serie dźwięków przypominających brzmienie fletu. Bywa, choć rzadko, że delikatnie i cicho podśpiewuje także starsza samica.

Te monogamiczne ptaki potrafią być wojownicze i zadziorne nie tylko względem siebie (zwłaszcza samce, ale nierzadko i samice są czupurne), ale także wobec niektórych współmieszkańców woliery. U kolegi para kubaników dosłownie oskalpowała cztery kropliki, co skończyło się dla nich niestety tragicznie. Wielu hodowców jest zdania, że agresję wzbudza u nich szczególnie żółte i/lub czarne ubarwienie obcego ptaka. Niemniej, z wieloma gatunkami żyją w zupełnej harmonii, np. z zeberkami, mewkami, gołąbkami diamentowymi, kanarkami (mimo, że niektóre są częściowo lub całkowicie żółte), liliankami, łąkówkami lub małymi kurakami. Trzeba tu wszakże dodać, że zdarzają się wśród nich osobniki nader awanturnicze, o czym nie należy zapominać. Kubaniki są niezwykle ruchliwe, bystre, wesołe, rezolutne, śmiałe a przy tym ciekawskie, mało płochliwe i miłe dla oka hodowcy. Lubią się kąpać i są dziećmi słońca. Prawidłowo pielęgnowane mogą dożyć około 7 lat.

Do chowu w warunkach domowych wystarcza klatka (najlepiej typu skrzynkowego) o wymiarach dla pary, co najmniej 80×40×40 cm. Chociaż ptak ten ma bardzo żywy temperament, to jednak w małej klatce i przy nieprawidłowym żywieniu może dość szybko ulec otłuszczeniu. Standardowe oświetlenie klatki świetlówką o niskiej mocy w zupełności wystarcza. Przysłonięcie zaś jej części sztucznymi roślinami znakomicie wpływa na samopoczucie kubaników.

Woliera z kolei powinna stać w miejscu nasłonecznionym choć przez kilka godzin na dobę. Należy osłonić od wiatru i zacinającego deszczu co najmniej dwie jej ściany, o ile tylna  przylega do jakiegoś budynku. W miarę gęsto obsadzamy ją krzewami, pnączami i/lub wysokimi trawami. Żywienie kubaników jest nieskomplikowane i oparte na mieszankach ziaren dla małej egzotyki (najlepiej różnych). Bardzo lubią one zielonkę – u mnie najbardziej smakowała im gwiazdnica pospolita, mniszek lekarski oraz kwiatostany traw i chwastów. Z warzyw i owoców chętnie jedzą jabłko, gruszkę, marchew, czerwonego buraka itp. Co jakiś czas ptakom serwowałem także odrobinę mieszanki jajecznej (w tym sztuczną) oraz wierzchołki gałązek krzewów oblepionych mszycami.

W związku z faktem, że w okresie godowym samce stają się terytorialne i agresywne wobec siebie należy trzymać każdą parę oddzielnie. Zaleca się powszechnie, aby pary nie tyle się nie widziały, co nie miały ze sobą kontaktu (boksy przedzielone litą ścianą). U mnie jednak obie gniazdujące pary oddzielała od siebie jedynie pojedyncza siatka, tu i ówdzie poprzeplatana sztucznymi roślinami. Początkowo, samce rzeczywiście próbowały się dziobać przez oczka siatki, ale po kilku dniach dały za wygraną, a przyzwyczaiwszy się do obecności rywala z sąsiedztwa nie wykazywały już większego sobą zainteresowania. W naprawdę dużych, gęsto zarośniętych wolierach możliwa jest ponoć hodowla więcej niż jednej pary kubaników, ale ja nigdy tego nie praktykowałem.

Osobniki rodzicielskie powinny mieć ukończony rok życia (najlepsze wyniki hodowlane osiąga się z ptakami 2-4 letnimi). Zalecający się do partnerki samiec stroszy żółte pióra kołnierza i przelatując z miejsca na miejsce intensywnie śpiewa. W tym czasie ptakom podajemy mieszankę jajeczną, skiełkowane ziarno, różnorodną zielonkę (najlepsza jest, moim zdaniem, gwiazdnica pospolita). Można serwować im także larwy owadów (żywe lub suszone), ale generalnie nie jest to konieczne. Osobniki wybrane na przyszłych rodziców należy wpuścić do nowej dla nich wolierki lub klatki (neutralne środowisko) i uważnie obserwować. Jeśli samiec zaczyna bić samicę, a przy tym robi to zajadle i często, wówczas trzeba ptaki rozdzielić lub wymienić jednego z partnerów na innego. Dobrym przejawem złączenia się pary jest siedzenie na żerdce obok siebie i wzajemne wiskanie sobie piórek w okolicach dzioba i głowy. Gotowość na przyjęcie samca podniecona samica manifestuje zniżaniem się na kończynach (przysiada) i rytmicznym strzyżeniem ogonem.

Najchętniej kubaniki wybierają na gniazdo zamknięte koszyczki wiklinowe. Mniej chętnie wykorzystują zaś małe budki dla egzotyki z wyciętą 1/2-1/3 przedniej ściany. Zastosowanie mogą mieć również zawieszone na lince kokosy z otworami, druciane kosze wypełnione miękkim, delikatnym sianem, wiklinowe lub kokosowo-bambusowe lęgówki. Wykorzystywane są ponadto ażurowe platformy z siatki, poprzeplatanej sztucznymi roślinami, gęste wiechcie z traw i trzciny, szpalery krzewów itp. Czasami jednak wybór miejsca na gniazdo zdumiewa, gdyż pomysłowość kubaników nie ma tu granic. U mnie na przykład ptaki zbudowały je na dachu koszyczka lęgowego, a innym razem we wnętrzu dość wąskiego pnia. Słowem, wszelkie zakamarki w wolierze mogą im potencjalnie posłużyć za odpowiednie do założenia gniazda. Ma ono dość zwarto utkaną, kopułowatą konstrukcję i boczne wejście. Przy jego budowie zaangażowani są oboje rodzice, którzy wykorzystują tu takie materiały jak: włókno kokosowe, szarpię (naturalną i bawełnianą), bawełnę, jutę, sizal, suchy mech, miękkie piórka, cienkie źdźbła traw, itp.

Samica, która coraz częściej i na dłużej znika w gnieździe składa 2-4 zielonkawo-sinawych lub zielonkawo-kremowych, ciemniej nakrapianych jaj. Wysiaduje je sama przez około 13 dni. Zauważyłem jednak, że samiec może okazjonalnie i na krótko wchodzić do gniazda, najczęściej wtedy, gdy partnerka jest poza nim. Może także karmić samicę, choć ciężko to zaobserwować. Oboje rodzice biorą za to czynny udział w karmieniu potomstwa. W tym czasie podajemy im mieszankę jajeczną, także sztuczną. Dodatek żywych lub suszonych owadów i/lub ich larw również w tym czasie nie jest konieczny, choć niewątpliwie znakomicie urozmaica dietę. Na bieżąco serwujemy oczywiście mieszankę ziaren, warzywa i owoce oraz zielonkę. Można czasem zauważyć jak jedno z rodziców usuwa z gniazda odchody młodych. Ja widziałem to zjawisko dosłownie kilka razy, więc nie jest ono zbyt częste. Odradzam zaglądanie do gniazda, chyba że mamy sprawdzone w lęgach pary. Spłoszone ptaki mogą je bowiem, co każdemu hodowcy sprawia nieskrywaną przykrość.

Pisklęta pokryte są szaro-białym puchem. Po tygodniu słychać zwykle ich odgłosy. W wieku około dwóch tygodni młode są opierzone. Niedługo potem opuszczają gniazdo (w wieku 15-18 dni). Podloty mają krótkie ogonki i z grubsza przypominają samicę, choć ich ubarwienie jest znacznie skromniejsze, bledsze i mało wyraziste. Zadziwia sprawność z jaką latają i utrzymują się na żerdziach. Nie tłuką się po pomieszczeniu i są żywotne. Jeszcze przez 2,5–3 tygodnie są dokarmiane poza nim przede wszystkim przez samca. Gdy tylko zaczną same jeść należy je przenieść do osobnej wolierki/klatki. Bywa bowiem, że troskliwy wcześniej ojciec staje się wobec nich agresywny, co w małym pomieszczeniu może zakończyć się ich okaleczeniem, a nawet zabiciem. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy para intensywnie szykuje się na kolejny lęg lub gdy u młodych wzmocnieniu ulegnie żółta barwa piór (szczególnie u samczyków). Pełne upierzenie ptaka dorosłego uzyskują one w wieku 3 miesięcy. W sezonie powinno się dopuszczać do 2, góra 3 lęgów.

Niestety rozród kubaników mniejszych w niewoli nierzadko się nie udaje. Kluczem do sukcesu jest tu bowiem odpowiednie dobranie się pary lęgowej. Zdecydowanie najbardziej zgrane i najwartościowsze z nich powstają wtedy, gdy młode, acz dorosłe już i niespokrewnione ze sobą osobniki mogły połączyć się spontanicznie spośród swego grona (co najmniej 4-6 osobników) lub gdy hodowca sam wymienia jednego z partnerów na innego, jeśli tylko zauważy niepokojące niesnaski między nimi. Bywa jednak, że nawet dobrze dobrane ptaki czasami zachowują się w sposób niezrozumiały dla hodowcy. Raz utrzymywałem parę w klatce, gdzie samica od tygodnia wysiadywała w budce jaja. Pewnego dnia, wyleciawszy z niej zaczęła atakować z furią samca. Rzucała się na niego niczym jastrząb i gdybym go w porę nie oddzielił, to bez wątpienia byłoby po nim. Oczywiście cały lęg został zmarnowany, gdyż po bitwie samica nie wróciła już do gniazda. Innym znowu razem samiec tak napastował partnerkę, że ta padła po dwóch dniach z wycieńczenia. Rodzice mogą także bez uchwytnego powodu wyrzucić z gniazda określone lub wszystkie pisklęta. To ostatnie zachowanie jest o tyle czasami dziwne, że podczas kolejnego lęgu (w tych samych warunkach) oba ptaki już idealnie odchowują kolejne młode. Hodowcy napominają wówczas o uprzednim zadziałaniu stresora, którego nie potrafią jednoznacznie zidentyfikować.

Do częstych niepowodzeń należy brak zainteresowania ptaków lęgami pomimo zapewnienia im odpowiednich warunków, w tym diety. Nierzadko spotyka się pary, które miesiącami budują gniazdo (czasami w różnych miejscach woliery), ale nie dochodzi do zniesienia jaj i gniazdowania. Zniesmaczony kiedyś taką parą oddałem ją koledze z końcem sierpnia. On wpuścił ją do woliery, w której kubaniki wybrały zamknięty koszyk wiklinowy, doszło do złożenia jaj i wyprowadzenia dwóch młodych. Kiedy indziej znów samica jest tak niespokojna, że  przerywa wysiadywanie jaj i opuszcza gniazdo na każdy hałas dobiegający z zewnątrz. Bywa też, że z nie do końca jasnych powodów któryś z ptaków zaczyna się nagle pierzyć i o lęgach można zapomnieć. Nagminnym jest składanie jaj niezapłodnionych, zamieranie w nich zarodków z przyczyn rozmaitych oraz wspomniany już zupełny brak zainteresowania lęgami – takie są moje obserwacje u tego gatunku poczynione na przestrzeni 8 lat. Błędy popełniają jednak i sami hobbyści. U jednego z nich, w którymś sezonie para kubaników zbudowała gniazdo w wiklinowym koszyku, który zawieszony został u samego szczytu woliery, bezpośrednio pod blaszanym dachem. Ten nagrzał się latem do tego stopnia, że wszystkie pisklęta padły z przegrzania. Innym razem, młode po opuszczeniu gniazda wyziębiły się w nocy i padły, gdyż nagle zrobiło się zimno, a woliera była nieosłonięta. Niedostarczenie ptakom wystarczających ilości materiału do budowy gniazda może skutkować wzajemnym wydziobywaniem sobie piór. Niepokojona samica (np. ciągłym krzątaniem się w pobliżu opiekuna) często opuszcza gniazdo i wyziębia jaja. Stąd ważne jest, aby w czasie lęgów zachowywać się spokojnie i cicho. Spotkałem raz hodowcę, którego para kubaników zaczęła pomyślnie odchowywać młode dopiero po podaniu im żywej karmy w postaci nie tylko owadów i/lub ich larw (mącznik młynarek), ale także mszyc, larw ochotek i wodzienia (szklarka) oraz suszonych kiełży (gammarus).

W sezonie 2024 po raz pierwszy zdecydowałem się na zakup kilku osobników omawianego gatunku, a nie jednej parki jak dotychczas. Złożyłem z nich trzy pary, przy czym tylko raz musiałem zmienić partnerów z powodu agresji samca. Dwie wpuściłem do oddzielnych boksów w wolierze, a trzecią do sporej klatki typu skrzynkowego. Ta ostatnia para była najmłodsza i całymi tygodniami budowała gniazdo w zamkniętym koszyczku, lecz ostatecznie nie zagniazdowała. A jak zachowały się pary umieszczone w wolierze? Ptaki widziały się ze sobą, ale jak wspomniałem wcześniej, nie stanowiło to problemu tym bardziej, że siatka graniczna była dość gęsto poprzeplatana sztuczną roślinnością. Każda para miała do dyspozycji po dwie małe budki oraz po dwa koszyczki lęgowe (te większe). Dodatkowo, każdej został udostępniony pleciony, wiszący, zamknięty kosz („dzban”) lęgowy z wikliny. Był początek lipca i trwało około miesiąca zanim ptaki na dobre zdecydowały się zagniazdować, obie pary mniej więcej w tym samym czasie. Pierwsza para wybrała małą budkę w górnym rogu wolierki. Druga zaś, zignorowawszy wszystkie udogodnienia lęgowe podsunięte im przez hodowcę zbudowała własne gniazdo na dachu koszyczka, także w górnym rogu pomieszczenia. Początkowo samice wyskakiwały z gniazd pod byle hałasem ze strony opiekuna, ale z czasem się uspokoiły. Niemniej, podawanie pokarmu zawsze powodowało opuszczenie przez nie gniazd. Te ostatnie, z obawy przed porzuceniem lęgów nie były przeze mnie kontrolowane. Boks pierwszej pary był z zewnątrz obrośnięty winoroślą, które powrastało również do jej wnętrza tworząc miejscami iście gęstą plątaninę. Niestety, po okresie inkubacji jaj ptaki zaczęły budować nowe gniazdo, co było nieomylnym znakiem, że ze złożonych jaj nic się nie wykluło. Po otworzeniu budki ujrzałem w niej 4 niezapłodnione jaja. Druga para miała do dyspozycji dwa razy większy boks, ale dzieliła go z parą gołąbków diamentowych. Współmieszkańcy żyli razem w całkowitej harmonii. Jednak, gdy pewnego dnia usłyszałem odgłosy żebrzących o pokarm piskląt kubaników zdecydowałem się na ostrożne przeniesienie gołąbków do innej woliery (były oswojone i dały się złapać bez najmniejszego problemu). Teraz wszystko potoczyło się już nadzwyczaj szybko. Oba ptaki często karmiły młode, które sygnalizowały ten fakt coraz głośniejszymi odgłosami. Po około 15 dniach z gniazda wyleciał pierwszy, a dzień po nim drugi młody. Podloty były dobrze odchowane, sprawne motorycznie i nader żywotne. Szybko się usamodzielniły, co pozwoliło na sprawne oddzielenie ich od rodziców. Para ta dość szybko ponownie zagniazdowała i na początku października wyprowadziła kolejne dwa, dorodne młode.

Poza okresem godowym kubaniki można utrzymywać w grupach, choć niektórzy hodowcy wolą oddzielać samce od samic. Dawniej niewyobrażalne było zimowanie przedstawicieli tego gatunku w wolierze zewnętrznej. Dziś, przy łagodnych zimach, jakie od szeregu lat mamy w Polsce można to robić z powodzeniem. Oczywiście ptaki muszą przebywać na zewnątrz od wiosny, aby dobrze się do takich warunków przyzwyczaić. Wolierę należy wszakże dobrze osłonić na zimę folią, pleksą, a najlepiej jeśli jej mieszkańcy mają tu do dyspozycji pomieszczenie zamknięte, w którym mogą nocować. Omawiany gatunek nie podlega w Polsce obowiązkowi rejestracji. Do obrączkowania piskląt stosujemy obrączki o średnicy 2,0 mm. W amatorskich hodowlach znany jest także inny, o wiele rzadszy gatunek, a mianowicie kubanik większy (Tiaris olivaceus, ang. Yellow-faced Grassquit). Jego ojczyzną jest Ameryka Środkowa – od wschodnich rejonów Meksyku, poprzez Gwatemalę, Kostarykę, Karaiby do północnych obszarów Ekwadoru i północno-zachodnich rubieży Wenezueli. Także i u tego gatunku samiec ma charakterystyczny, choć znacznie mniejszy żółty (częściej żółto-pomarańczowy) rysunek na głowie (linia nad oczami) i podgardlu. Mimo, że w nazwie ma słowo „większy” to dorasta do niewiele ponad 10 cm.

Serama malezyjska. Chów i rozmnażanie

Ta jedna z najmniejszych na świecie ras karłowatych kurek pochodzi z Malezji (stan Kelantan w północno-wschodniej części kraju). Jest dość popularna w Polsce, ale przeważająca większość populacji szumnie zwana seramami to, co najwyżej osobniki w ich typie. Czystorasowe seramy malezyjskie są bowiem o wiele rzadsze, a ich cena znacznie wyższa. Nie zmienia to faktu, że są to ptaki jedyne w swoim rodzaju. Mnie najbardziej urzekła ich łagodność, przyjazność i ufność wobec człowieka oraz łatwość z jaką się oswajają. O tym, jak utrzymywać i rozmnażać omawiane kurki traktuje niniejszy artykuł.

Serama malezyjska jest rasą młodą – powstała około 50 lat temu w Malezji jako wynik krzyżowania dwóch innych, miejscowych ras karłowatych (bantamek – malezyjskich i japońskich). Po raz pierwszy zaprezentowano je na wystawie w Malezji w 1990 r. W 2004 r. miał zaś miejsce pierwszy import omawianych ptaków do Europy (Wielka Brytania).

Budowa ciała jest dość zwarta, postawa wyprostowana z charakterystyczną pełną, wyniesioną do góry, szeroką piersią. Wraz z szyją i znacznie odchyloną do tyłu (doogonowo) głową profil ptaka przypominający literę „S”. Tułów zaś jest krótki i szeroki. Pióra ogona oraz skrzydła są noszone pionowo – te ostatnie niemal dotykają ziemi. Patrząc na osobnika z boku całość jego filigranowej sylwetki przypomina literę „V”. Nie będę tutaj opisywał szczegółowo wzorca rasy, gdyż można go znaleźć na profesjonalnych stronach www. Masa ciała koguta może dochodzić do 500 g, kurki zaś jest zwykle o 100-200 g mniejsza (przy wysokości około 20 cm). Jest to przybliżony standard europejski, gdyż amerykański nieco się różni i jest podzielony na trzy kategorie wagowe: A, B i C. Na przestrzeni dziesięcioleci wyhodowano wiele odmian barwnych seramek, m.in. białą, czarną, brązową, niebieską, czerwoną/żółtą z czarnym ogonem, pstrą, pszeniczną złocistą,  pszeniczną srebrzystą pstrą itp.

Seramy, co znamienne, ewidentnie lubią człowieka i przywiązują się do niego. Są bardzo przyjazne, ufne i łagodne – można je bez problemu głaskać, podchodzić na kilkanaście cm, wykonywać w spokoju zabiegi pielęgnacyjne w kurniku itp. Nie zapomnę sytuacji, kiedy moje kurki po raz pierwszy zobaczyły śnieg. Po wypuszczeniu z boksu woliery ptaki stały przez dłuższy czas nieruchomo z zaciekawieniem przyglądając się śnieżnej pokrywie. Pozwalały się wtedy dotykać i głaskać na wszystkie sposoby bez nijakiej przede mną bojaźni. Chętnie wskakiwały mi na rękę chcąc najwyraźniej mieć dystans od nieznanego sobie do tej pory śniegu. Muszę przyznać, że takie zachowanie ptaków było dla mnie ciekawym doświadczeniem.

W związku z faktem, że seramy pochodzą z dużo cieplejszych niż Polska rejonów świata, ich utrzymywanie zimą w czasie mrozów może być pewnym utrudnieniem w naszym kraju (zwłaszcza na ścianie wschodniej). Niemniej, dotyczy to jedynie czystorasowych osobników. Takie ptaki powinny mieć do dyspozycji ocieplone pomieszczenie zamknięte (może być w środku lekko dogrzewane i/lub doświetlane w razie większych spadków temperatury otoczenia) oraz osłonięty (np. folią) wybieg/wolierę. Wówczas nie ma się co martwić mroźnymi dniami, których i tak nie ma u nas zbyt wiele ostatnimi laty. W żywieniu stosujemy te same mieszanki ziaren co u innych kur. Dbamy o dostatek związków mineralno-witaminowych, różnorodnych zielonek, warzyw itp. Zbawiennie na dobrostan seramek wpływają słońce i możliwość zażywania kąpieli piaskowych.

W pracy hodowlanej uwaga hodowców nakierowana jest przede wszystkim na nietuzinkowy charakter seram oraz kształt i rozmiary ciała, a w dużo mniejszym stopniu na barwę upierzenia. Rozmnażanie omawianych kurek jest łatwe, choć u tych najbardziej rasowych zwraca uwagę niemały czasami procent zamarłych zarodków. Dojrzałość płciową ptaki osiągają około 17 tygodnia życia. Kurki niosą niewiele kremowo-białych lub beżowych jaj o masie około 23 g. Należy je ponumerować (ołówkiem) i przechowywać w chłodnym, przewiewnym miejscu. Z chwilą, gdy wykazuje chęć do wysiadywania podkładamy jej do gniazda zwykle do 10 jaj (młodszym 6-8). Inni hodowcy mający małą liczbę kur (1-2), które składają je do różnych gniazd, nie odbierają im jaj, lecz czekają na moment kiedy któraś z nich po prostu na nich usiądzie.

Oczywiście nie brakuje tu wyzwań, bowiem nierzadko kury niosą się do tego samego gniazda (w tym nierzadko do wysiadującej je już kwoki) lub też zapalczywie szukają do tego celu innych, najdziwniejszych czasami zakamarków dostępnych na wybiegu lub w ogrodzie. Dlatego też nie brakuje zwolenników, którzy do rozrodu seram wykorzystują inkubator. Przy okazji przypomnę, że temperatura w czasie inkubacji kurzych jaj powinna wynosić 37,8°C, a wilgotność 65%. Ten ostatni parametr zwiększamy do 75% w ostatniej dobie inkubacji. U rasowych osobników okres sztucznej inkubacji jest krótszy niż u innych kur (normalnie to 21 dni) i wynosi 19-20 dni, stąd trzeba pamiętać, aby wcześniej przenieść jaja do komory klucia (!). Moim jednak zdaniem, w chowie amatorskim, ze względu na możliwość poczynienia ciekawych obserwacji należy zawsze dążyć do lęgów naturalnych. Kwoka musi oczywiście mieć zapewnione ustronne miejsce i spokój w czasie wysiadywania jaj. Co ciekawe, w tym czasie kogut może przysiadać w obrębie gniazda, koło partnerki, o ile nie ma akurat innej, wolnej kury, którą mógłby adorować i dreptać z nią po ogrodzie/wybiegu.

Generalnie seramy dobrze i wytrwale wysiadują jaja, ale zdarza się, że młoda, niedoświadczona kurka ma problemy z równomiernym ogrzaniem wszystkich. Wskutek tego niechybnie dochodzi do zamarcia zarodków w tych najbardziej wyziębionych. Po około tygodniu od rozpoczęcia wysiadywania warto prześwietlić jaja, usuwając niezapłodnione lub z martwymi embrionami. Powody tego niekorzystnego stanu rzeczy mogą być rozmaite: znaczne zabrudzenie jaj kałomoczem, zbyt długie ich przechowywanie (ponad 10 dni), w tym w niewłaściwych warunkach (zbyt ciepło lub zbyt zimno), a ponadto zakażenia drobnoustrojami chorobotwórczymi, bliskie pokrewieństwo rodziców, geny śmiercionośne, czyli letalne (bywa, że się ujawniają u rasowych kur), zbyt młody lub zbyt zaawansowany wiek rodziców, braki żywieniowe itp.

Masa ciała wyklutego pisklęcia wynosi około 14,5g. Matka otacza potomstwo zwykle troskliwą opieką. Trzeba pamiętać, że kurczęta seramy są dość wrażliwe na niesprzyjające czynniki środowiskowe (zimno, wilgoć), stąd trzeba je odpowiednio przed nimi chronić. Pierwsze pióra, którymi są lotki I rzędu wykształcają się już w pierwszym tygodniu życia młodego osobnika. Całkowicie zaś opierzony jest on około 7 tygodni później. Szybkie tempo wzrostu piskląt utrzymuje się do około 14 tygodnia, po czym wyraźnie spada. W żywieniu przychówku stosujemy te same pasze lub pokarmy tradycyjne (np. siekane, ugotowane na twardo jajo kurze), co w przypadku innych gatunków kur.

Dobrze wiedzieć, że przodkiem kury domowej (Gallus gallus domesticus) i protoplastą wszystkich jej ras uzyskanych w wyniku wieloletniej pracy hodowlanej (selekcja, kojarzenia twórcze itp.) jest kur bankiwa (Gallus gallus). Jego ojczyzną są lasy z gęstym poszyciem Azji Południowo-Wschodniej oraz północno-wschodnich rejonów Indii. Został on udomowiony około 8000 lat temu. Co ciekawe, początkowo celem udomowienia nie była żadna cecha produkcyjna jak mogło by się wydawać (np. nieśność lub masa ciała), ale agresja i wojowniczość kogutów.

Linki do filmików na kanale YT autora:

Hodowla kurek rasy serama to niezwykle pasjonująca przygoda hodowlana, dająca hodowcy bardzo dużo zadowolenia. Można obserwować je godzinami, wyciągać ciekawe wnioski i formułować spostrzeżenia hodowlane. I to wszystko niezależnie od pory roku, choć oczywiście ukoronowaniem każdej hodowli jest okres lęgów. To one są najbardziej fascynujące, a pojawiające się na świecie kurczaczki to wymowny (bo także w wymiarze religijnym) symbol pojawiającego się życia.

Życzę wszystkim hodowcom kuraków powodzenia w ich hodowli!

Mewka japońska (Lonchura striata f. domestica) – a.d. 2023

O tych jedynych w swoim rodzaju ptakach pisałem na blogu już wielokrotnie. We wcześniejszych wpisach wspominałem m.in. o tym, że dzisiejsze mewki są zgoła odmienne od tych sprzed jeszcze 10-15 lat. Różnią się one wieloma cechami, niestety negatywnymi i dotyczy to szczególnie osobników przekrzyżowanych z chimerycznymi i znacznie bardziej wymagającymi odmianami wystawowymi. Kiedyś 6-7 młodych w gnieździe u danej pary nie było niczym nadzwyczajnym. Dziś to już niestety nieczęsty widok. Trudno powiedzieć, co oprócz złych kojarzeń (np. w bliskim pokrewieństwie) wpłynęło na taki stan rzeczy, ale proszę przeanalizować moje wcześniejsze wpisy. Być może w wyniku wielopokoleniowej hodowli ptaki te po prostu nabywają z czasem cech mniejszego lub większego wyradzania się (spadek płodności i troskliwości wobec potomstwa, wzrost agresywności, mniejsza żywotność i odporność na choroby i inne). Być może jest to proces niejako naturalny, ale jak wiadomo gatunek ten nie występuje w stanie wolnym w naturze i jest produktem sztucznym, wytworzonym w niewoli przez człowieka. Może przeto podlegać nieco innym prawom aniżeli protoplsaści gatunków żyjących w środowisku naturalnym (np. amadyn wspaniałych, zeberek, srebrnodziobków itp.).

Na początku sezonu, wiosną, nigdy nie planuję chowu w swoich wolierkach i klatkach mewek japońskich. Mimo to, bywa jednak, że do nich wracam z nostalgią, gdy tylko trafię na ptaki, które mi się po prostu spodobają. Tak było podczas minionego sezonu 2023, gdy u pewnego pseudohodowcy zobaczyłem 26 osobników siedzących w kupie w jednej, średniej wielkości klatce. Żal było patrzeć jak się męczą, więc pouczywszy właściciela (obiecał kupiłem od niego parkę. Co ciekawe, płeć określaliśmy starym sposobem zawieszania osobnika pomiędzy palcami, głową do góry i sposób ten mnie tutaj nie zawiódł.

Po wpuszczeniu pary do niedużej wolierki oczom moim ukazał się niecodzienny widok. Oto bowiem, zakupione ptaki nie umiały przeskoczyć z żerdki na żerdkę. Fruwały tylko nerwowo i przysiadały to na dachu budki, to znowu czepiały się siatki. Takie bowiem niekorzystne warunki miały u poprzedniego właściciela – nie było w klatce żerdek (zgroza!), tylko dwie budki wewnątrz, zawieszone  na bocznych, przeciwległych sobie bokach. Ruchliwe z natury mewki lądowały to na jednym, to na drugim daszku nie używając prawie wcale palców w pozycji chwytnej (chyba, że akurat, ale z rzadka obejmowały pręty klatki). Minęły dobre 3 tygodnie zanim zakupione osobniki nauczyły się u mnie normalnie siadać na żerdkach i utrzymywać na nich równowagę.

Zakupiona przeze mnie para mewek zagniazdowała z sukcesem dopiero w drugiej połowie lipca. Wcześniej samica wprawdzie zniosła 3 jaja, ale dwa były niezapłodnione, a z trzeciego wykluło się pisklę, które jednak nie było karmione i szybko padło. Drugi lęg miał jednak przebieg zgoła wzorcowy. Ptaki sumiennie wysiadywały jaja a potem karmiły trzy młode. Co ciekawe, bardzo chętnie zjadały wszelką zielonkę, a zwłaszcza liście mniszka lekarskiego, podczas gdy zupełnie ignorowały warzywa i owoce. Na szczęście dobrze pobierały mieszankę jajeczną – tradycyjną i suchą.

Kiedy chwalę się znajomym kolegom hodowcom, że uchowałem młode mewki japońskie, ci zwykle śmieją się żartobliwie żeby nie powiedzieć szyderczo. Traktują bowiem ten gatunek jako mało ambitny cel hodowlany, bez wyzwań, dobry dla dzieci i młodzieży 🙂 Być może tak jest, ale mewki to, moim zdaniem, osobliwe ptaki. Te w starym typie na szczęście trafiają się jeszcze w sprzedaży, zwłaszcza u zaawansowanych stażem hobbystów amatorów. I to u nich właśnie należy przede wszystkim szukać materiału hodowlanego. Odmiany zaś w typie czysto wystawowym to wyzwanie dla niejednego, doświadczonego nawet hodowcy. Miałem okazję doświadczyć tego osobiście przy innych okolicznościach i napisze krótko: Nie było łatwo.

Wcześniej o mewkach japońskich pisałem tu:

Gil meksykański, czyli dziwonia ogrodowa, c.d.

O chowie gili meksykańskich (Haemorhous mexicanus) pisałem wcześniej tu:

a tu znajduje się wpis o ich rozrodzie:

Teraz jednak chciałbym pokrótce przedstawić Państwu swoje doświadczenia, jakie zdobyłem w czasie lęgów gili meksykańskich pięknej mutacji opalowej. Parę ptaków otrzymałem od kolegi wiosną 2023 r. Miał on takie dwie, które trzymał w klatkach typu skrzynkowego o wymiarach 80x40x40 cm. Gile wpuściłem do podobnej wielkości klatki w domku na działce. Moją uwagę od razu zwróciło spokojne usposobienie obydwu podarowanych mi osobników. W porównaniu bowiem z przedstawicielami tego gatunku z lat ubiegłych, te były wielce opanowane, łagodne i względnie mało płochliwe. Oczywiście, gdy wsypywałem im ziarno lub zmieniałem wodę to ptaki wykazywały pewną bojaźliwość, ale nie uciekały w popłochu, nie tłukły się po klatce itp. Przysłonięcie tej ostatniej sztucznymi roślinami na pewno dużo w tej kwestii pomaga.

W przeciwieństwie do pary kolegi moje ptaki bez problemu podjęły lęgi w klatce. Wykorzystały do tego celu zawieszone w rogu tradycyjne gniazdko, choć początkowo dość długo nie chciały z niego skorzystać. W związku z tym, dodatkowo zawiesiłem im od zewnątrz budkę lęgową (z wyciętą 1/3 przedniej ściany), do której chętnie wchodziły. Ostatecznie jednak do zniesienia doszło w gniazdku, które było przez nie najbardziej preferowane.

Ptaki w ogóle nie mościły gniazda. Wystarczał im goły filc. Samica bardzo dobrze wysiadywała jaja. Nawet gdy z nich zeszła spłoszona to tylko na krótko. Samiec był bardzo opiekuńczy wobec swojej partnerki – często ją karmił i przebywał zawsze w pobliżu gniazda. Po 13 dniach sumiennego wysiadywania wylęgły się cztery pisklęta. Po kilku jednak kolejnych najmłodsze z nich niestety padło. Był to pierwszy w życiu lęg mojej pary i prawdopodobnie rodzice nie umieli jeszcze prawidłowo zadbać o wszystkie młode.

W czasie odchowu młodych osobnikom rodzicielskim nie trzeba podawać larw owadów – żywych, mrożonych czy suszonych. W zupełności bowiem zadowalają się one mieszanką jajeczną (także sztuczną), kiełkami, zielonką oraz warzywami i owocami. Z tych ostatnich szczególnie chętnie zjadane było przez moje ptaki jabłko.

Odchowały się z sukcesem trzy dorodne młode. Wszystkie w tej samej mutacji barwnej co rodzice. Trzeba przyznać, że w porównaniu z nimi podloty wykazywały większą płochliwość, nawet po przeniesieniu do niedużej woliery. Zajmowały w niej zawsze najbardziej oddaloną żerdź w jednym z górnych rogów pomieszczenia.

Czyż, czyżyk (Spinus spinus). Uwagi hodowcy

W wielu rejonach Polski ptaki te są dość regularnie spotykane, np. na sezonowych przelotach (przełomy: IV i V oraz IX i X). Prowadzą wówczas roślinożerny, stadny i wędrowny tryb życia. Zimą, np. na Mazowszu gromadnie odwiedzają karmniki, parki, ogrody – są to populacje zalatujące do nas z północy. Wiosną i latem gniazdują skrycie głównie w północno-wschodniej części kraju, a z rzadka także na południowych jego krańcach (Karpaty, Sudety). Najbardziej preferują bory iglaste ze znacznym odsetkiem świerka i/lub jodły. Uwielbiają wyłuskiwać nasiona olchy, wierzby, brzozy, sosny, jałowca itp. Są coraz częściej utrzymywane w wolierach i klatkach przez miłośników hodowli drobnej, rodzimej awiofauny. Płeć u wypierzonych osobników łatwo jest odróżnić – samiec ma czarną czapeczkę i podgardle, znacznie jaskrawsze barwy (np. żółty rysunek na skrzydle), obfitsze powierzchnie piór w kolorze żółtym i oliwkowo-zielonym oraz śpiewa (osobliwy szczebiot, zgrzytanie i trzeszczące frazy). U znacznie bledszej samicy bardziej z kolei widoczne jest ciemniejsze kreskowanie na upierzeniu, które jeszcze bardziej rzuca się w oczy u młodych osobników.

Ten jakże piękny, filigranowy, dość krępej budowy ptak (osiąga długość ok. 12 cm i masę ciała rzędu 13 g) i krótkim, szpiczastym dziobie należy do rodziny łuszczakowatych (Fringillidae). W jęz. angielskim zwie się Eurasian Siskin. Z krzyżówek międzygatunkowych najlepiej znane są mieszańce z kanarkiem i szczygłem. Zaraz za tym ostatnim czyż jest bodaj najczęściej utrzymywanym u nas gatunkiem reprezentującym krajową drobnicę. Oczywiście na chów i rozmnażanie dzikich ptaków w niewoli, które w RP podlegają ścisłej ochronie prawnej wymagane jest stosowne zezwolenie z RDOŚ. Dlaczego hodowcy, którzy wyhodowali w niewoli szereg odmian barwnych (np. żółtą) tak bardzo lubią czyżyki? Moim zdaniem ma na to wpływ szereg ich pozytywnych cech. Mianowicie ptaki te są bardzo ruchliwe, ciekawskie i pełne wigoru, niezwykle przyjemne do obserwacji, a przy tym dobrze się oswajają i rozmnażają. Nade wszystko jednak są mało płochliwe i długowieczne. Bywa, że dożywają w niewoli nawet 10 lat.

Monitorując lęgi u znajomych hodowców stwierdzam, że w odpowiednich warunkach środowiskowych czyże z reguły chętnie i dobrze gniazdują. Nie trzeba tu implementować wymyślnego urządzania woliery (np. osłonięcie, krzewy, gałęzie itp.) lub maskowania gniazda, jak w przypadku niektórych innych, bardziej chimerycznych krajowych gatunków ptaków jak, np. zięby, kulczyki lub makolągwy. Hodując omawiane ptaki miałem jednak okazję przekonać się jak ważna dla ich prawidłowego dobrostanu jest przede wszystkim wystarczająca przestrzeń życiowa. Utrzymywałem raz dwie pary czyży – czteroletnią i zupełnie młodą. Wiosną, po udanym zimowaniu we wspólnej wolierze z kanarkami, oddzieliłem starszą parę do niedużego boksu (1×1,8x1m), obrośniętego dzikim winem i przylegającego do znacznie większego, w którym przebywały kanarki. Zawiesiłem dwa gniazdka oraz półotwartą budkę bez dachu, bowiem od poprzedniego właściciela dowiedziałem się, że ptaki gniazdowały u niego także w takiej konstrukcji. Niestety minął kwiecień, a po nim maj, a czyże tylko jadły, śpiewały (samiec), kąpały się i fruwały ciesząc moje oczy. Niestety nie chciały zagniazdować, zupełnie nie interesując się przygotowanymi im do tego celu miejscami.

Druga zaś, młoda para, prezentowała zgoła odmienne zachowanie. Po odłapaniu wczesną wiosną kanarków czyże zostały same w wolierze zimowiskowej (1,5x2x1m). I tu  zaskoczenie – samiec zaczął nagle bardzo napastować samicę (jesienią i zimą obydwa osobniki żyły ze sobą w jak najlepszej zgodzie). Zawiesiłem dwa gniazdka, ale nie zmieniło to sytuacji – samiec był nieprzejednany w permanentnym gonieniu samicy. Czasami aż otwierał dziób w szale agresji i złowrogo stroszył skrzydła. Widząc, że nic z tego nie będzie oddałem ptaki koledze. Ten wpuścił je do obszernej woliery ogrodowej (8x3x3m), w której żyło (całorocznie) kilkanaście papuzików i trzciniaków (ptaki miały do dyspozycji ogrzewaną część zamkniętą). Nie minęło kilka godzin, jak kolega zadzwonił do mnie z informacją, że czyże właśnie się parzą i że samica zagląda do gniazdka zawieszonego w rogu pomieszczenia. Nie chciało mi się w to wierzyć, ale po 4 dniach zadzwonił ponownie i oznajmił mi z radością w głosie, że czyżyczka zniosła pierwsze jajo. Nie ukrywam, że byłem lekko zszokowany. Para ta wyprowadziła mu potem dwa razy po trzy młode. Oba ptaki żyły ze sobą w idealnej harmonii.

Wróćmy jednak do mojej starej pary czyży. Ukończyłem właśnie budowę większej woliery (2,5x2x1,3 m), którą wykończyłem z pietyzmem. Nie mając chwilowo pomysłu na jej zasiedlenie wpuściłem do niej ową parę. Ku mojemu zaskoczeniu ptaki parzyły się już na drugi dzień. W czasie krótszym niż tydzień samica zniosła pierwsze jajo w wiklinowym gnieździe umocowanym w rogu pomieszczenia. A zatem, zachowanie czyży w większej wolierze były takie same jak te, które zaobserwował u siebie kolega. Stara para wyprowadziła u mnie także dwa lęgi po dwa młode każdy. Jeden i drugi przypadek hodowlany jest dowodem na to, jak bardzo czyżyki kochają przestrzeń. Nie znaczy to oczywiście, że nie można rozmnażać ich w klatkach, ale moim zdaniem bezsprzecznie najlepsza jest dla nich większa woliera. W niej te ptasie mikrusy prezentują pełnię swych ciekawych zachowań i niemal ekspresowo odzyskują chęci do lęgów (które w nieodpowiednim, zwykle zbyt ciasnym pomieszczeniu były dotąd skutecznie tłumione). Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienia się ich behawior na taki, który uwielbia każdy prawdziwy hodowca.

Czyże gniazdują zwykle dwa razy w roku. W warunkach naturalnych kuliste gniazdo w kształcie czarki jest bardzo dobrze ukryte na świerku, często na znacznej wysokości (niejednokrotnie powyżej 10 m), zbudowane misternie przez obydwoje rodziców. Samica składa 3-6 lekko zielonkawych, z rzadka rdzawo nakrapianych jaj, które sama wysiaduje przez 12-13 dni. Samiec w tym czasie jest bardzo opiekuńczy – troskliwie karmi partnerkę i trzyma się w pobliżu gniazda. W kilka dni po wykluciu się piskląt aktywnie włącza się w ich odchów. Młode opuszczają gniazdo w wieku około dwóch tygodni. Są jeszcze dokarmiane poza nim przez mniej więcej 2 tygodnie zanim staną się całkowicie samodzielne. Najlepiej jest, moim zdaniem,  poszczególne pary hodowlane umieszczać w oddzielnych boksach woliery/klatkach.

Czyże, jak wspomniałem, dobrze się oswajają i nie czują zbytniego lęku przed człowiekiem. Nie tłuką się jak opętane po klatce/wolierze w momencie zbliżania się opiekuna jak np. wspomniane wyżej dwa inne gatunki. Często wręcz przyfruwają do ręki, gdy opiekun napełnia ziarnem pojemnik lub wstawia naczynie ze świeżą wodą. Mając wówczas uchylone drzwiczki woliery (która nie ma tzw. przedsionka) należy przeto zachować zawsze czujność i daleko idącą ostrożność. Nietrudno bowiem o ewentualną ucieczkę takiego spoufalonego a nami podopiecznego na zewnątrz. Gdy do tego dojdzie, to szukaj wiatru w polu …

Z żywieniem czyży w warunkach hodowlanych nie ma oczywiście żadnego problemu. Jedzą chętnie dedykowane dla nich mieszanki ziaren, które hodowcy często mieszają z tymi dla kanarków, szczygłów lub dzikiej drobnicy. Przyzwyczajone uwielbiają zielonkę (zwłaszcza mniszek lekarski i gwiazdnicę pospolitą), niektóre owoce (np. jabłko, kiwi) i warzywa (np. marchew, brokuły). W okresie zaś odchowu potomstwa czyżom można podawać żywe lub mrożone larwy owadów (najczęściej pinkę), ale nie jest to bezwzględnie konieczne [choć w naturze, w czasie lęgów, ptaki te zjadają spore ilości pokarmu pochodzenia zwierzęcego (owady i pajęczaki)]. Zamiast nich w zupełności wystarcza karma jajeczna z dodatkiem kruszonego biszkopta (w tym także markowa, sztuczna – sucha, wilgotna, z dodatkiem suszonych owadów itp.), skiełkowane ziarno oraz zielonki.

Na koniec dodam coś mało optymistycznego. Otóż zdarza się, że podloty padają bez wyraźnych objawów chorobowych. Wówczas najlepiej jest podeprzeć się wiedzą lekarza weterynarii specjalisty awiopatologa, który zapewne zleci kilka badań, np. kału na obecność pasożytów. Próby leczenia podopiecznych na własną rękę zwykle kończą się niepowodzeniem. Podobnie dzieje się w przypadku, gdy bezkrytyczne zaufamy niektórym targowym lub giełdowym sprzedawcom oferujących rozmaite, „cudownie” działające w ich subiektywnej opinii preparaty dla ptaków. Trzeba także uważać na podloty, które po usamodzielnieniu się powinny zostać oddzielone od rodziców, którzy podjęli kolejny lęg. Nierzadko bowiem przeszkadzają wchodząc im do gniazda, co może skończyć się potłuczeniem lub wyrzuceniem złożonych jaj.

Kanarek Fiorino – niecodzienne zachowania rozrodcze

O chowie i rozmnażaniu kanarków pisałem już na blogu wielokrotnie:

Kanarek. Łączenie w pary

Teraz jednak chciałbym opisać niecodzienny behawior, jaki miałem okazję obserwować podczas tegorocznych lęgów u kanarków Fiorino. Więcej o tej rasie pisałem tu:

Po zimowej selekcji umieściłem na lęgi samca i dwie samice w dedykowanej wolierce. Obie samice (szafirowa i jasnożółto-biała) były siostrami i szybko zajęły koszyczki lęgowe zawieszone po przeciwległych stronach. Nie podkradały sobie materiału do budowy gniazda, co nierzadko ma miejsce w przypadku chowu grupowego lub haremowego. Obie niemal jednocześnie zniosły jaja, które sumiennie wysiadywały. Po 13 dniach inkubacji u jednej wykluły się 4, a u drugiej 3 pisklęta. Samiec troskliwie karmił obie partnerki. Lepszą matką okazała się być samica jasnożółto-biała. Młode szafirowej były bowiem niedożywione, a gdy jedno z nich padło zdecydowałem się na przełożenie dwóch pozostałych do gniazda siostry. Ich matka niemal od razu zaczęła się interesować potomstwem siostry. Od tej chwili obie samice wraz z samcem z podziwu godnym oddaniem karmiły szóstkę młodych. Szafirowa poniekąd „obudziła” w sobie instynkt macierzyński i okazała się być wzorową matką lub raczej ciotką 😊

Odnośnie behawioru samca to także miałem taką oto obserwację. Otóż, osobnik ten wyraźnie nie tolerował niektórych podlotów własnej płci. Jego agresja następowała mniej więcej w 10 dni po opuszczeniu przez nie gniazda. Wówczas ojciec gonił je, przeganiał skąd tylko mógł, dziobał i ranił w głowę. W zeszłym roku, w wyniku takiej właśnie agresji samca straciłem pięknego młodziaka. Mając to przykre zdarzenie w pamięci szybko oddzieliłem najbardziej prześladowane dwa podloty do wolierki obok. Ptaki widziały się z osobnikami dorosłymi przez oddzielającą je siatkę (oczka 1×1 cm). Ku mojemu zaskoczeniu samiec niebywale spotulniał, okazywał niczym nieskrępowaną troskliwość i często karmił przez oczka siatki do niedawna prześladowane młode. Minęły trzy dni, a ja pomyślałem, że w takim razie na nowo połączę młodziaki z rodzicami (i ciotką), bo samcowi najwyraźniej przeszła agresja. Nic bardziej mylnego – gdy tylko wpuściłem podloty do zajmowanej przez niego wolierki następował bezpardonowy atak. Szybko więc ponownie oddzieliłem nieszczęśników, a ich ojciec jak gdyby nigdy nic dalej karmił je pieczołowicie przez siatkę 😊

Tymczasem obie samice przystąpiły do ponownego lęgu. Tym razem zniosły w sumie 9 jaj w jednym gnieździe. Wspólnie też je wysiadywały. Wykluły się 4 pisklęta, które z sukcesem obie odchowały.

Często hodowcy są zdania, że kanarki najlepiej jest rozmnażać w parach lub zabierać samca po zniesieniu przez samicę czwartego jaja. Moim zdaniem chów w wolierze, w niewielkim haremie, jest jednak ciekawszy pod względem różnorodności zachowań ptaków. Nie polecam natomiast chowu grupowego, gdzie kilka samców połączonych jest z kilkunastoma samicami. Tu zawsze są straty wywołane niesnaskami, wzajemną agresją, walką o dominację, gniazda, materiał do ich budowy itp. Ponadto zwykle niełatwo jest ustalić pochodzenie młodych, a nierzadko jest to po prostu niemożliwe itp. 

Szczygieł syberyjski (Carduelis C. frigoris syn. Carduelis C. major). Praktyczne uwagi odnośnie chowu i rozrodu

Ten piękny, nieduży (dorasta do około 13 cm) ptak, potocznie zwany przez hodowców „majorem”, należy do rodziny łuszczakowatych, czyli ziarnojadów, inaczej ziębowatych (Fringillidae). Jest to rodzina zlokalizowana w obrębie rzędu wróblowych (Passeriformes). Szczygieł syberyjski to jeden z 14 podgatunków szczygła (Carduelis carduelis), zamieszkujący w naturze Syberię (część południowo-zachodnia i południowo-środkowa). Są to ptaki bardzo sympatyczne i wdzięczne w hodowli, charakterystycznie, pięknie ubarwione (m.in. czerwono-czarna maska na głowie otoczona na biało oraz czarno-żółte znaczenia na skrzydłach), przyjemnym śpiewie i typowych ptasich kształtach. Na chów i rozmnażanie szczygłów w niewoli konieczne jest stosowne zezwolenie, które jednak nie dotyczy mutacji barwnych (np. Agat, Feo, Pastel, Albino, Isabel, Eumo, Whitetop, Opal, Wittkop, Topaz, Rublutino, Satin, Brown, Lutino, Noire i inne). Znane są także mieszańce międzygatunkowe powstałe z krzyżówek szczygła z kanarkiem, dzwońcem, czyżem itp.

Szczygły syberyjskie można utrzymywać parami w wolierach zewnętrznych (oczywiście wykonanych według wszystkich kanonów sztuki, czyli odpowiednio osłoniętych, urządzonych, zwykle z doświetlaniem światłem sztucznym w razie potrzeby) lub też w klatkach. W przypadku tych ostatnich dla pary zaleca się wymiary co najmniej 120x50x60 cm. W chowie omawianych ptaków ważne są, moim zdaniem, trzy okresy ich życia: 1) wiosenne parowanie i pobudzanie do lęgów, 2) same lęgi, czyli odchów młodych oraz 3) pierzenie. Odpowiednia dieta ma tu kluczowe znaczenie. W pierwszym okresie ważne są m.in. kiełki (raczej mniejsze, młode niż większe, przerośnięte), w drugim: zwiększone porcje suchego jajka (może być z dodatkiem naturalnego, ugotowanego na twardo) oraz karma żywa, np. pinka, czyli larwy much (często są mrożone). W trzecim okresie ważne są przede wszystkim witaminy (np. podawane co jakiś czas do wody) oraz związki mineralne (np. sepia, grit, piasek).

Hodowcy zapewniają swoim podopiecznym również ocet jabłkowy (z preparatami zakwaszającymi trzeba jednak bardzo uważać, dużo na ten temat czytać i bazować na doświadczeniach kolegów hobbystów o dłuższym stażu). Podstawą żywienia szczygłów są oczywiście mieszanki ziaren dla łuszczaków. Każdy hodowca ma tu swoje ulubione, tego producenta, do którego ma największe zaufanie. Na rynku jest spory ich wybór. Uważam, że nieodzowne są wszelkie warzywa i owoce (brokuły, jarmuż, szpinak, buraki, marchew, jabłko itp.), a także zielonki, w tym zioła, np. gwiazdnica pospolita (niektórzy podają ją całorocznie), mniszek lekarski, rdest ptasi, bazylia, pokrzywa, babki, ikro liście słonecznika itp. Z innych dodatków podawanych czasami przez hodowców można wymienić, m.in.: nasiona lub kwiatostany roślin dzikich (np. ostu, szczeci, traw i chwastów łąkowych), ostropest, kardi, proso (także w kłosach), aksamitki lub nagietki (liście i kwiaty, zwłaszcza świeże, ale także suszone) – zawierające przede wszystkim naturalne barwniki.

Niekiedy nie jest łatwo, zwłaszcza początkującemu hobbyście określić w 100% płeć młodych ptaków, zwłaszcza niewypierzonych i reprezentujących mutację barwną. Doświadczeni hodowcy nie sprawia to zwykle trudności, choć czasami i oni mają tu wątpliwości. Niestety w hodowli szczygłów nie zawsze wszystko idzie tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Zdarza się, że niektóre osobniki marnują lęgi, gdyż połączona przez hodowcę para nie jest ze sobą kompatybilna i zgodna. Trzeba wówczas wymienić jednego z partnerów na innego. Samice zwykle dobrze wysiadują jaja, ale nie zawsze sumiennie karmią potomstwo. Bywa, że wylęgnie się 5 piskląt a odchowa tylko jeden lub dwa. Odwiedzając znajomych hodowców zauważyłem także, że szczególnie narzekają oni na niektóre samce, które potrafią być dalece agresywne wobec swego potomstwa. Wówczas, albo wyrzucają z gniazda ledwie wyklute pisklęta, albo ranią lub zabijają podloty.

Prawdziwą zaś zmorą hodowców są upadki młodych, zdawałoby się już odchowanych osobników. W grę mogą tu wchodzić drobnoustroje chorobotwórcze i/lub pasożyty. Bez szczegółowej diagnostyki z pomocą lekarza weterynarii specjalisty awiopatologa nie da się samemu ustalić przyczyny upadków, a tym bardziej szybko ją zneutralizować. Najczęściej konieczna staje się wówczas kuracja antybiotykowa i/lub p-pasożytnicza i to niekiedy z użyciem więcej niż jednego leku. 

W Polsce szczygieł (Carduelis carduelis) objęty jest ścisłą ochroną. Ornitolodzy zgodnie potwierdzają fakt, że niestety liczebność gatunku uległa w ostatnich latach znacznemu zmniejszeniu.

Świergotka seledynowa (Psephotus haematonotus) – lęgi 2020

O tych pięknych (w niewoli wyhodowano wiele odmian barwnych), średniej wielkości papugach, pochodzących z południowo-wschodniej Australii pisałem już wielokrotnie wcześniej:

„Świergotka seledynowa. Lęgi”

„Świergotka seledynowa. Pisklę”

„Świergotka seledynowa. Ogólnie”

W sezonie 2020 utrzymywałem jedną parę (samiec Orange opal, samica Opal) w dużej klatce (120x50x60 cm) stojącej na wolnym powietrzu pod wiatą. Pierwszy lęg, w marcu, skończył się niepowodzeniem. Choć wszystkie 3 jaja były zapłodnione, to wszystkie zarodki zamarły i to na ostatnim etapie rozwoju. Prawdopodobną tego przyczyną były przymrozki (budka doczepiona była na zewnątrz klatki) lub spłoszenie samicy, np. w nocy i jej zbyt późny powrót do gniazda. Drugi jednak lęg był w pełni udany. Samica zniosła 4 jaja, z których wylęgły się 3 pisklęta. Wszystkie zostały pomyślnie odchowane, co widać na załączonych zdjęciach.

Świergotki przystępują do lęgów zwykle dwa razy w roku, ale bywa, że tylko raz lub trzy razy. Nie w każdym sezonie, nawet doskonale dobrana para, bez problemu odchowuje potomstwo. Zdarza się, że lęgi są marnowane (jaja są najczęściej niezapłodnione lub kluje się jedno, góra dwa młode). Także dobra para przeniesiona w inne miejsce (np. do innego hodowcy) może marnować lęgi i być „nie do poznania”. Świergotki to zwykle troskliwi rodzice, ale zdarza się, że po kontroli budki samica porzuca lęg. Taka sytuacja miała miejsce tego lata u mojego kolegi, który zajrzał do budki (i to w momencie, gdy samica była poza nią) stwierdzając 7 jaj. Niestety samica nie podjęła już wysiadywania i zarodki zamarły. Innym znowu razem pewien znajomy hodowca kupił parę, ale samiec był bardzo otłuszczony. Samica składała jaja, ale za każdym razem były one niezapłodnione. Na te i inne aspekty rozrodu u omawianego gatunku trzeba mieć zawsze baczenie, aby uniknąć przykrego zaskoczenia.

Dużo pytań jakie Państwo do mnie przesyłacie dotyczy trzymania świergotek ze współplemieńcami i innymi gatunkami ptaków ozdobnych. Otóż uważam, że każdą dobraną parę należy trzymać oddzielnie. W okresie godowym świergotki są agresywne, choć towarzystwo papużek falistych i nimf zwykle im nie przeszkadza (o ile woliera jest odpowiednio duża). Ze wszech miar polecam swobodny wybór partnera lęgowego poprzez umieszczenie we wspólnej wolierze kilku lub kilkunastu młodych, ale dojrzałych już rozpłodowo, niespokrewnionych ze sobą osobników. Niemniej zestawianie par przez hodowcę również jest możliwe i wielu dowolnie dobiera partnerów lęgowych. Trzeba tylko zwracać baczną uwagę na to, czy ptaki są kompatybilne pod względem odmiany barwnej (tej samej lub pokrewnej). 

Do lęgów najlepiej użyć budki o wymiarach 25x25x30 cm z otworem wejściowym o średnicy 6 cm. Dno wykładamy trocinami zmieszanymi z torfem lub odrobiną ziemi próchnicznej. Samica może znieść 8 jaj (zazwyczaj jest ich 5-6), które wysiaduje zwykle przez 20-22 dni, ale okres ten może przedłużyć się do 24 dni. Nie radzę więc zbyt pochopnie podejmować decyzję o usunięciu na pewno niezapłodnionych lub z zamarłymi zarodkami jaj.

Świergotki seledynowe to bardzo wdzięczne papugi. Wydawane przez nie odgłosy nie są uciążliwe (w czasie lęgów są wręcz ciche). Niewątpliwą zaletą tych ptaków jest ich duża odporność na choroby i niekorzystne warunki środowiskowe. Bez problemu można je bowiem całorocznie utrzymywać w wolierze zewnętrznej. Także z wyżywieniem nie ma najmniejszego problemu. Obok mieszanki ziaren dla średnich papug jedzą także wszelkie warzywa, owoce, zioła i chwasty. W czasie lęgów zawsze podaję swoim ptakom gwiazdnicę pospolitą i to w dużych ilościach. 

Samica sama karmi pisklęta przez około 2 tygodnie, a potem dołącza się samiec (dobry samiec oczywiście od początku karmi swoją partnerkę). Młode opuszczają budkę po 30-35 dniach i jeszcze przez 2 tygodnie są dokarmiane przez rodziców. Gdy tylko zaczną same jeść należy je oddzielić, gdyż zdarza się, że ojciec zaczyna prześladować swoich synów (wobec córek zazwyczaj jest obojętny). W małej klatce może to skończyć się nawet śmiercią młodego. W wolierze trzeba zadbać o ciszę i spokój, bowiem podloty po opuszczeniu gniazda są płochliwe. Nierzadko dotkliwie ranią się rozbijając o siatkę i elementy wnętrza pomieszczenia. Dlatego też należy zachowywać się spokojnie (nie robić gwałtownych ruchów, nie hałasować itp.) i nie dokonywać żadnych zmian w wystroju pomieszczeń hodowlanych, trzymać z dala inne zwierzęta, np. psa oraz dzieci 😊  

Czeczotka zwyczajna (Acanthis flammea). Chów i rozród

Para czeczotek – samiec z prawej

Ten dorastający do 12-13 cm i osiągający masę ciała rzędu 12-15 g ptak jest niewiele mniejszy od wróbla. Należy do rodziny łuszczakowatych, czyli ziarnojadów (Fringillidae). W RP gatunek objęty jest ścisłą ochroną i na jego chów w niewoli konieczne jest stosowne zezwolenia. Jest to ptak ruchliwy, żwawy, zwinny i towarzyski, bardzo wdzięczny do obserwacji w amatorskiej hodowli.

Ładnie ubarwiony samczyk

W Europie występują głównie dwa podgatunki – zachodnioeuropejski [czeczotka brązowa (A. flammea cabaret)] i północny (włączając Europę Północną, Syberię, Kanadę i Alaskę), zwana tak samo jak gatunek nominatywny czeczotką zwyczajną (A. flammea flammea)]. W Polsce spotykane są obydwa. Gniazdują nielicznie (kilkaset par), jedynie w górach (m.in. Tatry, Karkonosze, Góry Izerskie) i na wybrzeżu Bałtyku.

Samczyk (u góry) karmi samiczkę

Często jednak pojawiają się u nas na przelotach lub masowo (bywa, że w kilkutysięcznych stadach) migrują na jesieni (szczyt to XI-XII) z Północy w poszukiwaniu żeru, a niejednokrotnie zimują. Czeczotka tundrowa (Acanthis hornemanni) jest z kolei najrzadziej spotykanym w Polsce gatunkiem. Jej upierzenie jest znacznie jaśniejsze, zwłaszcza rzuca się w oczy biały kuper.

Różowo-czerwona pierś to symbol rozpoznawczy samca w okresie godowym

Ubarwienie ptaka jest szaro-brązowe z kreskowaniem. Pod żółtym dziobem widnieje czarna plamka, a z przodu głowy na ciemieniu widać karminową czapeczką. Samiec ma dodatkowo czerwono-różowe plamy na piersi i podgardlu (szczególnie intensywne w okresie godowym). Rzadko,a le zdarza się, że samica ma na piersi także nieco różowych piór.

Samica wśród sosnowych gałęzi

Zjada przede wszystkim nasiona drzew liściastych (brzozy, olchy). W okresie odchowu młodych także wszelkie bezkręgowce. W niewoli zadowala się mieszankami – dla kanarków i ptaków dzikich (szczygieł, czyż, makolągwa). Z moich obserwacji wynika, że czeczotki nie ruszają zielonki, warzyw, ani owoców (przynajmniej moja para gardziła tymi pokarmami).

Para w wolierze – samica z lewej

Gniazdo w postaci koszyczka ptaki obydwu płci wiją w ukrytym miejscu (czasem kilka metrów nad ziemią, a bywa, że tuż nad nią). U kolegi zbudowały je w gęstwinie winogrona oplatającego gęsto tylną ścianę woliery. Do jego moszczenia używają tych samych materiałów co kanarki. Osobiście dawałem im też kępy sierści po wyczesaniu psa, miękkie, małe piórka oraz suchy mech.

Samiec w przestronnej wolierze

W niewoli gniazdują raczej raz w roku (maj), ale bywa że dwa razy (częściej w naturze, w czerwcu). Jaja są niebieskawo-zielonkawe z małymi, rdzawymi kropeczkami. Złożenie składa się zwykle z 4-6 jaj. Samica wysiaduje je sama przez 11-12 dni. Młode karmią jednak oboje rodzice, przy czym początkowo samiec karmi zarówno je jak i partnerkę. Opuszczają  gniazdo po 2 tygodniach, po czym dalej są karmione przez głównie samca. Do rozrodu zdolne są w drugim roku życia.

Samica – skromniejsze ubarwienie jest jej domeną

W gwarze ludowej omawiany ptak nosi czasem inne nazwy, np. lnianka, płomyk, czeczot lub trawniczek. Drugi człon nazwy łacińskiej nawiązuje do ognia (flamma). Czeczotkę można pomylić z makolągwą (w tym żółtodziobą, zwaną rzepołuchem). U makolągw jednak brak jest m.in. charakterystycznego kreskowania na wierzchu ciała (jednolity brąz) oraz czarnego śliniaczka pod dziobem.

Samiec przysiadający na drewnianej półce w wolierze

Niestety moje czeczotki nie podjęły lęgów w mijającym sezonie (2019). Być może przebywały w zbyt małej wolierze. Na pewno jednak ptaki miały zapewniony spokój, dobre obłożenie wnętrza woliery gałęziami świerkowymi, sosnowymi i brzozowymi oraz pełnowartościowe pożywienie. W pomieszczeniu z nimi nie było innych ptaków. No nic, trudno, na pewno jeszcze nie raz popróbuję z tym gatunkiem.

Kanarek odmiany białej recesywnej

Samica przy gnieździe z młodymi

W sezonie lęgowym 2019 wypożyczyłem od kolegi parę białych kanarków recesywnych. Ptaki były ładnie zbudowane i ponoć pochodziły od rasowych rodziców. Parę umieściłem w jednej z dużych klatek, stojących na wolnym powietrzu. Lato tego roku było upalne, lecz ptaki były dobrze osłonięte przed słońcem, a jednocześnie miały widno.

 

 

Pisklęta w wieku 2-3 dni

Wiosną, u kolegi para wyprowadziła dwa lęgi – obydwa po 4 młode. Po wpuszczeniu kanarków do nowej klatki w niespełna tydzień samica zniosła pierwsze jajo. W sumie z trzeciego lęgu odchowało się 5 dorodnych młodych.

 

 

 

 

Pisklęta w wieku 6-7 dni

Absolutnie, moim zdaniem, nie powinno się pozwalać kanarkom na więcej niż 3 lęgi w roku. Nie brakuje zwolenników dwóch lęgów, ale … Ptak musi po lęgach wejść w okres spoczynku, wyciszenia płciowego i rozpocząć pierzenie. Wówczas jego dieta powinna być niskobiałkowa, wręcz uboga, ale pokrywająca całkowicie jego potrzeby pokarmowe (ziarno, warzywa, owoce, zielenina).

 

 

Pisklęta w wieku 14 dni

Wypożyczone przeze mnie ptaki okazały się być doskonałymi rodzicami. Zarówno podczas wysiadywania jaj, jak i wychowu młodych obydwoje rodzice byli bardzo troskliwi i wzorowo spełniali swe obowiązki wobec potomstwa. Ani jedno jajo, zarówno u mnie, jak i u kolego nie było niezapłodnione. Para była idealnie zgrana, dobrana chciałoby się rzec, jak w korcu maku 🙂

 

 

Pisklęta w wieku 20 dni

Taka para to prawdziwa dawka  przyjemności dla opiekuna w każdej hodowli amatorskiej. Życzę wszystkim hodowcom, aby takie pary trafiały im się jak najczęściej. Takie ptaki trzeba szanować, dobrze pielęgnować i hołubić. Możliwość bowiem obserwowania udanego życia rodzinnego kanarków to piękno natury w czystej postaci.

 

 

 

Podloty wraz z rodzicami

Więcej o chowie i rozmnażaniu kanarków pisałem tu:

„Kanarek. Przygotowanie do lęgów”

„Kanarek. Łączenie w pary”

„Kanarek. Żywienie”

„Kanarek. Składanie i wysiadywanie jaj”

„Kanarek. Wychów młodych”

Papuzik czerwonolicy (Erythrura psittacea) – chów i rozród

Samiec odmiany szekowatej

Ten mały, mierzący około 13 cm ptaszek należy do rodziny astryldowatych (Estrildidae) i pochodzi z Nowej Kaledonii oraz przylegających do niej wysp, położonych w południowo-zachodniej części Oceanu Spokojnego. W naturze nie jest gatunkiem zagrożonym wyginięciem. Nazwa w jęz. angielskim to: Red throated (Red headed) Parrot Finch.

 

 

Samica odmiany morskiej (niebieskiej)

Dymorfizm płciowy jest słabo zaznaczony – u samicy w przedniej części ciała połać czerwono (tzw. maska) zabarwionych piór jest mniejsza (zwykle sięga do oka). Wyhodowano kilka odmian barwnych, m.in. morską (niebieską) i szekowatą. W formy nominalnej zwraca uwagę kontrastowe, zielono-czerwone ubarwienie ciała.

 

 

 

Samiec odmiany szekowatej przy koszyczku z materiałem do budowy gniazda

Ptak ten jest łatwy w chowie, ale dość trudny w rozmnażaniu. Znam hodowców, którzy do rozrodu papuzików przymierzali się kilka sezonów z rzędu i nie odnieśli sukcesów. Problemem były permanentnie niezapłodnione jaja, złe ich wysiadywanie, zaprzestawanie inkubacji, niekarmienie młodych itp. Innym znowu razem, gdy para z sukcesem wychowała młode, te ginęły nagle nocą w wolierze z powodu wychłodzenia.

 

 

Inkubacja jaj w budce lęgowej

Oczywiście ptak daje się rozmnażać w niewoli, a niektórzy hodowcy odnoszą na tym polu liczne sukcesy. W sezonie 2019 moja para zagniazdowała w ogrodowej wolierze dwa razy. Za każdym razem do zniesienia dochodziło w wypełnionym sianem i włóknem kokosowym, obudowanym drucianą konstrukcją gniazdku dla kanarków (zawieszone skrycie w górnym rogu woliery).

 

W dużej, przestronnej wolierze papuziki czują się najlepiej

Niestety za pierwszym razem jaja najpewniej zostały przez rodziców rozbite), a za drugim wyrzucone z gniazda (były tylko dwa). Z kolei u  kolegi inna para zagniazdowała w obszernej wolierze w wiszącym, dużym kokosie. Wykluł się jeden młody, który zaginął, gdy był już opierzony. Najprawdopodobniej wyleciał z gniazda i zginął z wychłodzenia w zakamarkach woliery. Drugi lęg odbył się w typowej budce dla amadyn i para odchowała dwa młode.

 

Bardzo płochliwa para gniazdująca w budce – konieczne było obfite przysłonięcie klatki

Inny zaś hodowca rozmnaża papuziki, ale wyłącznie w wolierze – o ile tylko pogoda dopisuje, także w tej zewnętrznej – ptaki przebywają w niej od maja do października. Jego zdaniem kluczowe jest dobre dobranie się pary pośród grona młodych, dojrzewających płciowo osobników. Takie pary są najbardziej wartościowe.

 

 

 

Piękno papuzików jest niezaprzeczalne

Gdy wszystko przebiega pomyślnie jaja wysiadywane są przez oboje rodziców przez 12-14 dni. Młode opuszczają gniazdo w wieku 3 tygodni i przez dalsze dwa są dokarmiane poza nim. Dobrze zarośnięta, duża woliera to, moim zdaniem, najlepsze miejsce do rozmnażania papuzików. Jeśli jednak wybieramy klatkę to co najmniej o długości metra, z licznymi maskowaniami ze sztucznych roślin i światłem. Pisklęta obrączkujemy w 9.–10. dniu życia (obrączka 2,7 mm).

 

 

Podczas ich odchowu piskląt wskazany jest dodatek karmy żywej, choć można się bez niej obejść

Papuziki czerwonolice to ptaki łagodne, czasami nieco płochliwe, bardzo ruchliwe, wścibskie, żywotne i towarzyskie (dobrze znoszą towarzystwo innych spokojnych gatunków). Są odporne, ale zimować powinny w pomieszczeniu, w którym temperatura powietrza nie spada poniżej 15°C. Uwielbiają słońce i chętnie się kąpią.

 

 

Podlot po wyfrunięciu z gniazda

Podloty są wrażliwe na zimno, zwłaszcza nocą w wolierze zewnętrznej. Pod koniec sierpnia 2019 r. para kolegi odbyła udany lęg w przestronnej wolierze. Gniazdo zostało założone w typowej budce dla amadyn. Para wyprowadziła dwa młode, które znakomicie zniosły wylot z gniazda. Wówczas jednak panowały jeszcze upały.

 

Zeberki – historia jednej pary, 2019

Para lęgowa w typie wystawowym. U wielu osobników pogrubienie sylwetki i poprawienie jej proporcji spowodowało m.in. większe lub mniejsze problemy w rozrodzie

W zeberkach „zakochałem” się wiele lat temu, gdy jako kilkunastoletni chłopak zobaczyłem je w dużej wolierze kolegi ojca. Ptaki uwiły naturalne gniazdo w jednym z rogów i odchowały z sukcesem młode. Wkrótce mama kupiła mi parkę w nieistniejącym już dziś sklepie zoologicznym przy ul. Nowy Świat w Warszawie (tym prywatnym, bo był jeszcze państwowy, tuż obok). Standardowy samiec i biała samica szybko podjęły lęgi i wychowały mi dwa młode. Moja radość sięgała wówczas zenitu.

 

Podczas pierwszego lęgu samiec nie uczestniczył w wysiadywaniu jaj – co najwyżej siedział na drążku u wejścia do budki

Od tego czasu, w każdym niemal sezonie staram się, aby w mojej hodowli była para zeberek. W sezonie 2019 były to młode ptaki przywiezione z Czech, w typie wystawowym, a więc grubsze i postawniejsze niż ich nominatywni, mniejsi i bardziej wysmukli współplemieńcy, obydwa barwy jasnobrązowej. Umieściłem je w dużej klatce w domku na działce rekreacyjnej, wyposażonej w świetlówkowe oświetlenie.

 

 

Samica posilająca się w krótkiej przerwie na wysiadywanie jaj (pierwszy lęg pary)

Ptaki szybko zagniazdowały obierając na lęgi dołączoną do ściany klatki budkę o wymiarach: 15x15x15 cm. Niestety samica zniosła tylko dwa jaja. Często hodowcy usuwają takie zniesienie, pozwalając samicy na ponowne złożenie jaj. Jednakże w przypadku młodej pary nie jest to korzystne, bo choć często pierwsze, nieliczne jaja są niezapłodnione, to jednak bywa, że wylęga się z nich co najmniej jedno młode.

 

Młodym rodzicom trzeba czasem dać czas, aby nauczyły się opiekować potomstwem

I teraz, młodzi rodzice mają okazję nauczyć się nim zajmować, karmić, ogrzewać itp. Jeśli zniszczymy im pierwsze jaja wówczas zniosą oczywiście kolejne, ale nie mając doświadczenia w opiece nad młodymi, ponownie mogą zmarnować lęg. A zatem, ile by jaj młoda para nie zniosła, należy dać jej je ogrzewać, a potem „wychowywać” potomstwo. To się nam bowiem bardzo opłaci w kolejnych lęgach …

 

 

Martwe pisklę, które nie było karmione przez rodziców

A zatem, moje młode ptaki zagniazdowały po raz pierwszy. Co ciekawe, na jajach siedziała wyłącznie samica, która niczym kanarzyca co kilka godzin z nich schodziła, celem posilenia się i oddania kałomoczu. Samiec, co najwyżej siedział na drążku przed wejściem do budki. Wykluło się jedno pisklę, które zostało przez rodziców zagłodzone, gdyż ci nie umieli się nim jeszcze zajmować. Trudno, tak niekiedy bywa …

 

Pisklęta w wieku 4-5 dni

W praktyce hodowlanej widać jednak, że jedne pary zeberek od razu doskonale wysiadują jaja i karmią młode, a inne dopiero w kolejnych lęgach nabywają tę umiejętność. Bywa jednak i tak, że ptaki w ogóle nie nadają się na rodziców i muszą zostać rozdzielone, a następnie połączone z innymi partnerami. Czasami i to nie pomaga i hodowca zmuszony jest wybrakować takie osobniki ze swojego stadka.

 

Pisklęta w wieku 9-10 dni

Drugi lęg mojej pary był już zupełnie inny od pierwszego i jakże udany. Samica zniosła w sumie 5 jaj, które tym razem wysiadywała na zmianę z samcem. Ten ostatni niczym nie ustępował partnerce w gorliwości i wytrwałości. Potem obydwa ptaki doskonale opiekowały się potomstwem. Z lęgu odchowały się cztery naprawdę dorodne młode.

 

 

 

Młode w wieku 14-15 dni

Powyższy opis to przykład na to, że należy dać szansę ptakom, które zmarnowały pierwszy lęg w życiu lub też kolejny, ale po przeniesieniu w nowe miejsce. Hodowca musi zawsze wykazywać daleko idącą cierpliwość. Nie można zniechęcać się po początkowych niepowodzeniach. Tej cechy nauczyli mnie (niestety z różnym skutkiem :)) starsi wiekiem hodowcy.

 

 

Cztery dorodne podloty wraz z rodzicami

Więcej o zeberkach pisałem na blogu tu:

 

„Zeberka.Ogólnie”

„Zeberka.Rozwój młodych.I”

„Zeberka.Rozwój młodych.II”

 

Łąkówka wspaniała (Neophema splendida) – chów i rozród

Para łąkówek wspaniałych – samica z lewej

Ten piękny ptak pochodzi generalnie z centralnych obszarów południowej Australii. W jęz. angielskim jego nazwa brzmi: Scarlet-chested Parrot, Orange-throated parrot, Splendid parrot. Dorasta do około 20 cm. Łąkówki nie niszczą drewnianych elementów pomieszczenia i wolą latać, niż się wspinać. Są bardzo łagodne, ciche (wydają przyjemne dla ludzkiego ucha głosy), spokojne i towarzyskie, a często nader płochliwe. Lubią ciepło, słońce i nie znoszą przeciągów, wilgoci, zimna oraz hałasu. Wyraźnie źle się czują utrzymywane w ogrodowej wolierze w słotne dni.

 

 

Dorodna samica

W okresie zimowania temperatura powietrza w pomieszczeniu nie powinna spadać poniżej 10°C. Choć niektórzy hodowcy potrafią tak przyzwyczaić ptaki, że te znoszą nawet i niższe temperatury, to jednak nie polecam takich z nimi eksperymentów. Podobnie jak amadyna wspaniała (amadyniec) także łąkówka wspaniała to typowe dzieci słońca.

 

 

 

Para z młodym (z przodu)

Niektóre mutacje są dodatkowo bardzo wydelikacone, głównie przez chów wsobny (w bliskim pokrewieństwie). Łąkówki można utrzymywać w wolierach zewnętrznych od 15 maja do końca września. Klatka dla pary (najlepiej typu skrzynkowego z oświetleniem) powinna mieć wymiary min. 100 × 50 × 50 cm.

 

 

 

Samiec pilnujący wejścia do budki, w której jaja wysiaduje samica

Dymorfizm płciowy jest wyraźny, zwłaszcza u osobników nominatywnych. Samiec jest jaskrawiej ubarwiony – ma przede wszystkim najbardziej rzucającą się w oczy krwistoczerwoną (szkarłatną) pierś, która jednak uzyskuje ostateczne wybarwienie w wieku 1,5-1,8 lat (zaczyna się przebarwiać już w wieku około 2,5 mies.).

 

 

 

 

„Przysypiająca” samica – ptak w niezbyt dobrej kondycji

Z łąkówkami jest pewien problem. Otóż wielu hodowców uważa je za ptaki piękne, ale „śpiące”. Potrafią godzinami siedzieć w jednym miejscu, przysypiać i przejawiać apatię. Dość powiedzieć, że z powodu tak małej ruchliwości hodowcy będący jednocześnie akwarystami przyrównują je pod względem zachowania do … paletek (!). Bywa, że ptaki są zakażone np. grzybami z rodzaju Candida, stąd wskazana może być wizyta u lekarza weterynarii awiopatologa.

 

 

Podrośnięty młody oraz drugi – martwy

Pamiętajmy, aby nie żałować na wysokiej jakości karmę dla łąkówek. Dobre żywienie ptaków zapewnia im zdrowie i kondycję oraz lepsze wyniki hodowlane. W ich pobocznym menu nie może zabraknąć też sepii, wapna, węgla drzewnego, gritu. Czasem dobra jest darń z korzeniami traw, skiełkowane ziarno, kłosy dzikich traw itp. Nieodzowne są owoce i różnorodne zielonki, choć niektóre osobniki jedzą je nie zawsze chętnie.

 

Odmian barwnych łąkówek jest bardzo wiele. Niestety piękno niektórych z nich okupione zostało spadkiem żywotności i problemów ze zdrowiem i w rozmnażaniu

Osobniki rodzicielskie powinny mieć ukończone co najmniej 1,5, a najlepiej 1,8 roku życia. Najlepiej jest jeśli ptaki dobiorą się w parę samoistnie z grona młodych, niespokrewnionych ze sobą osobników. Papugi te dobrze znoszą również kontrole budki, która powinna mieć wymiary 20 × 20 × 25–30 cm (większe budki też wchodzą w grę), z otworem o średnicy około 6 cm. Jej dno wyściełamy warstwą trocin z drzew liściastych, wymieszanych z lekko wilgotnym torfem.

 

Samica – skromniejsze, nie tak jaskrawe, ale równie piękne ubarwienie

Samica składa zwykle 2–6 jaj (co drugi dzień), które następnie wysiaduje sama przez 19–21 dni. Pisklęta pokryte są białym puchem. Obrączkujemy je w 9.–10. dniu życia. Młode opuszczają budkę po mniej więcej 30 dniach (są bardzo płochliwe) i przez dalsze dwa tygodnie są dokarmiane, głównie przez samca. Ten ostatni może w pewnym momencie zacząć wykazywać wobec nich (zwłaszcza samczyków) agresję.

 

 

Samiec żerujący na podłodze klatki

Bywa, że samica źle wysiaduje jaja lub są one permanentnie niezapłodnione. Czasami potomstwo jest zbyt szybko wyganiane z budki, a pobudzona samica szykuje się do kolejnego lęgu (wtedy zestawiamy budkę na dno i zdejmujemy z niej dach) lub, co gorsza, zaczyna wyskubywać młode pozbawiając je piór w mniejszej lub większej ilości.

 

 

 

Łąkówki turkusowe

Łąkówki podlegają obowiązkowi rejestracji. Obrączka o średnicy 4,0 mm. Wyhodowano szereg mutacji barwnych, m.in. szekowatą, żółtą, lutino, morską, niebieską, ino, palid, opalową, cynamonową i wiele innych. O chowie i rozmnażaniu pokrewnego gatunku – łąkówki turkusowej (Neophema pulchella), pisałem tu: Łąkówka turkusowa. Chów i rozród

 

Efekt dużej woliery

W dużych wolierach ryżowce gniazdują bardzo intensywnie, tak samo jak zeberki, mewki i inne

Z moich obserwacji jednoznacznie wynika, że duża woliera ma kolosalny wpływ na rozród ptaków. Jeśli tylko jest ona należycie przestronna i odpowiednio urządzona, a ptaki mają zapewniony optymalny dobrostan (żywienie, osłonięcie od wiatru i opadów, dużo miejsc do gniazdowania, odpowiednio dobrani współmieszkańcy itp.), wówczas wyniki w lęgach są nieporównywalnie lepsze niż w klatkach.

 

 

Piękna, przestronna, dobrze oświetlona woliera zewnętrzna z niewidoczną tu częścią zabudowaną

Jest to, moim zdaniem, tzw. efekt dużej woliery. Tu wszystko przebiega inaczej niż w klatce. Zachowanie ptaków jest zgoła odmienne – chętniej i szybciej dobierają się w pary, intensywnie tokują i kopulują, z zapałem ścielą gniazda itp. Życie w dużej wolierze po prostu wrze i można to zauważyć już w niedługim czasie po jej zasiedleniu.

 

 

Jedna z budek ryżowców – 7-8 młodych to nie rzadkość

Bądźmy świadomi faktu, który potwierdza większość hodowców, że im większa woliera, tych lepsze wyniki hodowlane. W niniejszym wpisie przedstawię zdjęcie dużej, zbudowanej niedawno  woliery kolegi, przeznaczonej dla drobnych gatunków ptaków, głównie z rodziny astryldów. Na innych zdjęciach pokażę albo po prostu szczęśliwe ptaki, albo ich jakże liczny, dorodny przychówek.

 

 

Astryldy trzcinowe w wolierach czują się i lęgną bardzo dobrze

Dlaczego tak się dzieje? Może dlatego, że ptaki są wylatane, mają mnóstwo przestrzeni, czyli warunki bardziej zbliżone do naturalnych niż w klatkach, nawet tych największych. Nie raz obserwowałem jak ptaki, które zawodziły w lęgach, nie wyprowadzały młodych w klatce po przeniesieniu do woliery lęgły się na potęgę. Może to słońce, wiatr i woda tak na nie działają 🙂

 

 

Amadyny ostrosterne dopiero przybyły i jeszcze nie zagniazdowały

O amadynkach długosternych, czyli amadynach ostrosternych można na blogu przeczytać tu: „Amadynka długosterna”

Nie raz byłem świadkiem jak sparowane ptaki marnowały w klatce lęg za lęgiem (składanie jaj czystych, złe wysiadywanie, niekarmienie młodych, wyrzucanie ich z gniazda itp.), a po wpuszczeniu do woliery stawały się troskliwymi rodzicami.

 

 

O astryldach trzcinowych, czyli kransnogonkach oliwkowych można na blogu przeczytać tu:
„Astryld trzcinowy.1” i tu: „Astryld trzcinowy.2”

Ten gatunek potrafi być akurat kapryśny i w wolierze i w klatce i duży wpływ na jego samopoczucie ma pogoda, osłonięcie woliery przed wiatrem, opadami itp.

 

Papuziki czerwonogłowe uwiły gniazdo w wiszącym kokosie

Przy okazji niniejszego wpisu zachęcam wszystkich do przeczytania wpisu o tym, czym jest para lęgowa ptaków. Tu link:
„Para lęgowa. Co to takiego?”

Papuziki także dobrze gniazdują w wolierze, ale duży wpływ na to ma pogoda i wcześniejsza aklimatyzacja ptaków.

 

 

Para lęgowa białych ryżowców. W małej wolierze często rozmnaża się tylko para dominująca, ptaki nawzajem podkradają sobie materiał na gniazdo itp.

Oczywiście również w wolierze zewnętrznej lub wewnętrznej, choćby była największa i najlepiej urządzona dochodzi nierzadko do niepowodzeń w lęgach. Ptaki są bowiem różne, często wydelikacone przez lata hodowli w niewoli, selekcji na określone cechy itp. Niemniej statystycznie rzecz biorąc wszystkie niepowodzenia w lęgach zdarzają się tu znacznie rzadziej niż w klatkach.

 

 

Pisklęta zeberek. Gatunek ten to wręcz symbol ptasiego hobby, ale rozród niektórych odmian wystawowych jest często problemowy

Pamiętajmy, że ptaki do hodowli w wolierze muszą być odpowiednio przygotowane i zaaklimatyzowane. Do woliery przenosimy je zwykle po 15 maja przy ustabilizowanej, ciepłej pogodzie. Jedni zabierają swoich podopiecznych na zimowanie z końcem września, inni października, a nieliczni przeznaczają dla nich zewnętrzne ogrzewane i oświetlone pomieszczenia – najczęściej dobudówki do macierzystej woliery.

 

 

 

Sebrytka. Rozród naturalny

Para lęgowa sebrytek odmiany srebrnej – kogutek oczywiście z przodu

Jak pisałem w części pierwszej, poświęconej zagadnieniom pochodzenia rasy i zasadom chowu, masa ciała sebrytki to tylko 250-500g. Poniżej przedstawię zdjęcia z przebiegu rozrodu mojej pary oraz napiszę o problemach z tym związanych. Wskażę także na możliwe zagrożenia i przyczyny niepowodzeń w lęgach tych uroczych kurek.

 

 

Gniazdo w przewróconej na bok dużej plastikowej doniczce z jajami

W wielu publikacjach można przeczytać, że kury tej rasy dość niechętnie siadają na jajach. Ja tego potwierdzić nijak nie mogę. Wiosną jedna z moich kurek po zniesieniu partii jaj (kilkunastu) natychmiast rozpoczęła ich wysiadywanie. W ślad za nią usiadła na jajach druga. Niestety w tym samym gnieździe, co doprowadziło do rozbicia części jaj.

 

 

Kurka pilnie wysiadująca jaja

W małych, kameralnych wręcz „hodowlach”, jak moja należy zatem albo mieć więcej kurek i porządny kurnik z wieloma celami gniazdowymi, albo tylko parę ptaków. Jednak wówczas może się zdarzyć, że kogut jest nadpobudliwy i męczy kurę częstymi próbami kopulacji. U mnie, na szczęście, tak nie było. Innym rozwiązaniem jest odizolowanie siedzącej kwoki od współplemieńców.

 

 

W chwilach stresu samica siedzi na jajach niespokojnie i często je rozrzuca

Moje obserwacje rozrodu sebrytek oparte są na parze ptaków. Kurka siedzi na jajach bardzo wytrwale. Schodzi z nich tylko na krótki czas celem posilenia się. Kogut w tym czasie praktycznie nie opuszcza partnerki na krok, a jeśli już to na krótkie chwile. Często przywołuje ją charakterystycznym głosem, gdy znajdzie coś smakowitego. Kurka jednak nie reaguje – instynkt każe jej bowiem ogrzewać jaja.

 

 

Kogutek stojący na straży bezpieczeństwa kurki, gniazda i jego zawartości

Inkubacja jaj (wymagana temperatura to 37.7-38°C) trwa około 20 dni. Kurka może wysiedzieć około 8 jaj i tyle też jej podłożyłem. Niestety w wyniku przepychanek z rywalką szybko zostało ich pięć. W okresie składania jaj należy je odbierać, znaczyć w kolejności zniesienie (poprzez napisanie cyfry ołówkiem na skorupce) i przechowywać w chłodnym, przewiewnym miejscu.

 

 

Pierwszy kurczaczek już obeschnięty, ale reszta jaj jeszcze nienaruszona …

Należy zadbać o odpowiednie gniazdo. Jeśli nie jest ono dość głębokie lub niezabezpieczone choćby niewielkim progiem, to jaja mogą łatwo się z niego wyturlać (np. przy wychodzeniu samicy, wtargnięciu innego osobnika itp.). Czasem kurka je wtoczy z powrotem, a czasem nie. Dobra konstrukcja gniazda, to mniejsze straty jaj.

 

 

Kurczęta są urocze – puchate, kochane kulki

Pisklęta powinny wykluć się mniej więcej w tym samym czasie. Jednak jeśli w początkowym okresie podkładaliśmy do gniazda jakieś dodatkowe jaja (bo akurat niektóre zostały rozbite), a kurka już rozpoczęła wysiadywanie, to między kurczętami mogą być nawet 1-2 dni różnicy. Najdalej na trzeci dzień od wyklucia się pierwszego młodego kura schodzi z pozostałych jaj.

 

 

Trzy młode pomyślnie się wylęgły, więc czas na żerowanie

Są one zwykle niezapłodnione lub z zamarłymi zarodkami. W czasie inkubacji ważne jest zapewnienie kwoce spokoju. Szczególnie gryzonie mogą niepokoić ją w nocy. Oczywiście dostęp jakichkolwiek drapieżników musi być całkowicie wyeliminowany, inaczej możemy być pewni zniszczenia lęgu.

 

 

 

 

Kurczęta są ruchliwe i mają spory apetyt, a ich wychów jest taki sam, jak u innych ras kur

Na grzebieniu piskląt kogutków daje się zauważyć niewielki kolec, stąd łatwo jest odróżnić płeć po wylęgu. Początkowo młode jedzą z ochotą komercyjną paszę dla kilkudniowych kurcząt, gotowane na twardo i posiekane jajko, sztuczne jajko dla ptaków egzotycznych, drobno posiekaną zielonkę itp. Należy zapewnić im stale świeżą wodę do picia.

 

 

Zarówno młodym, jak i matce najbardziej smakowało posiekane, ugotowane na twardo jajo kurze

Obserwacje naturalnych lęgów u sebrytek to dla hodowcy czysta przyjemność. Kura jest niezwykle troskliwa wobec młodych, broni je i odstrasza każdego intruza (dziobie także zbliżającą się rękę). Kogut jest także bardzo łagodny i opiekuńczy tak wobec samicy, jak i młodych. Od czasu do czasu zdarza się jednak, że pokazuje dziobem tym ostatnim, gdzie jest ich miejsce w hierarchii rodziny.

 

 

W ogrodzie sebrytki nie czynią zbyt wielu szkód pod warunkiem, że jest ich niewiele

Jeśli tylko jest to możliwe kurkom należy umożliwiać jak najwięcej ruchu poza zagrodą. U mnie ptaki mają swobodny dostęp do całej działki, gdzie z upodobaniem przeszukują teren w poszukiwaniu naturalnego pokarmu. Jest to widok iście przepiękny, który polecam każdemu miłośnikowi drobiu ozdobnego i nie tylko.

 

 

 

Cała rodzinka sebrytek w swojej zagródce

O zasadach chowu i pochodzeniu sebrytek można przeczytać tu:

„Sebrytka. Chów”

 

 

 

 

A tu jeszcze podaję link do filmiku zamieszczonego na moim kanale YT:

Sebrytka. Chów

Kogut i dwie kurki w klatce – pióra ogonowe są równej długości u obu płci

Sebrytki to druga co do wielkości najmniejsza na świecie rasa kur. Pierwszą jest pochodząca z Malezji serama (masa ciała waha się od 250-500g). Wszystkie zaś rasy kury domowej (Gallus gallus domesticus) pochodzą od kura bankiwa (Gallus gallus), którego udomowiono  4000 lat p.n.e. i który w warunkach naturalnych zamieszkuje północno-wschodnie Indie i południowo-wschodnią Azję.

 

 

Sebrytki chętnie korzystają z wybiegów i szybko uczą się reagować, np. na dźwięk otwieranej zagrody/klatki

Rasę tę, należącą do grupy bantamek lub karzełków właściwych, wyhodował ok. roku 1800 Anglik sir John Sebright (1767–1846). Od jego nazwiska nazwano ją w jęz. angielskim: Sebright. Efekty krzyżówek wielu ras kur hodowca ten doskonalił przez trzydzieści lat. To co szczególnie zwraca uwagę u sebrytek to małe rozmiary ciała i charakterystyczne łuskowane upierzenie (każde pióro ma zwykle czarne obramowanie).

 

 

Zielonki i bezkręgowce mają zbawienny wpływ na zdrowie i dobrostan sebrytek

Co ciekawe, u rasy tej brak jest typowego dymorfizmu płciowego, gdyż koguty nie mają charakterystycznego dla samców upierzenia – brak jest u nich wydłużonych piór na szyi, grzbiecie, siodle oraz w ogonie. Osobniki obydwu płci są zatem upierzone identycznie. Samicze upierzenie kogutów  jest cechą uwarunkowaną genetycznie, ograniczoną płcią i wymagającą obecności androgenów.

 

Pomieszczenie dla sebrytek powinno być dobrze osłonięte i zabezpieczone przed dostępem m.in. gryzoni

Srebrytki są ponadto nosicielami mutacji  powodującej, że tkanka skóry może konwertować wyjątkowo  duże ilości androgenów w estrogeny, czyli hormonów płciowych męskich w żeńskie. Spowodowało to, że kury te są szeroko wykorzystywane w instytutach naukowych na całym świecie do badań nad hormonami płciowymi. Najlepiej chowają się w większych wolierach lub w pomieszczeniach z obszernymi wybiegami.

 

Na zdjęciu osobniki odmiany srebrzystej łuskowanej, przy czym jedna z kurek jest jaśniejsza

Inne cechy budowy morfologicznej rasy to m.in.: niemal pionowo ku dołowi opadnięte skrzydła, wysoko noszona, uwypuklona pierś, lekko odgięta do tyłu szyja i nieopierzone kończyny. Sebrytki potrafią odbić się na wysokość 1,5 m i przelecieć krótki dystans. Są niestety mało odporne na chorobę Mareka (MD) – schorzenie nowotworowe, wywołane przez herpeswirus.

 

Sebrytki bardzo aktywnie przeczesują teren w poszukiwaniu smakowitych kąsków

Grzebień u koguta jest znacznie większy (u kury niepozorny i mało widoczny), różyczkowy, o delikatnym ząbkowaniu, zwężający się ku tyłowi w tzw. kolec. Wyróżnia się dwie główne, łuskowane odmiany sebrytek – srebrzystą i złocistą. Oprócz nich powstały także inne: cytrynowa, biała, wielbłądzia (chamois), niebieska oraz srebrzysta i złocista z niebieską obwódką piór.

 

 

Kura znosi do maksymalnie 80 jaj w roku o masie ok. 30 g

Masa ciała kury to około 500, a koguta około 600 g. W rozrodzie bardzo ważny jest staranny dobór osobników rodzicielskich, najlepiej pochodzących z renomowanych hodowli, w których skrupulatnie przestrzega się wzorca rasy oraz zapobiega kojarzeniom krewniaczym. Jeśli zaś kupujemy jaja do wylęgu, to także tylko ze sprawdzonych źródeł.

 

 

Kogut – widać różyczkowy grzebień zwężający się ku tyłowi w tzw. kolec

Sebrytki to kurki bardzo dekoracyjne, o dostojnym wyglądzie i żywym temperamencie. Są łagodne wobec siebie (koguty są bardzo opiekuńcze wobec kurek) i ufne w stosunku do człowieka. Kurki jednak dość  niechętnie siadają na jajach (w roku każda może ich znieść do 80 szt.). Ich inkubacja trwa ok. 20 dni. Na grzebieniu piskląt kogutków daje się zauważyć niewielki kolec, stąd łatwo jest odróżnić płeć po wylęgu.

 

 

Wzorzec rasy określa idealny kolec jako równy 1/3 długości grzebienia. Ten zaś nie może być szerszy od głowy

Z pomocą fachowca – lekarza weterynarii awiopatologa pisklęta należy poddawać szczepieniom ochronnym, co najlepiej uchroni je przed chorobami zakaźnymi. W żywieniu sebrytek wykorzystuje się rozmaite ziarna zbóż oraz gotowe mieszanki dla kur. Wskazane są także dodatki w postaci zielonek, darni, warzyw liściastych, niewielkich ilości białego twarogu, gotowanego ryżu, jajka, makaronu itp.

 

 

Tu jeszcze wstawiam dwa filmiki z mojego kanału na YT, obrazujące moje trzy sebrytki odmiany srebrzystej łuskowanej:

Rozele roku 2018

Rozela białolica to jeden z najpopularniejszych gatunków średniej wielkości ptaków w polskich hodowlach – tu odmiana lutino i pastel

W dzisiejszym wpisie chciałem zwrócić Państwa uwagę na piękno różnych gatunków rozel – średniej wielkości papug australijskich. Są to ptaki bardzo atrakcyjne pod względem zarówno barwy upierzenia (wyhodowano dziesiątki odmian barwnych), ciekawych zachowań i łatwości pielęgnacji, jak również  nietrudnego zwykle rozrodu, dającego hodowcy bardzo wiele satysfakcji.

 

 

Para rozeli królewskich odmiany niebieskiej

O chowie i rozmnażaniu rozeli białolicej pisałem wcześniej tu:
„Rozela białolica. Chów i rozmnażanie”

O rozeli pomarańczowej zwanej adelajdzką pisałem wcześniej tu:
„Rozela pomarańczowa, czyli adelajdzka”

 

 

 

Rozele adelajdzkie w czasie pierzenia – samica u góry

O rozrodzie rozeli białolicej i królewskiej pisałem wcześniej we wspólnym wpisie tu:
„Rozela białolica i królewska. Rozród”

 

 

 

 

 

 

Para lęgowa rozeli królewskich

Z przodu dorodny tegoroczny młody odmiany niebieskiej

Rozele królewskie – para odmiany szekowatej

Wśród rozeli królewskich nie brakuje też mieszańców wewnątrzgatunkowych, o rozmaitej kolorystyce upierzenia

Rozela czarnogłowa, czyli barnard czarnogłowy

 

Rozele królewskie dobrze zimują w grupie

Każdy miłośnik rozel znajdzie dla siebie odpowiedni wariant barwny – tu odmiana niebieska

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Para rozel królewskich z młodym (w środku) odmiany niebieskiej

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozela królewska odmiany szekowatej

Rozele są nierzadko płochliwe i dlatego najlepiej czują się i rozmnażają w większych wolierach

Rozele to ptaki odporne na zimno i bardzo wdzięczne, choć nierzadko lęgi bardzo rozczarowują hodowcę …

 

Piękna samica rozeli adelajdzkiej w czasie pierzenia

 

 

„Cukrówka” (Streptopelia risoria). Rozwój piskląt

Moja para cukrówek z sezonu 2018 – samiec z przodu

Ten niezwykle uroczy, wdzięczny i sympatyczny ptak nie występuje, jak wiadomo w przyrodzie, lecz powstał w wyniku krzyżówek (patrz link na końcu wpisu). We wpisie niniejszym chciałbym Państwu przedstawić nieco faktów z behawioryzmu ogólnie gołębiowatych (Columbidae), a na zdjęciach – swoją tegoroczną parę i rozwój ich młodych.

 

Samica karmiąca młode

Dobrze dobrane osobniki rodzicielskie zwykle nie sprawiają kłopotów podczas lęgów. U mnie szczególnie często zdarzało się, że jeden (najczęściej) z młodych wypadał z gniazda i ginął, o ile w porę nie nadeszłą pomoc z mojej strony. Powodem tego może być zbyt małe i płytkie gniazdo, stres, nieostrożni rodzice (zwłaszcza młodzi), a także buszujące wokół młode z poprzedniego lęgu.

 

Samiec z młodym na gnieździe

Po wykluciu się piskląt rodzice z reguły wyrzucają część lub całe skorupki z gniazda nie zjadając ich. Opieka z ich strony jest najintensywniejsza przez pierwsze 7-8 dni życia młodych, kiedy to są one przez cały czas ogrzewane i karmione zarówno w dzień, jak i w nocy. Dorosłe często „biją” skrzydłami w rękę hodowcy dokonującego przeglądu gniazda, inne nie reagują wcale lub wykazują tylko lekkie zaniepokojenie.

 

Pisklęta w wieku 1 i 2 dni – odmiany ciemne są mają znacznie gęstszy puch w porównaniu z odmianami jasnymi (głównie białymi i albinosami)

Generalnie do wieku 10-12 dni (a najlepiej znacznie wcześniej) pisklęta można przekładać do innych gniazd. Później może okazać się to ryzykowne i doprowadzić do odrzucenia obcych młodych, ich zranienia lub nawet śmierci. Młode także (zwykle między 10 a 25 dniem) przejawiają zachowania obronne – przy zbliżaniu ręki unoszą się na nogach, „jeżą” pióra/pałki i z otwartym dziobem „kąsają” intruza. Potem odruch ten zanika.

 

Pisklę w wieku 3 dni

Pisklę w wieku 6 dni

Na krótko przed opuszczeniem gniazda  odruch ten zanika. Początkowo pisklęta żywione są tzw. mleczkiem, czyli bogatą w substancje odżywcze, serowatą wydzieliną warstwy komórek nabłonka wola (pod wpływem prolaktyny wypełniają się one tłuszczem, a następnie złuszczają).

 

Dorosły ptak nawołuje je cichym gruchaniem, a następnie chwyta dziób pisklęcia tak, że wchodzi on głęboko do jego gardła. Teraz następuje bierne przesunięcie treści pokarmowej z żołądka do przełyku bez odruchów wymiotnych (regurgitacja).

 

Pisklę w wieku 9 dni

 

 

„Cukrówki” to troskliwi rodzice, ale to tylko instynkt. Gdy odbierzemy im młode zupełnie się tym nie przejmują, nie próbują ich szukać i jak gdyby nigdy nic przystępują wkrótce do kolejnego lęgu. Również w przypadku, gdy jajo lub świeżo wyklute pisklę znajdzie się poza krawędzią gniazda (i jest nawet w polu widzenia) ptaki te, podobnie jak inne gołębiowate, nie podejmują żadnych prób przyciągnięcia dziobem zguby z powrotem do gniazda.

 

Młode w wieku 15 dni

Nie są to jednak ptaki kompletnie bezduszne. W przypadku, gdy młodziak będący w pałkach lub starszy wypadnie z gniazda na podłogę klatki/ woliery rodzice sfruwają do niego i kontynuują karmienie, co umożliwia mu przeżycie. Po opuszczeniu gniazda podloty są jeszcze przez kilka dni dokarmiane przez samca. Zdarza się, że żebrząc o pokarm są karmione przez inne, obce samce.

 

Rodzinna sielanka przy karmniku …

Generalnie młode między 3 a 5 tygodniem życia młode żebrzą o pokarm u każdego gołębia, który znajduje się w ich najbliższym sąsiedztwie. Branie w ręce osobników, które jeszcze nie latają ma wpływ na ich późniejszy behawioryzm. Stają się one przez to jeszcze bardziej łagodne i ufne wobec człowieka.

 

 

Samica odmiany standardowej – zbliżenie

„Cukrówki” są powszechnie uważane za ptaki łagodne i towarzyskie. Tak oczywiście jest, ale zachowanie ptaków odbywających lęgi może wykraczać poza ten schemat.  U mnie np. para generalnie nie zwracała uwagi na mewki mające w budce jajka, a potem pisklęta, choć czasami leniwie odganiała dorosłe osobniki z żerdki lub z karmnika.

 

Młody w wieku 7 dni

Gdy jednak młode mewki wyleciały z gniazda „cukrówki” od razu się na nie rzuciły próbując je zadziobać. Podobna sytuacja miała miejsce, gdy na chwilę wpuściłem do niedużej wolierki z nimi samca przepiórki chińskiej. Aż trudno było uwierzyć, że te łagodne z natury gołąbki mogą być tak agresywne. W porę zdołałem zapobiec tragedii …

 

 

Samiec odmiany szekowatej z młodym w wieku ponad 3 tygodni

O „cukrówkach” pisałem wcześniej tu:

„Cukrówka”

Mewka japońska (Lonchura striata f. domestica). Idzie złe?

Dawniej mewki bezwzględnie uchodziły za ptaki nadzwyczaj łagodne, towarzyskie i bardzo płodne

Tym razem „widmo hodowlanego zła” (lub raczej parahodowlanego) padło na mewki japońskie. Już wyjaśniam o co chodzi. Otóż dawniej (jeszcze z 10 lat temu) ptaki te miały zgoła odmienny behawioryzm i sukcesy w lęgach. Pamiętam swoje pary, które odchowywały bez problemu po 6-7 młodych. Tak, płodność mewek była zadziwiająco wysoka, a przy tym dość wyjątkowo zdarzały się u nich jaja niezapłodnione.

 

 

Samiec z dwoma podlotami

Także zachowanie omawianych ptaków było dawniej inne. Przede wszystkim były one zdecydowanie bardziej łagodne i przyjacielskie wobec tak pobratymców, jak i innych gatunków oraz niewątpliwie troskliwsze wobec potomstwa. Te szczególne cechy mewek uległy dziś, moim zdaniem,  mniejszemu lub większemu stępieniu.

 

 

U mewek japońskich dymorfizm płciowy praktycznie nie występuje – tu samica od pary z samcem ze zdjęcia powyżej

W wyniku rozmaitych krzyżowań, hodowli na linię, w bliskim pokrewieństwie itp. powstało mnóstwo tzw. przerasowionych osobników. Te zaś nie są już tak pokojowo nastawione. Bywa, że są zadziorne i mniej lub bardziej agresywne. Może jeszcze nie ma tu jakiegoś wielkiego dramatu, ale przypadki agresji są zdecydowanie częstsze. Dobry obserwator bez trudu to dostrzeże i wyciągnie wnioski.

 

 

Dawniej tak liczne lęgi mewek to była codzienność

Ponadto znacznie osłabła płodność gatunku. Tak, kiedyś mewkom wystarczało zawiesić po prostu budkę i lęgi trwały w najlepsze. Mało tego, składały się one często z 5-7 młodych i takie przypadki nie należały do rzadkości. Na zniesienie jaj nie trzeba było długo czekać, a 3-4 lęgi w roku to był standard. Dziś, zwłaszcza ptaki wystawowe są opieszałe w lęgach, czasami na zniesienie jaj czeka się miesiącami, a gdy już się pojawią to bywa, że są wszystkie lub większa ich część niezapłodnione. Ewidentnie coś w hodowli tego gatunku poszło lub idzie nie tak …Na dodatek wiele hodowli jest nękanych przez wirusy.

 

 

Mewki były i nadal są wykorzystywane jako przybrani rodzice (tu dla amadyny wspaniałej)

W tym sezonie dostałem „rasowego” samca i dwie samice od hodowcy, który rozmnaża mewki z silnym nastawieniem na ich wygląd i barwę, importuje okazy z zagranicy, układa ścisłe plany kojarzeń itp. Pokrojowo ptaki były bardzo ładne. Wpuściłem je wszystkie trzy do obszernej klatki. Dwa miesiące nie działo się zupełnie nic – mewki owszem, wchodziły do budki, ale tylko po to, aby spędzić w niej noc.

 

 

Pisklęta oraz 3 niezapłodnione jaja w gnieździe

Wreszcie oddałem koledze dwie samice, a do samca postanowiłem dokupić klasyczną, „nierasową” partnerkę. Nie było to łatwe, bo ogłoszeń tzw. zwykłych mewek jest mało, na giełdach też jest ich niewiele, a hodowców jak na lekarstwo. Wreszcie, po wielu trudach, zakupiłem starszą, rudą samiczkę od hobbysty, który od lat trzyma mewki w tzw. starym typie, czyli klasyczne, bez nijakiej domieszki krwi osobników wystawowych.

 

Pisklęta w wieku 3-4 dni

Ptaki od razu przypadły sobie do gustu i po tygodniu samica złożyła pierwsze jajo. Doniosła jeszcze cztery, ale niestety wszystkie były niezapłodnione. Ech, ten przerasowniony samiec – pomyślałem zerkając złowrogo na domniemanego winowajcę. Jednak ptaki szybko podjęły drugi lęg, z którego odchowały się dwa młode – oba albinosy.

 

 

Pisklęta w wieku 10-11 dni

No wreszcie! Cieszyłem się jakbym odchował co najmniej wróbliczki lub katarzynki. A pomyśleć, że kiedyś mewki uchodziły za wyjątkowo łatwe w rozmnażaniu, hodowcy z większym stażem wręcz gardzili nimi, nazywali pogardliwie ptasimi chwastami lub wróblami. A dziś? Dziś znaleźć hobbystę, który ma ptaki w starym typie nie jest łatwo, ale tacy jeszcze są – trzeba szukać …

 

 

Pisklęta w wieku 17-18 dni

O mewkach japońskich pisałem wielokrotnie na blogu:

„Mewka japońska”

„Mewka japońska. Rozwój piskląt”

„Mewka japońska. Powstanie i selekcja”

„Mewka japońska. Imprinting”

Gołąbek prążkowany (zebrowany, paskowany) (Geopelia striata)

Para lęgowa – samiec po lewej

Ten uroczy ptak, którego nazwa w jęz. angielskim brzmi: Zebra dove lub Barred ground dove w naturze występuje w Azji (na Półwyspie Malajskim i w Indonezji). Introdukowano go jednak w wielu innych rejonach świata, np. na Hawajach, Filipinach, Mauritiusie, w Tajlandii, Laosie i inne. Dorasta do około 22 cm.

 

 

Smukłe, wydłużone, obficie prążkowane ciało z długim, wąskim ogonem to cechy omawianego tego gatunku

Ubarwienie ciała to różne odcienie brązu i szarości, Widoczne jest charakterystyczne ciemne prążkowanie po bokach ciała. Pierś jest jednolicie jasnobrązowa (czasami, tak jak i niekiedy podbrzusze wpada w różowawy, bądź miedziany odcień). Wokół oczu i ku nasadzie dzioba widnieje delikatny, wąski, błękitny rysunek. Ciało jest wysmukłe z długim, wąskim ogonem.

 

 

Samiec charakterystycznie grucha – miękko i donośnie

Dymorfizm płciowy praktycznie nie występuje, ale jasnobrązowa pierś u samicy jest węższa, a prążki głębiej na nią nachodzą. Samiec ponadto grucha (miękko i donośnie), a skóra wokół oczodołów w okresie godowym staje się niekiedy jasnoczerwona. Najlepiej ptaki te chowają się w zarośniętych wolierach. Są bardzo towarzyskie i łagodne, stąd można je trzymać z wieloma innymi gatunkami (z wyjątkiem innych gołębi). Choć znoszą dobrze polskie zimy to jednak zalecam zimować je w pomieszczeniu z dodatnią temperaturą powietrza.

 

Część twarzowa głowy jest jaśniejsza i ma niebieski, wąski rysunek

Na gniazdo gołąbek prążkowany wybiera zwykle koszyczki lęgowe, choć nie zawsze. Moja para zawsze gniazdowała w budce z 3 cm progiem z przodu. Ptaki wybierają na gniazda także rozmaite platformy. Niepowodzenia w lęgach nie są rzadkie. Często jaja są niezapłodnione, rodzice źle je wysiadują lub nie karmią młodych. Bywa, że w kolejnych sezonach wyniki hodowlane są krańcowo odmienne.

 

Dobrze widoczna jasnobrązowa pierś dorosłego osobnika

Najlepsze pary uzyskuje się z niespokrewnionych ze sobą osobników, którym pozwolono na swobodny wybór partnera lęgowego. Inaczej hodowca z pewnością przeżyje wiele zawodów. Źle dobrane ptaki często marnują lęgi. Częstym problemem jest także znaczne osłabnięcie samicy po złożeniu jaj (nierzadko tylko jednego). Preferencyjnie zatem należy podawać ptakom preparat wapniowy.

 

 

Para żerująca na dnie woliery

Jeśli wszystko idzie korzystnie, wówczas samica składa 2 białe jaja, które oboje rodzice wysiadują przez około 14 (bywa, że 17) dni (samiec w dzień, a samica w nocy). Obrączka dla piskląt ma nr 4,5 mm. Młode (są znacznie ciemniej ubarwione) po dwóch tygodniach opuszczają gniazdo (są dość płochliwe) i są karmione poza nim do 2 tygodni (przez samca, bo samica w tym czasie przygotowuje się do kolejnego zniesienia.

 

Dobrze widoczne prążkowanie u dorosłego osobnika

Gołąbek prążkowany zjada różnorodne ziarna, w tym proso, mieszanki dla astryldów i gatunków dzikich. Dodatkowo podawałem zielonkę w postaci gwiazdnicy pospolitej, ale ptaki nie za bardzo chciały ją jeść oraz sporadycznie owady. Niezbyt chętnie jedzą też warzywa (chyba, że gotowane) i owoce, choć można je do nich stopniowo przyzwyczaić, tak samo jak do gotowanego lub sztucznego jajka oraz ryżu.

Dziwonia ogrodowa (diwuszka, gil meksykański) (Haemorhous mexicanus). Rozród

Para gili meksykańskich – samiec z przodu

O chowie dziwonii ogrodowych, zwanych powszechnie przez hodowców także gilami meksykańskimi (nazwa w jęz. angielskim to: House Finch) pisałem wcześniej tu:

„Dziwonia. Chów”

Ptak ten może nie powala kolorystyką, ale niewątpliwie ma swój urok i jest wdzięcznym obiektem obserwacji.

Ładnie zbudowany samczyk

Gile meksykańskie gniazdują chętnie w otwartych gniazdkach dla kanarków, jak również w półotwartych budkach (bez dachu). Ważne jest, aby gniazdo było jakoś (choćby częściowo) osłonięte (np. sztucznymi roślinami, wiechciami traw i kwiatostanów suchych trzcin itp.) i zawieszone w ustronnym miejscu. Często ptaki te same budują gniazda, np. w gęstych krzewach, gałęziach, na ażurowych platformach z sianem itp.

Wybarwiający się młody samczyk

W naturze dziwonie ogrodowe wykorzystują wszelkie zakamarki architektoniczne (gatunek synantropijny), jak również zajmują opuszczone gniazda innych ptaków. Lęgi bardzo przypominają te u kanarków. Także jaja są podobne – niebieskawe z czerwono-brązowym nakrapianiem. Wysiaduje je samica przez około 13 dni. Ptaki wyprowadzają 2-3 lęgi w roku.

Pisklęta po zaobrączkowaniu

W lęgu, bez problemu, wykarmiane są zwykle 3-4 młode, ale bywa, że 5 lub nawet 6. U piskląt stosujemy obrączki o średnicy 3 mm. Młode już po dwóch tygodniach opuszczają gniazdo. Po usamodzielnieniu się należy oddzielić je od rodziców, gdy tylko samiec (nie każdy) stanie się wobec nich napastliwy, zwłaszcza w klatce.

Po prawej podlot po opuszczeniu gniazda

Wyhodowano szereg mutacji gili meksykańskich, np. Pheo, izabelowatą, żółtą itp. Zimowanie dziwonii najlepiej jest przeprowadzać w pomieszczeniu, w którym temperatura powietrza nie spada poniżej zera. Generalnie jednak są to ptaki odporne i żywotne, ale też dość płochliwe.

Samiec (z lewej) wydziobał pióra samicy (w środku) po wyprowadzeniu młodego (z prawej)

Warto pamiętać, że na obszarze Polski żyje dziwonia zwyczajna (Erythrina erythrinus). Gatunek objęty jest ścisłą ochroną gatunkową.

Lęgi kanarków 2018

Grupa kanarków żółtych w wolierze zewnętrznej

Wzorem roku ubiegłego zamieszczam wpis o tegorocznych lęgach kanarków w wolierze zewnętrznej. Ptaki przezimowały w niej znakomicie i wiosną z ochotą ruszyły z lęgami. Oto kilkanaście najlepszych, moim zdaniem, zdjęć z tego okresu 🙂

Polecam także ten wpis:
„Lęgi kanarków 2017”

 

 

Ta samica odchowała z pierwszego lęgu 3 młode

Klucie się piskląt to najbardziej ekscytująca chwila nie tylko dla rodziców, ale i dla hodowcy

Młodziaki niedługo opuszczą gniazdo

Zdarza się, że samica doskonale wysiaduje jaja, lecz słabo karmi młode

Samice niekiedy bardzo obficie moszczą gniazda dostępnym materiałem

Ta samica prawie wcale nie mościła gniazda – wystarczył jej jego filcowy wkład

Wierny samiec przy gnieździe swojej partnerki

Młode w czystym gnieździe – ja czyszczę je raz w tygodniu

Zadaszenie nad gniazdem zwiększa dobrostan wysiadującej jaja samicy i zapobiega jego zanieczyszczaniu odchodami innych ptaków

Kolor żółty to odwieczny symbol kanarków, ale dzisiaj to już zaszłość …

Kanarczęta dopominające się o pokarm

Samica spłoszona w nocy może zejść na dłużej z gniazda, co doprowadza do wychłodzenia jaj

Dobrze nakarmione młode

 

Na czas czyszczenia gniazda młode można rozłożyć w miseczce na papierowym ręczniku

Wiosna A.D. 2018

Para traszek zwyczajnych w oczku wodnym – samiec po prawej

Drodzy Czytelnicy bloga,

Z okazji Świąt Wielkiejnocy chciałbym życzyć Wam przede wszystkim zdrowia i bardzo udanego sezonu hodowlanego! Wkrótce na dobre wszelkie uśpione dotychczas życie rozbudzi się na nowo w naszych oczkach wodnych, a woliery i klatki na działkach i balkonach zapełnią się ptakami. Do oczek schodzą się już na gody traszki zwyczajne i żaby trawne.

 

Para astryldów trzcinowych przy swoim gnieździe w wolierze zewnętrznej – astryldy przenosimy na zewnątrz najwcześniej po 15 maja

Na pierwsze lęgi ptaków egzotycznych na wolnym powietrzu przyjdzie nam jeszcze poczekać. Niemniej już teraz w pomieszczeniach dla nich dokonujmy rychło niezbędnych przeróbek, udogodnień, napraw, wymiany żerdzi, podłoża, wieszajmy budki i gniazdka itp. Od wielu naszych działań w tym okresie zależeć będzie cały dobrostan ptaków, a tym samym wyniki w lęgach/odchowie młodych.

 

Wielu posiadaczy oczek wodnych wkrótce zacznie kupować do nich nowe ryby – pamiętajmy o dobrym źródle ich pochodzenia i właściwej aklimatyzacji

Tym z Państwa, którzy mają działki i ogródki przypominam o konieczności zadbania o wiszące na drzewach budki lęgowe dla dzikich ptaków – trzeba je oczyścić, być może coś po zimie przerobić lub nawet wymienić na nowe. Przy okazji wiosennych prac podglądajmy zawsze przyrodę wokół nas. Bez wątpienia bowiem pomoże nam to w wielu wyzwaniach hodowlanych i to nie tylko na nadchodzący sezon, ale i w przyszłości.

 

„Srebrzyk fiołkowy”, czyli Cyprinella lutrensis znakomicie nadaje się do chowu w zbiorniku zimnowodnym, jak i w oczku wodnym

Dla wielu hobbystów klasyczna akwarystyka nieco już spowalnia, aby za miesiąc, dwa przejść w stan letniego uśpienia. Wcale jednak nie musi tak być! Ja w domku na działce zalewam wkrótce 4 zbiorniki dla fauny i flory zimnowodnej. Warto brać ze mnie przykład i spróbować chowu, a nawet rozrodu krajowych gatunków ryb nieobjętych ochroną prawną (ciernik, słonecznica, itp.) lub uprawy roślin wodnych.

 

Jeszce chwila i zbudzone z zimowego odrętwienia żaby trawne zaczną swe gody w zbiornikach wodnych

Więcej o akwarystyce zimnowodnej pisałem tu:

„Akwarystyka zimnowodna”

Co do wiosennej pielęgnacji oczka wodnego, to szczegółowo opisałem ją tutaj:

„Oczko. Wiosna – co należy zrobić?”

„Wiosna w oczku wodnym”

 

 

Wiosenny zakwit glonów w oczku wodnym to zmora wielu jego posiadaczy

Warto przeczytać także mój tekst o roślinach w oczku wodnym wiosną.

„Rośliny w oczku wiosną”

oraz o godach żaby trawnej w oczku wodnym
„Żaby trawne. Gody”

 

 

 

 

Aleksandretta różana, różowopierśna, wąsata (Psittacula alexandri). Chów i rozród

Samiec aleksandretty różanej – szczegóły głowy

Ten piękny ptak pochodzi z południowej i południowo-wschodniej Azji (znanych jest kilka podgatunków) i w jęz. angielskim zwany jest Red-breasted Parakeet lub Moustached Parakeet. Przymiotnik „wąsata”  wziął się od czarnego rysunku z przodu głowy, między oczami, który przypomina niektórym „wąsy”. Jest to gatunek umiarkowanie płochliwy i niezbyt hałaśliwy, a przy tym stadny, o bardzo dobrze rozwiniętym behawiorze społecznym, ponadto spokojny i towarzyski.

 

Papuga ta osiąga długość 35 cm. Dożywa do 25 lat. Jest bardzo inteligentna i pojętna – trzymana od podlota w towarzystwie człowieka dobrze się oswaja i uczy wymawiać słowa. Można ją utrzymywać w obszernej klatce w domu. Jeśli mamy dużo czasu, jaki możemy poświęcić ptakowi, to możemy chować go pojedynczo, w innych przypadku – zawsze dwa osobniki.

 

Para ptaków – samiec z przodu

Dymorfizm płciowy jest bardzo dobrze zaznaczony, ale tylko u dorosłych osobników. Samiec ma przede wszystkim jaskrawy, czerwony dziób (u samicy jest on czarny). Jednak młode do mniej więcej ukończenia 2 lat przypominają wyglądem samicę i trudno z całą pewnością określić wcześniej ich płeć po wyglądzie (zaleca się tu badanie DNA lub endoskopię). Pożywienie stanowi mieszanka ziaren dla aleksandret oraz wszelkie warzywa i owoce.  Ptaki z upodobaniem obskubują gałęzie, np. wierzbowe.

 

Samica ma skromniejsze ubarwienia, a przede wszystkim czarny dziób

Ptak ten jest generalnie odporny na zimno i dobrze znosi nasze zimy w wolierze zewnętrznej pod warunkiem jednak, że ta jest dobrze osłonięta (zabezpieczenie od wiatru i opadu atmosferycznego), a najlepiej jeśli ma dobudowaną część zamkniętą (tzw. schron, w którym ptaki mają do dyspozycji żerdzie o grubszej średnicy i są zabezpieczone przed mrozem). Konstrukcja woliery powinna być metalowa, choć różnie to bywa z niszczeniem drewnianych jej części (zależy od osobnika).

 

Para dorosłych osobników – szczegóły głowy

Lęgi rozpoczynają się wiosną. Budka o wymiarach 30x30x50-60 cm może być zastąpiona odpowiedniej wielkości pniem. Otwór wlotowy o średnicy 8 cm. Samica dziobem przebudowuje wnętrze budki, a w razie potrzeby poszerza otwór wlotowy. Następnie składa od 2 do 5 jaj (mają białą skorupkę), które wysiaduje sama przez około 23 dni. W tym czasie jest troskliwie karmiona przez samca.

 

 

Aleksandretta chińska jest większa – tu samica

Młode opuszczają budkę po około 7 tygodniach. Dojrzałość płciową osiągają po ukończeniu 2-3 roku życia. Aleksandretta różana jest łudząco podobna do innego azjatyckiego gatunku, rodem z Chin i Tybetu, a mianowicie do aleksandretty chińskiej (Psittacula derbiana). Ta ostatnia jest jednak znacznie od niej większa i dorasta do około 50 cm.

Najlepsze zdjęcia ptaków i ryb w 2017 r.

Już opierzone młode rozeli białolicej, które niedługo opuszczą budkę lęgową

Dopominające się o pokarm pisklę amadyny czerwonogłowej

Pięknie ubarwiona (szek) samica rozeli krolewskiej

Para rozeli różanych – samiec z przodu

Kanarczęta w gnieździe

Samica akary z Maroni pilnująca złożonej na kamieniu ikry

Prawie odchowane już młode aleksandretty obrożnej

Rozmaite kanarki kolorowe w wolierze zewnętrznej

Para rozeli czarnogłowych, barnardów – samiec po prawej

Pięknie ubarwiony samiec pielęgnicy Meeka w pozie odstraszającej

Pisklęta ryżowca siwego w gnieździe

Samiec Aulonocara Calico – feeria barw

Samica gołąbka (aborygenka) długoczubego na gnieździe z młodym

Samiec (po prawej) i młode rozeli adelajdzkiej

Samica ogrzewająca pisklęta w gnieździe

Para aleksandret obrożnych z młodym (w środku)

Wysiadująca jaja samica kanarka odmiany consort

Pięknie ubarwiona odmiana barwna świergotek seledynowych (samica z lewej)

Para jordanelek florydzkich – samiec po lewej

Młode kanarczęta przy karmniku z ziarnem

 

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkich hobbystom samych radosnych chwil i wielu sukcesów hodowlanych w Nowym Roku!

Hubert Zientek

 

 

 

Aleksandretta obrożna (obroźna) (Psittacula krameri). Chów i rozród

Para z młodym – samiec po lewej, samica u góry

Ten przedstawiciel rodziny papugowatych (Psittacidae) zwany jest w języku angielskim Rose-ringed Parakeet lub Ring-necked Parakeet. Jego pierwotną ojczyzną jest środkowa Afryka i południowa Azja. Dorasta do 41 cm. Te piękne ptaki są długowieczne – w niewoli dożywają nawet ponad 20 lat. Często utrzymuje się je w wolierach zewnętrznych.

 

 

Pisklęta w wieku 5-6 dni

Nie wszyscy jednak hodowcy lubią aleksandretty obrożne z uwagi na wydawane przez nie hałaśliwe odgłosy – tym bardziej przenikliwe, im bardziej zestresowany jest ptak. Mimo to grono ich wielbicieli jest pokaźne. Obecnie znanych jest wiele odmian barwnych, m.in. żółta, niebieska, oliwkowa, biała, cynamonowa, cremino, lacewing, pallid, lutino, turkusową, szekowata oraz tzw. głowa-ogon. Ta ostatnia staje się coraz bardziej popularna także i w polskich hodowlach.

 

 

Pisklęta w wieku 12-13 dni

Ptaki te są mało wymagające, odporne na zimno i choroby, stadne (poza lęgami), hałaśliwe, inteligentne (szybko się oswajają i potrafią nauczyć się wymawiania niektórych słów), silne, napastliwe i agresywne (zwłaszcza samice), ale częstokroć także dość płochliwe i nerwowe. Mogą niszczyć drewniane elementy woliery. Nie nadają się do wspólnego utrzymywania z innymi gatunkami ptaków.

 

 

Pisklę w wieku 19 dni

Najlepsze dla aleksandret są woliery o metalowej konstrukcji. Możliwy jest całoroczny ich chów w wolierze zewnętrznej, o ile ma ona osłoniętą część wewnętrzną z żerdziami o większej średnicy lub zawieszona jest budka do nocowania. Ewentualnie mogą być utrzymywane w klatce o wymiarach dla pary co najmniej 150 × 70 × 150 cm. Jednakże chowu w takich warunkach osobiście nie polecam – to typowy mieszkaniec wolier.

 

 

Pisklęta w wieku 25-26 dni

Gatunek nie podlega obowiązkowi rejestracji. Obrączka o średnicy 7,0 mm. Samiec ma czarno-różową obrożę na szyi, która pojawia się jednak dopiero u dwuletnich osobników. Wśród papug aleksandretta obrożna odznacza się największym zasięgiem występowania w warunkach naturalnych z uwagi na liczne introdukcje i przypadkowe zawleczenia, m.in. w Europie Zachodniej, USA, Iranie, Turcji i Izraelu.

 

 

Pisklęta w wieku 32-33 dni

Lęgi przebiegają na ogół dobrze, ale wszystko zależy od właściwego dobrania się pary rodzicielskiej. Bywa, że pierwsze jaja są niezapłodnione lub składane na podłogę pomieszczenia zamiast w budce (widziałem raz samicę, która niosła pierwsze jajo do naczynia z wodą).

 

 

 

Młody w wieku około miesiąca

Wychowanie trzech młodych nie stanowi zwykle problemu, ale często para wyprowadza tylko jedno pisklę. Do pierwszego lęgu nadają się osobniki w wieku co najmniej 2,5, a najlepiej 3–4 lat. Konieczna jest budka lęgowa z wewnętrzną drabinką o wymiarach 30 × 30 × 60–70 cm i otworze wejściowym o średnicy 8 cm.

 

 

 

Para lęgowa z podlotami (dwa zielone po prawej)

Jej dno wysypujemy wiórkami z drzew liściastych z dodatkiem wilgotnego torfu. Dobrym miejscem na gniazdo jest też spory, wydrążony pień drzewa. Samica składa 2–6 jaj, które wysiaduje sama przez 22–24 dni. Pisklęta po dwóch tygodniach otwierają oczy, po sześciu opuszczają budkę i jeszcze przez kolejne dwa, trzy są dokarmiane przez rodziców poza nią.

 

 

 

Lilianki A.D. 2017

Piękna różowa samica odmiany rubino

Lilianka zwana także łąkówką liliową (Neopsephotus bourkii) jest cichą, spokojną, towarzyską i małą papugą australijską. Już kiedyś pisałem o tym gatunku na blogu, więc osoby zainteresowane proszę o kliknięcie na linki zamieszczone na końcu niniejszego wpisu. W tym roku (sezon 2017) lęgi lilianek zarówno u mnie, jak i u kolegów to jedno pasmo porażek. Niestety tak czasem bywa, a przyczyn niepowodzeń w rozrodzie jest zazwyczaj wiele. Każdy hodowca oczywiście stara się je eliminować, ale nie zawsze to się udaje …

 

Samiec odmiany standard

Moja obecna para lilianek odbyła w sezonie 2016 dwa udane lęgi, ale u kolegi (w sumie para wyprowadziła mu 7 dorodnych młodych). U mnie ptaki  jednak zawiodły na całej linii. Przystąpiły wprawdzie do lęgów i to nawet dwukrotnie, ale za każdym razem samica zniosła tylko 2 jaja. Były one co prawda zapłodnione, ale nie wylęgły się z nich pisklęta. Trudno dociec co było tego przyczyną. Być może coś straszyło samicę w nocy (lęgi odbywały się w dużej, obudowanej klatce ustawionej na wolnym powietrzu).

 

Odmiany barwne lilianek są dziś bardzo atrakcyjne

Prawdą natomiast jest fakt i pamiętać o tym powinien każdy hodowca, że zgrana para lęgowa (obojętnie jakiego gatunku ptaka) po przeniesieniu w inne miejsce może zachowywać się zgoła odmiennie i marnować lęgi. Niestety nie ma tu żadnej gwarancji na to, że ptaki takie będą także i u nas niezawodnie dalej wyprowadzały potomstwo. Sukces w ich rozrodzie zależy bowiem od wielu czynników, w tym zapewne od stresu jaki zwierzęta niewątpliwie przeżywają na skutek zmiany miejsca. Wielu hodowców mówi wtedy kolokwialnie, że ptaki muszą swoje odsiedzieć i nic na to zaradzić nie można …

 

Para lęgowa lilianek (samica na budce) – nie ma gwarancji, że w nowym miejscu ptaki będą się tak samo dobrze legły jak u poprzedniego właściciela

U innego z kolei kolegi samica od jego pary po zniesieniu drugiego jajka „zapadła” na nogi (obniżony poziom wapnia we krwi po zniesieniu jaja) i oczywiście cały lęg był nieudany. U drugiej znów pary samica siedziała twardo na jajach, które jednak były wszystkie niezapłodnione. I tak dwukrotnie. Tymczasem lato zleciało i nijakiego potomstwa kolega także się nie dochował. Nawet zmiany diety oraz partnerów lęgowych nie dały pożądanych rezultatów. Zwykle bowiem pełne zgranie ptaków także zabiera jakiś czas i bywa, że przystępują one do lęgu dopiero w kolejnym sezonie.

 

Lilianki lubią ciepło, ale w dobrze osłoniętej wolierze zewn. dają sobie doskonale radę

Trzeba też przyznać, że lilianki są dość wrażliwe na dłuższe spadki temperatury powietrza i słotę. Kolega w ostatniej chwili zabrał swoje ptaki do domu, gdy po jednej z nocy (koniec sierpnia) siedziały już skrzywione na dnie woliery (w pomieszczeniu ptaki odżyły). Pamiętajmy zatem, iż co prawda lilianki są odporniejsze od łąkówek (turkusowej, wspaniałej), ale tylko trochę. Woliera zewnętrzna dla nich musi być zatem dobrze osłonięta, jasna, z dostępem promieni słonecznych.

 

Lilianki to ptaki dość płochliwe

O chowie lilianek pisałem tu:

„Lilianka. Chów”

 

O rozmnażaniu zaś tu:
„Lilianka. Rozród”

 

Rozela białolica i królewska. Rozród

Para rozel królewskich – samiec z przodu

W mijającym właśnie sezonie lęgowym 2017 odchowy potomstwa u popularnych gatunków rozel – białolicej i królewskiej wypadły całkiem korzystnie (w przeciwieństwie do egzotycznej „drobnicy”, gdzie lęgi w wielu wypadkach były nieudane). Dlatego też wielu znajomych hobbystów uważa go za udany, choć i tu nie obyło się bez problemów (np. składanie niezapłodnionych jaj lub przypadki marnowania lęgów o czym poniżej).

 

 

Rozele królewskie – szeki (z prawej osobnik młody)

Mając powyższe na uwadze postanowiłem napisać kilka zdań, będących moimi spostrzeżeniami hodowlanymi w temacie rozrodu  w/w gatunków ptaków. Mam nadzieję, że okażą się one pomocne w zrozumieniu pewnych występujących tu kwestii. Wówczas, być może, lęgi staną się bardziej udane, a nasze zadowolenie z pięknego hobby wzrośnie  nieporównywalnie. Nic bowiem nie cieszy hodowcy tak, jak zdrowy i dorodny przychówek 🙂

 

Para rozeli adelajdzkich – samica po lewej

Mój kolega posiadał parę pięknych rozel pomarańczowych (Platycercus adelaidae), zwanych też adelajdzkimi [obecnie uważa się je za hybrydę (mieszańca) powstałego ze skrzyżowania rozeli królewkiej (P. elegans) i rozeli słomkowej, czyli żółtej (P. flaveolus) – w naturze znane są mieszańce pochodzące z krzyżówek pomiędzy tymi trzema gatunkami]. Niestety samica z niewiadomych przyczyn nagle padła wczesną wiosną po trzech latach pielęgnacji 🙁

 

 

Pisklęta rozeli białolicej w wieku około tygodnia

Dla osamotnionego samca hodowca dokupił wkrótce dorosłą samicę, ale rozeli królewskiej (P. elegans), gdyż akurat innej nie było. Ptaki niemal od razu przypadły sobie do gustu. Gdy tylko zawiesił budkę samica natychmiast w niej zniknęła (wyszła z niej na chwilę dopiero, gdy młode miały około dwóch tygodni). Odchowały się wówczas trzy dorodne młode. Lecz to nie koniec sukcesu, bowiem ptaki, niejako z marszu, zagniazdowały ponownie i wyprowadziły dwa młode.

 

Samiec rozeli adelajdzkiej (z prawej) wraz z trzema młodymi

A zatem pogratulowania godny duży sukces hodowlany, bo często rozele gniazdują tylko raz w roku. Inny problem to fakt, że nierzadko młode z drugiego lęgu są znacznie słabsze kondycyjnie, czasem obdarzone wadami rozwojowymi (np. wykrzywione kończyny, niemożność latania) i bywa, że wkrótce padają. Ponadto samica z reguły jest tak wymęczona lęgami, że aż serce się kraje, gdy się na nią patrzy (stąd niektórzy hodowcy pozwalają swoim ptakom tylko na jeden lęg w roku).

 

 

Pisklęta rozeli białolicej w wieku około dwóch tygodni

U drugiego z kolei znajomka zagniazdowała młoda para rozeli królewskich, lecz wszystkie z sześciu złożonych jaj były niezapłodnione. To częsty problem u wielu gatunków ptaków, którego przyczyny są złożone i nie łatwo jest je jednoznacznie wskazać. Inna za to para, tym razem rozeli białolicych, odchowała z sukcesem dwa młode, których rozwój w odstępach tygodniowych przedstawiam niniejszym na załączonych zdjęciach.

 

 

Młode rozeli białolicej w wieku około trzech tygodni

Moim zdaniem, najważniejsze w łączeniu par rozel jest umożliwienie ptakom swobodnego wyboru partnera lęgowego. Pary zestawiane przez hodowcę często marnują lęgi, choć i tu zdarzają się oczywiście zgodne i zgrane pary. Przyczynami niepowodzeń w lęgach, oprócz składania niezapłodnionych jaj, są także: zjadanie jaj lub wyrzucanie ich z budki, złe wysiadywanie jaj lub skąpe karmienie młodych, bądź porzucenie ich, wyskubywanie młodym piór i inne.

 

Para rozeli białolicych – samiec z przodu

Dużym problemem jest także znaczna płochliwość rozel, które najlepiej jest hodować w przestronnych wolierach ogrodowych, gdzie każda para ma swój oddzielny boks (oddzielone od siebie podwójną siatką, co zapobiega wzajemnemu ranieniu się). O klatkach, nawet dużych lepiej zapomnieć, chyba że mamy do czynienia z dobrze sprawdzoną już parą.

 

 

 

Samiec rozeli białolicej w ubarwieniu nominatywnym

Ponadto w grę wchodzi pewna nieprzewidywalność ptaków. Jeden znajomy hodowca chciał zaobrączkować pisklęta i uczynił to oczywiście bez problemu. Jednakże samica porzuciła młode, do budki już nie weszła i konieczny był ręczny odchów potomstwa. Podobnie zachowała się para po tym, jak hodowca ten uchylił dach budki, aby sprawdzić czy coś się już wylęgło. Nasze nerwy z powodu takich ekstremalnych zachowań ptaków są wtedy napięte do granic …

 

Para rozeli królewskich – samiec z przodu

A zatem hodując rozele trzeba być przygotowanym na szereg nieprzewidzianych zdarzeń. Rozczarowania nie są tu rzadkie i lepiej zawczasu się na nie przygotować. Rozele bowiem to kapryśne ptaki. Czasami para dobrze gniazduje i wyprowadza młode jednego roku, aby w kolejnym zupełnie dać plamę. To samo z miejscem gniazdowania – u jednego hodowcy te same ptaki będą miały owocne lęgi, a u drugiego miesiącami nie zajrzą do budki …

 

Para rozeli białolicych – samica po prawej

O chowie i rozmnażaniu rozeli białolicych pisałem tu:
„Rozela białolica”

O rozeli adelajdzkiej zaś tu:
„Rozela adelajdzka”

Kanarki – lęgi 2017

Pisklęta miniatury hiszpańskiej domagające się karmienia

Mimo że wiosna roku 2017 była zimna i deszczowa, to jednak u wielu hodowców zaobserwowałem udane lęgi kanarków. Dotyczy to także ptaków chowanych całorocznie na wolnym powietrzu. Mój kolega od dwóch lat stosuje ten system chowu swoich kanarków (kolorowych, bezrasowych) i jest bardzo zadowolony. W sporej zewnętrznej wolierze, krytej matową pleksą i osłoniętej zimą jedynie warstwą folii (2 ściany) i pleksą (2 ściany) fruwa łącznie około 30 dorosłych osobników.

 

 

Kanarki kolorowe utrzymywane całorocznie w wolierze zewnętrznej kolegi

Ptaki te pochodzą jednak z lęgów naturalnych na wolnym powietrzu (u innego hodowcy), a więc są doskonale do takich warunków przyzwyczajone i bez problemu zimują. Niemniej trzeba zdać sobie sprawę, że taki „zimny” chów możliwy jest tylko w przypadku posiadania ptaków wcześniej stopniowo przyzwyczajanych do zimna, a nigdy wziętych, np. z hodowli domowej. Także niektóre rasy genetycznie wydelikacone nie nadają się do chowu zimą w wolierze zewnętrznej, choć i tu możliwe jest ich mniejsze lub większe przystosowanie się.

 

Młode lizardy

Już w lutym nastąpiły pierwsze zniesienia. Co ciekawe, kanarki nierzadko wybierały na gniazda małe budki (półotwarte i z typowym, okrągłym otworem wejściowym) lub różne fikuśne zakamarki, np. z wydrążonych pni (często bez dachu). Przy takim systemie chowu nie jest oczywiście znane pochodzenie potomstwa, ale przy bezrasowych kanarkach kolorowych nie ma to większego znaczenia. Pojedyncze przypadki zmarznięcia młodych wczesną wiosną były jednak notowane (kilkustopniowe przymrozki wracały jeszcze w maju).

 

Para kanarków opiekująca się potomstwem

Z kolei u innego znajomego hodowcy, który rokrocznie zimuje swoje ptaki w przeszklonej werandzie blokowego mieszkania, lęgi także były udane. Gniazdowały tu głównie miniatury hiszpańskie i lizardy. W każdym gnieździe stwierdziłem po 3-4 młode. Kolega bardzo o nie dba, dogadzając im przede wszystkim pod względem żywieniowym (markowa mieszanka ziaren, zioła, dodatki, owoce itp.).

 

 

Jednodniowe pisklęta kanarków kolorowych

U mnie zaś para miniatur hiszpańskich początkowo w ogóle nie chciała podjąć lęgów, mimo że samiec był sprawdzony (w zeszłym sezonie wspólnie z samicą wychowywał młode). Oddałem je koledze do woliery, ale w nowych warunkach ptaki także się nie popisały. Dopiero gdy dostałem parę kanarków kolorowych (samica wcierała się w gniazdo), sprawy przybrały korzystny obrót. Wkrótce kanarzyca zniosła 4 jaja, ale wychowało się tylko jedno młode.

 

 

Młode w wieku 9 dni

Przyczyną tego stanu rzeczy było słabe karmienie piskląt. Ponadto samiec prawie wcale nie karmił siedzącej na jajach partnerki. Co ciekawe, zaczął to robić dopiero, gdy wykluły się młode. Mimo to trzy z nich padły. Ostatnie, najstarsze pisklę oboje rodzice karmili już bardzo dobrze, a przy tym samiec zaczął karmić zarówno partnerkę, jak i młode bezpośrednio (od około 7-8-go dnia życia – zwykle ma to miejsce później).

 

Młode miniatury hiszpańskiej na krótko przed opuszczeniem gniazda

Co ciekawe, samiec niezbyt często karmił wysiadująca jaja partnerkę, ale potomstwo już tak. Nigdy też nie był wobec samicy agresywny, co nierzadko ma miejsce wśród zestawianych przez hodowcę osobników rodzicielskich. Wielokrotnie ptaki są wobec siebie niechętne, zwłaszcza jeśli nie były wcześniej odpowiednio przygotowywane do połączenia ze sobą i do lęgów w ogóle (patrz linki poniżej).

 

 

Gniazdo pełne młodych cieszy hodowcę najbardziej 🙂

Więcej o chowie i rozrodzie kanarków pisałem tu:
„Przygotowanie do lęgów”
„Łączenie w pary”
„Żywienie. Parzenie się i składanie jaj”
„Składanie i wysiadywanie jaj”
„Wychów młodych”

 

 

 

 

Samica wysiadująca jaja w typowej budce dla zeberek

Samica wysiadująca jaja w wyciosanej z pnia półotwartej budce

Samica z kilkudniowymi pisklętami w opuszczonym, dużym gnieździe aborygenków długoczubych

Woliera zewnętrzna z kanarkami kolorowymi

Wróbel cytrynowy (złocisty) (Passer luteus). Rozród

6

Dorosły samiec

Pierwszą oznaką zbliżającej się dojrzałości płciowej jest ciemnienie dzioba u młodych samców. Najlepsza do lęgów jest samoistnie dobrana para rozpłodowa (osobniki co najmniej roczne). Umieszczamy ją w oddzielnej wolierze, przy czym zapewnienie kontaktu wzrokowego z innymi parami znakomicie stymuluje ptaki do lęgów. W dużej wolierze możliwe są lęgi grupowe. Wróble wybierają na gniazdo zwykle półotwarte budki o wymiarach 15x15x15, choć nierzadko budują je same, np. w gęstwinie krzewów.

5

Dorosła samica

Zazwyczaj każda para buduje kilka gniazd, zanim wybierze sobie jedno konkretne na odbycie lęgu. Niektóre ptaki używają go potem do odbycia wszystkich kolejnych lęgów, inne zaś za każdym razem budują nowe. Gniazdo może mieć średnicę nawet 30-35 cm, a jego komora lęgowa znajduje się na samej górze. Jest ona wysłana piórkami i innymi miękkimi materiałami. Hodowca powinien dostarczyć ptakom dużo budulca (siano, gałązki wierzby i brzozy, rafie, piórka itp.), gdyż inaczej będą go one nawzajem sobie podkradać.

3

Para lęgowa – samica po prawej

Samica składa najczęściej 2-4 jaja (białe z ciemnymi plamkami), które wysiaduje wraz z partnerem  przez średnio 13 dni. Na ewentualne kontrole gniazda wiele ptaków reaguje bardzo nerwowo i bywa, że porzuca je. Zdarza się również, że po pomyślnym odchowaniu w kolejnych lęgach 2 lub 3 młodych, następne zniesienie jest mniej wydajne i odchowywane jest tylko jedno pisklę (tzw. syndrom pojedynczego pisklęcia).

 

1

W czasie odchowu piskląt konieczny jest dodatek pokarmu zwierzęcego

W czasie odchowu piskląt konieczny jest dodatek pokarmu zwierzęcego w postaci rozmaitych owadów (koniki polne, świerszcze, muchówki, mrówcze jaja itp.) i ich larw (zwłaszcza mącznika młynarka) oraz moczonego ziarna, mieszanki jajecznej, białego twarogu i siekanej gwiazdnicy. W okresie karmienia piskląt wiele par  niezbyt aktywnie poszukuje żywego pokarmu. Stąd musi być on zawsze podany w naczyniu, które zapobiegnie rozłażeniu się larw. Piasek oblepiający ich ciała sprawia bowiem, że ptaki niechętnie je wtedy zbierają …

7

Wróble cytrynowe to ptaki ruchliwe, ale i płochliwe

Pisklęta w wieku 2 tygodni są już opierzone, a mając 16-18 dni zaczynają wychodzić z gniazda. Gdy tylko zaczną same jeść należy je oddzielić od rodziców. Często bowiem są przez nie atakowane (zwłaszcza w małej wolierze). Z drugiej jednak strony wielu hodowców radzi, aby młode przy rodzicach przebywały min. 10 tyg. (z uwagi bowiem na silny stres, jaki przeżywają po oddzieleniu). Jest to jeszcze jeden powód, dla którego woliera dla wróbli cytrynowych powinna być duża. W wieku około 10-12 tygodni młode samce zaczynają się wybarwiać.

 

4

Niekiedy ptaki uporczywie nie podejmują lęgów, zwłaszcza w zbyt małej wolierze

Nierzadkim niepowodzeniem w lęgach jest wyrzucanie piskląt z gniazda przez rodziców. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy brakuje pokarmu zwierzęcego lub gdy ptaki są stale niepokojone.

 

O chowie wróbla cytrynowego pisałem tu:
„Wróbel cytrynowy. Chów”