O chowie gili meksykańskich (Haemorhous mexicanus) pisałem wcześniej tu:
a tu znajduje się wpis o ich rozrodzie:
Teraz jednak chciałbym pokrótce przedstawić Państwu swoje doświadczenia, jakie zdobyłem w czasie lęgów gili meksykańskich pięknej mutacji opalowej. Parę ptaków otrzymałem od kolegi wiosną 2023 r. Miał on takie dwie, które trzymał w klatkach typu skrzynkowego o wymiarach 80x40x40 cm. Gile wpuściłem do podobnej wielkości klatki w domku na działce. Moją uwagę od razu zwróciło spokojne usposobienie obydwu podarowanych mi osobników. W porównaniu bowiem z przedstawicielami tego gatunku z lat ubiegłych, te były wielce opanowane, łagodne i względnie mało płochliwe. Oczywiście, gdy wsypywałem im ziarno lub zmieniałem wodę to ptaki wykazywały pewną bojaźliwość, ale nie uciekały w popłochu, nie tłukły się po klatce itp. Przysłonięcie tej ostatniej sztucznymi roślinami na pewno dużo w tej kwestii pomaga.
W przeciwieństwie do pary kolegi moje ptaki bez problemu podjęły lęgi w klatce. Wykorzystały do tego celu zawieszone w rogu tradycyjne gniazdko, choć początkowo dość długo nie chciały z niego skorzystać. W związku z tym, dodatkowo zawiesiłem im od zewnątrz budkę lęgową (z wyciętą 1/3 przedniej ściany), do której chętnie wchodziły. Ostatecznie jednak do zniesienia doszło w gniazdku, które było przez nie najbardziej preferowane.
Ptaki w ogóle nie mościły gniazda. Wystarczał im goły filc. Samica bardzo dobrze wysiadywała jaja. Nawet gdy z nich zeszła spłoszona to tylko na krótko. Samiec był bardzo opiekuńczy wobec swojej partnerki – często ją karmił i przebywał zawsze w pobliżu gniazda. Po 13 dniach sumiennego wysiadywania wylęgły się cztery pisklęta. Po kilku jednak kolejnych najmłodsze z nich niestety padło. Był to pierwszy w życiu lęg mojej pary i prawdopodobnie rodzice nie umieli jeszcze prawidłowo zadbać o wszystkie młode.
W czasie odchowu młodych osobnikom rodzicielskim nie trzeba podawać larw owadów – żywych, mrożonych czy suszonych. W zupełności bowiem zadowalają się one mieszanką jajeczną (także sztuczną), kiełkami, zielonką oraz warzywami i owocami. Z tych ostatnich szczególnie chętnie zjadane było przez moje ptaki jabłko.
Odchowały się z sukcesem trzy dorodne młode. Wszystkie w tej samej mutacji barwnej co rodzice. Trzeba przyznać, że w porównaniu z nimi podloty wykazywały większą płochliwość, nawet po przeniesieniu do niedużej woliery. Zajmowały w niej zawsze najbardziej oddaloną żerdź w jednym z górnych rogów pomieszczenia.