O czyżach czerwonych na blogu pisałem przed laty tu:
Czyż czerwony (Spinus cucullatus)
Te piękne ptaki pochodzą z północnych rejonów Ameryki Południowej, w jęz. angielskim noszą nazwę Red Siskin. Potoczna polska nazwa „kapucynek” zdaje się być używana coraz rzadziej. W niniejszym wpisie chciałem podzielić się swoimi obserwacjami na temat rozmnażania czyży. Wiadomo oczywiście, że ptakom należy stworzyć jak najlepsze warunki środowiskowe – przestronna klatka lub wolierka wewnętrzna, przysłonięta sztuczną zielenią, oświetlenie, właściwa temperatura i oczywiście urozmaicona dieta.
Często, jak już kiedyś pisałem, ptaki wydają się być idealnie zgrane przed lęgami. Samiec karmi partnerkę, jest czuły i nie okazuje najmniejszej wobec niej agresji. W czasie jednak budowy gniazda przez samicę i parzenia się wiele samców nie grzeszy dobrymi manierami. Często ma się wrażenie, że ich partnerki są brutalnie gwałcone przez łagodne wcześniej samce, które teraz stroszą demonicznie skrzydła i otwierają złowrogo dzioby. Samica salwuje się ucieczką, stąd ważne jest, aby klatka była duża (co najmniej 80x40x50 cm). Po takich końskich zalotach składa ona jaja, które sama wysiaduje. Hodowca jest często przekonany, że po tak brutalnych atakach żadne z jaj nie jest zapłodnione, bo przecież samica nic tylko uciekała w popłochu. Nic bardziej mylnego – do zapłodnienia komórek jajowych jednak dochodzi i po 12-14 dniach wylęgają się pisklęta.
Samiec w czasie wysiadywania przez samicę jaj staje się na powrót opiekuńczy i czule ją karmi. Bywa, że pomaga w wychowie młodych. Inni hodowcy mówili mi, że samica po wykluciu się młodych może także być agresywna wobec partnera, ale ja nigdy takiej sytuacji nie zaobserwowałem. Za to widziałem, jak w momencie osiągnięcia przez młode wieku około dwóch tygodni w samca ponownie wstępował jakiś zły demon 😊 Znowu z impetem zaczynał on prześladować samicę i próbował się z nią na siłę parzyć. Ta jednak, według moich obserwacji, wykazywała teraz zgoła odmienne zachowanie niż miało to miejsce przed złożeniem jaj. Oto bowiem matka gnana instynktem opieki nad potomstwem nie daje się tak łatwo zdominować partnerowi, ucieka co prawda przed nim, ale co i raz potrafi się postawić z równie rozpostartymi skrzydłami i otwartym groźnie dziobem. To zbija samca z pantałyku i pozbawia go pewności siebie. Ptak pokornieje. Niemniej hodowca musi być zawsze czujny i obserwować swoje ptaki, aby w razie potrzeby móc szybko zareagować, np. zdarza się wypadnięcie pisklęcia z gniazda lub pobicie przez samca.
A oto jeszcze inny przypadek. U mojego kolegi para czyży czerwonych zagniazdowała w sporej wolierce wewnętrznej. Stała ona w pomieszczaniu, w którym luzem mieszkały, m.in. astryldy trzcinowe. Wylęgły się 3 pisklęta. Wszystko było dobrze dopóki jedna para trzciniaków nie zaczęła budować gniazda pomiędzy ścianą wiszącej na ścianie klatki a wolierką czyży. Ptaki tak się przy tym kręciły i uwijały, że przestraszone kapucynki porzuciły swe młode, które padły (koszyczek gniazdowy znajdował się w bezpośredniej bliskości gniazda trzciniaków – oddzielała ich tylko siatka). Niestety, trzeba zawsze brać pod uwagę takie niebezpieczeństwo, bo choć ptaki obydwu gatunków zupełnie nie miały ze sobą styczności, to jednak ich zachowanie wywołało w sąsiadach niepożądane reakcje i przykrą stratę dla hodowcy. Pamiętajmy, aby działać raczej według zasady, że każda para lęgowa powinna mieć swoje oddzielne lokum, urządzone dla nich z pietyzmem i starannością.
Czyż czerwony jest na liście CITES i jego chów w niewoli obarczony jest wymogiem rejestracji. Swego czasu naturalna populacja tych ptaków została mocno nadszarpnięta z powodu niekontrolowanych odłowów. Obecnie prawo w tej kwestii jest o wiele bardziej przestrzegane. Na szczęście!