Kanarek floreński, czyli rasa Fiorino

Prace hodowlane nad utworzeniem tej pięknej, posturalnej, kształtnej rasy podjęto we Włoszech w latach 80-tych ub. w. Pod ich koniec rasa oficjalnie została uznana przez Międzynarodową Konfederację Ornitologiczną (COM). Do jej tworzenia użyto bezsprzecznie przedstawicieli głównie dwóch innych ras – glosterów i kędzierzawego północnoholenderskiego. Stosowano tu wprawdzie tzw. inbred, czyli chów wsobny (w bliskim pokrewieństwie), ale bardzo rozważnie. Kanarki fiorino mają charakterystyczne, pierzaste, powykręcane, kędzierzawe upierzenie – rozróżnia się u nich: koronkę, czyli czubek bądź pióropusz (ale mogą być także osobniki jej pozbawione, czyli tzw. gładkie), żabot (z przodu, pióra piersiowe), płaszcz (z tyłu, pióra grzbietowe) oraz boki (tzw. wachlarze).

Rasa fiorino jest jak najbardziej odpowiednia dla początkujących hodowców, choć uzyskanie cenionych osobników wystawowych to niełatwy proces hodowlany. Ptaki znakomicie odchowują swoje młode, są dość odporne i niekłopotliwe w utrzymaniu. Poniżej załączam wybrane zdjęcia z mojej hodowli oraz przedstawiam rozwój piskląt.

Więcej o kanarkach można przeczytać w poniższych wpisach:

Kanarek. Przygotowanie do lęgów
Kanarek. Łączenie w pary
Kanarek. Żywienie w okresie parzenia i składania jaj
Kanarek. Składanie i wysiadywanie jaj
Kanarek. Wychów młodych
Kanarek odmiany białej recesywnej

Żyrardynka żółta (Girardinus falcatus) – chów i rozród

Ta piękna i ciekawa, moim zdaniem, ryba u większości akwarystów nie wzbudza zachwytu. Gatunek ten ma jednak swój niezaprzeczalny urok. Mieniące się metalicznie odcienie złocistości, żółci i srebrzystości w połączeniu z miejscami niemal przezroczystymi sprawiają, że jej piękno jest subtelne. Także oczy lśnią metalicznie, choć intensywnie niebieską barwę tęczówki mają tylko u osobników młodocianych. Samiec jest znacznie mniejszy i szczuplejszy i ma długie, cieliste gonopodium. Ma ono na końcu haczykowate wyrostki, stąd ryby te najlepiej jest odławiać za pomocą szklanej fajki, miseczki itp. Narząd kopulacyjny jest jedyny w swoim rodzaju i oprócz swoich znacznych rozmiarów może wykonywać ruchy wokół swojej osi o 360°.

Nazwa gatunku w języku angielskim brzmi: Goldbelly topminnow. Żyrardynka żółta zwana jest także żyrardynką złotobrzuchą lub czasami sierpówką (od kształtu świecących rysunków na oczach, widocznymi w zależności od rodzaju i jakości światła). Dorasta do około 6 cm (samica). W naturze występuje na Kubie, gdzie preferują wody stojące, z mulistym, bogatym w materię organiczną podłożem i gęstą wegetacją roślinności podwodnej.

Chów jest łatwy, ale żyrardynki żółte praktycznie nie nadają się na współmieszkańców do typowego akwarium zespołowego. Przy starannie jednak dobranej obsadzie całkiem dobrze znoszą towarzystwo spokojnych ryb o zbliżonych wymaganiach środowiskowych, np. drobniczek, drobnotek, mieczyków pigmejowatych itp. W średniej wielkości zbiorniku (70-80 l) można utrzymywać grupę złożoną z kilkunastu osobników z przewagą samic (wówczas płochliwość ryb znacznie się zmniejsza). Powinien być on dobrze oświetlony, także światłem słonecznym (porost zielonych glonów) i obsadzony różnorodną roślinnością z pozostawieniem jednak wolnej przestrzeni do swobodnego pływania. Nieodzowna jest roślinność pływająca. Woda może być średnio twarda do twardej (12-20°n), o temperaturze 20-26°C i pH 7-8, bardzo dobrze filtrowana (dużo produktów przemiany materii!) i regularnie podmieniana (20-30% objętości na tydzień), ewentualnie lekko słona (płaska łyżka stołowa soli kuchennej niejodowanej lub morskiej na 15-20 l wody). Po przyzwyczajeniu sierpówki znakomicie radzą sobie w akwarium nieogrzewanym (oczywiście w normalnie ogrzewanym zimą lokalu). Żyją wówczas dłużej, a w ciepłej porze roku dobrze się rozmnażają. Gatunek wszystkożerny, ale w diecie ryb nie może zabraknąć karmy roślinnej (spirulina, parzone i siekane młode liście warzyw zielonych, suszone glony itp.).

W porównaniu z żyrardynką metaliczną (Girardinus metallicus) ryby te są mniej płodne, a ich aktywność płciowa jest znacznie słabsza. Rzadko dożywają wieku powyżej 3 lat. Są także bardziej delikatne i spokojne (o powściągliwym wręcz temperamencie). Mają też wolniejszą przemianę materii niż inne, popularne żyworódki i częstokroć wykazują znaczny stopień płochliwości (zwłaszcza dorosłe samice). Jest to gatunek stadny – utrzymywane tzw. parkami czują się źle i szybko giną.  

Samice rodzą mało liczne mioty. Literatura podaje, że po około miesięcznym okresie ciąży na świat przychodzi nawet ponad 30 młodych. Obserwacje autora potwierdzają jednak coś zgoła innego. Przede wszystkim ciąża trwa o 1-3 tygodni dłużej. W miocie rodzi się od kilku do kilkunastu młodych, rzadko więcej. Zapewne długość ciąży można by skrócić utrzymując ryby w ciepłej wodzie (25-27°C), ale odbije się to negatywnie na długości ich życia. Ponadto porody odbywają się dość nieregularnie i ryby od czasu do czasu wchodzą w krótsze lub dłuższe okresy wyciszenia płciowego (dotyczy to głównie samic, bo samce przez cały niemal czas są aktywne). Kanibalizm praktycznie u tego gatunku nie występuje, a przynajmniej ja nigdy go u nich nie zaobserwowałem. Po urodzeniu narybek mierzy 7-8 mm i początkowo ma tendencję do pływania w grupie. Wychów młodych jest bardzo łatwy – jedzą każdy rodzaj pokarmu. Najlepiej jednak narybek odchowuje się na larwach solowców, siekanym rureczniku, drobnym zooplanktonie oraz karmach suchych, w tym wyprodukowanych na bazie spiruliny.

Więcej można przeczytać w mojej książce pt. „Ryby żyworodne w akwarium” (Wydawnictwo AWiR AKCES SUKCES-SPORT, Warszawa, 2021, s. 320).

Popielica afrykańska (Graphiurus murinus). Chów i rozród

Ten piękny, mały, pocieszny gryzoń należy do rodziny popielicowatych (Gliridae). Po angielsku zwie się Woodland Dormouse lub African Dwarf (Pygmy) Dormouse. Prawidłowa nazwa polska to pędzlogon zwinny (ewentualnie pilch afrykański), ale ta podana w tytule opracowania jest najczęściej używana, przy czym niektórzy pierwszy jej człon piszą w cudzysłowie. Ojczyzną omawianego gatunku jest Afryka, gdzie zasiedla on rozległe obszary na południe od Sahary. Uchodzi tam często za szkodnika niszczącego uprawy rolne i wyjadającego karmę zwierzętom gospodarskim. Popielice żyją głównie wśród koron drzew i rzadko schodzą na ziemię. Niemniej na swe kryjówki, prócz opuszczonych gniazd ptaków lub dzikich pszczół obierają nierzadko szczeliny w ścianach budynków lub miejsca pod dachami. Bywa, że zagnieżdżają się w skrzynkach transformatorowych itp. W niewoli dożywają nieco ponad 5 lat.

Wraz z ogonem omawiany gryzoń dorasta do około 18 cm (sam ogon mierzy zaś 7–8 cm). Masa ciała dorosłego osobnika wynosi około 30g. Uwagę obserwatora najbardziej przykuwa długi, puszysty ogon pokryty dłuższymi, ale rzadszymi włosami i czarne, duże, wyłupiaste oczy. Ponadto zwierzę ma dość duże, bezwłose, zaokrąglone, nisko osadzone na głowie uszy. Okrywa włosowa jest krótka, ale gęsta. Na pysku występują liczne wibrysy. Opuszki kończyn są chropowate, co umożliwia popielicom nietypowe poruszanie się, np. głową w dół.

Popielice afrykańskie to zwierzęta stadne, dlatego należy utrzymywać je co najmniej parami, a najlepiej w haremie lub grupie rodzinnej, nigdy zaś pojedynczo. Są bardzo ruchliwe, aktywne i niezwykle zwinne – bardzo dobrze skaczą i szybko biegają. Prowadzą jednak głównie nocny tryb życia, ale często i za dnia dają się obserwować, zwłaszcza popołudniami. Czasami jednak i za dnia zdarza im się „myszkować” po terrarium, choć w tym czasie zwykle śpią zwinięte w kłębek i nawzajem do siebie przytulone (zapobiega to utracie ciepła).

Popielice są zazwyczaj nieufne wobec człowieka, ale można je dobrze oswoić, zwłaszcza młode osobniki. Wówczas akceptują branie na ręce, radośnie biegają po opiekunie i nie tylko i są przy tym bardzo pocieszne. Dużo zależy od tego, ile czasu hodowca może dziennie poświęcić swoim podopiecznym. Widywałem osobniki, które wypuszczone z klatki nie odstępowały go na krok.

Omawiane gryzonie są wszystkożerne ze znaczną przewagą karmy roślinnej. Wydalają duże ilości odchodów. Są wrażliwe na brak wody. W żywieniu popielic afrykańskich powszechnie stosowane są mieszanki dla innych gryzoni (myszy, szczurów, chomików, myszoskoczków, szynszyli, kawii itp.) oraz dla ptaków ozdobnych (duże i średnie papugi). Najlepiej jest zrobić z nich jedną wspólną mieszankę. W handlu dostępne są także mieszanki dedykowane dla popielic, ale nie robiłbym z nich filaru diety, lecz traktował jedynie jako jej uzupełnienie. Zwierzęta te bardzo lubią także owoce (banany, mandarynki, winogrona, śliwki, morele, gruszki itp.) oraz owady karmowe i ich larwy. Te ostatnie należy jednak podawać w niewielkich ilościach i raz na jakiś czas, np. dwa razy w tygodniu (gryzonie te łatwo się bowiem otłuszczają, co stanowi zagrożenie dla ich zdrowia). Niezbyt chętnie natomiast zjadane są warzywa, w tym suszone.

Można utrzymywać je w wysokiej klatce o małym rozstawie prętów, przeszkolonej witrynie, wolierze wewnętrznej obciągniętej drobną siatką lub w wysokim terrarium, koniecznie o dobrej wentylacji. Pomieszczenie dla pary powinno mieć wymiary co najmniej 70 × 40 × 80 cm, ale im większe, tym lepsze. Konieczne są liczne kryjówki, np. rozmaite domki, budki (także z naturalnych pni), łupiny kokosu, tuby korkowe, wiklinowe koszyczki itp. Dla dobrostanu zwierząt ważne są też takie elementy jak drabinki, liany, rurki, gałęzie drzew owocowych, kołowrotek (średnicy co najmniej 25 cm) i inne. Latem popielice mogą przebywać w  wolierze ogrodowej, osłoniętej przed opadami atmosferycznymi oraz bezpośrednim działaniem promieni słonecznych.

Popielice nie kopią zbytnio w podłożu, ale bałaganią, rozrzucając karmę. Są dość ciepłolubne. Temperatura powietrza nie powinna spadać poniżej 18°C. W razie konieczności montujemy w ich pomieszczeniu emiter ciepła lub matę grzewczą. W naturze zapadają zimą w stan hibernacji.

Popielice należy przenosić chwytając jedną lub obiema rękami (z rękawiczką, o ile ssak gryzie). Ewentualnie można złapać palcami za skórę na karku. Nigdy zaś nie chwytamy gryzonia za ogon, który łatwo ulega naderwaniu, a potem może częściowo odpaść! W przypadku ucieczki nieoswojonej popielicy z terrarium/woliery/klatki jej złapanie w umeblowanym mieszkaniu może okazać się nie lada wyzwaniem. W takich przypadkach doskonale sprawdzają się żywołapki dostępne w dobrych sklepach zoologicznych. Wystarczy włożyć do niej na noc jakiś smakołyk, a zwabione nim łakome zwierzę odnajdziemy w niej zwykle nad ranem.

Dymorfizm płciowy widoczny jest w położeniu narządów płciowych względem odbytu. Odległość między tym ostatnim i ujściem cewki moczowej jest u samca nieco większa. Ponadto u dorosłego samca, który jest nieco mniejszy od samicy dobrze widoczne są jądra. W okresie godowym samce wykazują terytorializm – znaczą teren wydzieliną gruczołów zapachowych i wydają ostrzegawcze gwizdy.

Dojrzałość płciową zwierzęta osiągają po ukończeniu 4. miesiąca życia, ale do rozrodu powinny przystępować osobniki w wieku co najmniej 8 miesięcy, a najlepiej roku. Ciąża trwa mniej więcej 25 dni. Samica rodzi od 1 do 6 młodych (zwykle 3–4). Popielice są typowymi gniazdownikami – rodzą się ślepe, głuche, nagie i bezradne. Masa ciała noworodków wynosi około 3,5 g. Młode otwierają oczy po 14 dniach. Od samicy odsadzamy je po 5–6 tygodniach.

Z reguły samica jest bardzo troskliwa w wychowie potomstwa. Czynnie pomaga jej w tym także samiec. Gryzonie te bardzo dobrze znoszą kontrole gniazda. Bardzo rzadko zdarzają się porzucenia młodych lub kanibalizm. Mając na uwadze zdrowie samicy nie należy pozwalać na więcej niż dwa mioty w roku.

Akara błękitna (Adinoacara pulcher) – chów i rozród

Od dziesięcioleci lat ta południowoamerykańska pielęgnica należy do najczęściej utrzymywanych i rozmnażanych w akwariach. Jej nazwa w języku angielskim brzmi: Blue Acara. Pochodzi z wód Wenezueli, Trynidadu i Tobago, ale została introdukowana i w inne rejony AP. W akwarium dorasta do około 15 cm. Piękno barw omawianej ryby najlepiej oddają załączone zdjęcia. Dymorfizm płciowy jest najbardziej widoczny u dorosłych osobników. Wyrośnięty mleczak jest zwykle większy i ma nieco (czasem trudno to stwierdzić) dłuższe płetwy – grzbietową i odbytową (ich ostre zakończenia występują jednak u obydwu płci) oraz jest nieco smuklejszy, a także bywa intensywniej ubarwiony (niemniej, również i tę cechę ciężko jest niekiedy wychwycić obserwatorowi).

Wbrew obiegowym opiniom akary błękitne nie są zbyt agresywne wobec innych ryb. W zbiorniku ogólnym młode, rosnące osobniki oraz dorosłe niebędące jeszcze w parach mogą bez większego problemu koegzystować z podobnej wielkości, innymi spokojnymi pielęgnicami środkowo i południowoamerykańskimi, a także ze zbrojnikowatymi (Loricariidae) lub wieloma sumokształtnymi (Siluriformes). Dodatkowo osobniki wychowane od małego w towarzystwie wspomnianych wyżej taksonów są znacznie bardziej towarzyskie i łagodne. Czasem jednak zdarzają się egzemplarze nader zadziorne. Także dobrane pary, szykujące się do tarła, odbywające je lub pilnujące ikry, bądź młodych mogą sprawiać niemałe problemy i sowicie dać się we znaki współmieszkańcom akwarium, zwłaszcza niedużego i pozbawionego kryjówek. Dobranym parom najlepiej jest zatem przeznaczyć oddzielny zbiornik.

Akary błękitne to ryby odporne i żywotne. Aby jednak zawsze były zdrowe wymagają dobrze filtrowanej i natlenionej wody (odznaczają się intensywną przemianą materii). Rośliny mogą być okresowo niszczone, niemniej można spróbować uprawy gatunków o mocnych, skórzastych liściach, posadzonych w pojemnikach oraz mchów przytwierdzonych do korzeni i/lub kamieni. Niezakłócona za to jest uprawa taksonów pływających, których w akwarium nie powinno nigdy zabraknąć. Tłumią bowiem zbyt jaskrawe oświetlenie, a także oczyszczają wodę ze związków azotu (rogatek, pistia, wywłócznik itp.), co wpływa bardzo korzystnie na dobrostan zwierząt. Z elementów dekoracyjnych stosujemy kamienie o łagodnych krawędziach, korzenie, lignity, zatopione gałęzie, gliniane dzbanki i doniczki, groty itp. Jako podłoże najlepiej sprawdza się grubszy piasek lub drobny żwirek. Nieodzowny jest wydajny filtr, który jednocześnie dobrze natleniałby wodę.  Jej optymalne parametry fizyko-chemiczne to: twardość ogólna do 15°n, odczyn obojętny do lekko zasadowego (pH 6,5-7,5) i temperatura rzędu 23-25°C. Cotygodniowe podmiany wody na świeżą i odstaną w objętości około 20% są bardzo wskazane. Bez szkody dla zdrowia akary można (po stopniowym przyzwyczajeniu) utrzymywać całorocznie w zbiorniku nieogrzewanym (oczywiście w normalnie ogrzewanym zimą lokalu). W większości wypadków do ich chowu wystarcza zwykła woda wodociągowa.

Żywienie akar błękitnych nie przedstawia żadnego problemu. Są to ryby żarłoczne i zupełnie niewybredne. Karma podstawowa powinna być jednak wysokobiałkowa. Dorosłym osobnikom podajemy wszelkie granulaty dla pielęgnic i mrożonki, a także kawałkowane czerwone robaki, krewetki, rozmaite larwy owadów, rureczniki, doniczkowce itp. Udział w diecie karmy roślinnej jest z reguły niewielki. 

W okresie godowym barwy ryb znacznie ciemnieją oraz wzrasta ich agresja i terytorializm. W tym czasie mogą być niszczone niektóre rośliny, szczególnie rosnące blisko gniazda. Niektóre jednak tarlaki są pod tym względem zupełnie spokojne. I teraz, akary błękitne znane są z łatwości rozrodu, do którego zainicjowania nie trzeba ich specjalnie pobudzać. Niefrasobliwi akwaryści mają potem często problem ze zbytem potomstwa, które dobrana para potrafi „produkować” dosłownie co kilka tygodni. Należy zatem wcześniej dobrze przemyśleć, czy chcemy akary rozmnażać i czy będziemy mieli co zrobić z potomstwem. Nie jest jednak tak, że każda para jest bezproblemowa i z sukcesem odchowuje młode. Osobniki już dojrzałe płciowo, ale jeszcze relatywnie młode mogą marnować ikrę nawet kilka razy z rzędu (pożerają ją zaraz po lub 1-2 dni po tarle, ikra szybko pleśnieje – złe zapłodnienie, zjadane są larwy itp.). Starszym parom takie problemy przytrafiają się relatywnie rzadziej, niemniej wszystko zależy od właściwego dobrania się osobników rodzicielskich.

Akary błękitne są średnio płodne – podczas tarła złożonych zostaje kilkadziesiąt do stu kilkudziesięciu jaj. Składane są one na uprzednio starannie oczyszczonej przez tarlaki, litej powierzchni, zwykle płaskiej. Bezpośrednią opiekę nad jajami sprawuje samica (broni ich, wachluje nad nimi płetwami powodując przepływ wody, wybiera ziarna martwe i/lub spleśniałe), podczas gdy jej partner zajęty jest zwykle patrolowaniem rewiru wokół gniazda. Larwy wylęgają się po około 3, a po dalszych 5-6 dobach rozpoczynają swobodne pływanie i intensywne żerowanie. Przyjmują wszelkie drobne pokarmy (z tym suche i mrożone), z których najlepsze są niewątpliwie żywe w postaci larw solowca, mikronicieni, tzw. pyłu itp. Od 3. tygodnia można podawać już, naprzemiennie z karmą suchą, starannie przepłukanego i drobno posiekanego rurecznika oraz drobny zooplankton. Narybek szybko rośnie, jest odporny, żywotny, mało wybredny i bardzo żarłoczny.

Poniżej podaję linki do filmików na moim kanale YT:

Akara Błękitna – tarło


Akara błękitna – karmienie rurecznikiem

Akara błękitna – tarło

Para akar błękitnych z narybkiem

Nornik wschodni (Microtus fortis). Chów

Norniki to ssaki stadne, dobrze biegają i niezmordowanie przekopują ściółkę

Tytułowy bohater to mały ssak z rzędu gryzoni (Rodentia) i rodziny chomikowatych (Cricetidae). W ostatnim czasie jego chów w warunkach amatorskich staje się coraz bardziej popularny. Norniki cieszą się zainteresowaniem, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży, którym znudziło się już posiadanie pospolitych „futrzaków” typu chomik lub kawia domowa i chcieliby zająć się chowem czegoś inne, nietuzinkowego.

  

Samiec nornika wschodniego dorasta wraz z ogonem do 22,5 cm (w tym ogon ok. 5 cm)

Nornik wschodni z kolei zasiedla w naturze tereny wilgotne i zarośnięte (podmokłe łąki, brzegi zbiorników i cieków wodnych, trzcinowiska, tereny bagienne itp.) na obszarze Azji Wschodniej (Chiny, Mongolia, Rosja, obydwie Koree). Ssak ten dorasta bez ogona do 17,5 cm (samiec). Ogon mierzy zaś około 5 cm. Ma małe uszy i oczy. Gdyby nie krótki, słabo owłosiony i białawy od spodu ogon to z wyglądu nornik wschodni łudząco przypominałby bobra europejskiego (Castor fiber) w miniaturze.

Norniki są z natury łagodne i ufne wobec człowieka, całkiem aktywne i bardzo ciekawskie

Zwierzęta te są z natury łagodne i generalnie ufne wobec człowieka. Przy prawidłowym obchodzeniu się z nimi łatwo się oswajają – można je głaskać i brać na ręce, choć niektóre osobniki wyraźnie tego nie lubią. Rzadko gryzą – zazwyczaj tylko lekko podszczypują skórę zębami, głównie w celach poznawczych aniżeli wrogich. Odznaczają się dość żywym usposobieniem, są aktywne niemal przez całą dobę oraz bardzo ciekawskie.

Norniki są roślinożerne – jedzą wszelką zielonkę i warzywa, a także siano i susze oraz w mniejszym stopniu ziarna zbóż

Dobrze biegają i niezmordowanie przekopują ściółkę na wszystkie strony (w naturze kopią podziemne systemy nor i komór, służących im do różnych celów, np. odchowu młodych, magazynowania pokarmu itp.). Oddają kał i mocz zwykle w określonym miejscu, choć w małym terrarium/klatce nie zawsze można to zauważyć. Zostawiają ślady zapachowe, ale ich mocz nie roztacza tak przykrego zapachu jak np. u myszy laboratoryjnej. Nie zapadają też w sen zimowy (hibernację).

Norniki są szczególnie wrażliwe na brak wody, a w okresie upałów powinny mieć zapewnioną miseczkę z wodą do kąpieli

Norniki wschodnie dobrze pływają i wysoko skaczą. Zestresowane wydają piski o wysokich tonach (np. w czasie walki z pobratymcem). Samce nie będące rodzeństwem mogą być wobec siebie agresywne. Nigdy nie należy dołączać obcego osobnika do grupy o ustalonej już hierarchii, gdyż często kończy się to jego śmiercią. Gryzonie te nie żyją długo – w niewoli rzadko powyżej 2,5 roku. Są szczególnie wrażliwe na brak wody, a w okresie upałów powinny mieć zapewnioną miseczkę z wodą do kąpieli.

Norniki wschodnie dobrze pływają i wysoko skaczą, a zestresowane wydają piski o wysokich tonach

Mają szybki metabolizm, stąd muszą często jeść, aby na bieżąco pokryć zapotrzebowanie na szybko spalane kalorie. Norniki są roślinożerne. Jedzą wszelką zielonkę i warzywa, a także siano i susze oraz w mniejszym stopniu ziarna zbóż. W diecie możliwy jest jednak niewielki dodatek pokarmu pochodzenia zwierzęcego – bezkręgowców (larwy mącznika, drewnojady, małe świerszcze itp.), ugotowanego na twardo jaja kurzego lub odrobiny białego twarogu.

Gryzonie te niewłaściwie żywione szybko się otłuszczają

Norniki wschodnie nie są aż tak wrażliwe na cukry proste i tłuszcze, jak piestruszki (lemingi stepowe lub koszatniczki), ale niewłaściwie żywione także szybko się otłuszczają. Konieczne zatem należy zapewnić im warunków zachęcające je do ruchu (kryjówki, zabawki, ściółka do przekopywania itp.). Są to ssaki stadne i utrzymywanie pojedynczego osobnika jest niedopuszczalne. Najlepiej chowają się w haremach złożonych z samca i 2-4 samic. Wówczas jednak należy z góry przemyśleć kwestię ich rozrodu i zapewnienia zbytu na przychówek. Praktykowane niekiedy przez pseudohodowców wypuszczanie niechcianych gryzoni do środowiska naturalnego jest niedopuszczalne.

Nigdy nie należy dołączać obcego osobnika do grupy o ustalonej już hierarchii, gdyż może to zakończyć się nawet jego śmiercią

Jeśli nie chcemy, aby nasi podopieczni się rozmnażali, wówczas można samca poddać kastracji u lekarza weterynarii lub utrzymywać rodzeństwo jednopłciowe, połączone ze sobą na wczesnym etapie życia. Jako pomieszczenie do chowu najlepiej sprawdza się terrarium z dobrą wentylacją lub puste akwarium (zawsze szczelnie przykryte drobną siateczką) o wymiarach dla samca i 2-3 samic, co najmniej 80x40x30 cm. Nie może w nim nigdy zabraknąć poidła.

Drewniane (a nawet plastikowe) elementy pomieszczenia są często zgryzane i niszczone przez gryzonie

Drewniane (a nawet plastikowe) elementy pomieszczenia są często zgryzane i niszczone przez gryzonie, którym od czasu do czasu należy podawać świeże gałązki liściastych drzew lub krzewów owocowych. Jako ściółkę stosujemy dość grubą (co najmniej 10 cm) warstwę torfu zmieszanego z trocinami, korą, suchymi liśćmi oraz sianem. Zakopywana w ściółce karma naraża zwierzęta na zatrucia i obniża ich dobrostan, stąd należy codziennie usuwać niedojedzone jej resztki.

Pokrewny gatunek – nornik śródziemnomorski (Microtus duodecimcostatus), występujący na Półwyspie Iberyjskim i na południu Francji

Ściółkę wymieniamy na świeżą co 1-2 tygodnie, w zależności od liczby zwierząt i wielkości pomieszczenia. Bardzo wskazane są kryjówki, np. rurki z PCW o średnicy około 4 cm, tekturowe tunele, korzenie oraz niewielki lity kołowrotek (lity, bez szprych, w które często wkręca się ogon lub kończyny). Norniki są na tyle spokojne, że w celu złapania można zagarniać je obydwoma dłońmi. Ewentualnie dopuszcza się także delikatne uchwycenie palcami za skórę na karku i przytrzymanie zwierzęcia drugą dłonią od spodu.

Notropis chrosomus – tarło w oczku wodnym, czerwiec 2022 r.

O tej pięknej, północnoamerykańskiej rybie pisałem na blogu już wielokrotnie. W tym sezonie (czerwiec 2022 r.) zafascynowało mnie intensywne tarło kilkudziesięciu ryb, które miało miejsce w moim oczku wodnym. To już czwarty rok odkąd „notropisy” (zwane u nas pod handlową nazwą: błyszczykiem tęczowym) zimują w nim bez nijakiego problemu (napowietrzacz działa w nim przez cały rok, a w najgłębszym miejscu oczka wysokość słupa wody wynosi około 1,3 m). Ryby karmione są rozmaitymi pokarmami suchymi oraz czasami mrożonkami (larwy owadów, kryl itp.). Żyje ich tu 70-80 osobników.

Początkowo „notropisy” tarły się sporadycznie na kępach, gęstych nitkowatych glonów porastających brzegi folii. Gdy jednak włożyłem do oczka plastikowe pojemniki z otoczakami, ryby dosłownie oszalały. Przy pięknej, słonecznej pogodzie tarło miało bardzo burzliwy przebieg, o ile zapewnimy rybom spokój. Piękno barw godowych, zwłaszcza u samców „notropisów” jest iście niezwykłe i uderzające. Najlepiej widać to na załączonych filmikach.

Po tarle pojemniki zostały ostrożnie przeniesione do zalanego wcześniej akwarium na wolnym powietrzu oraz do mniejszego oczka (1x1x0,4 m), pozbawionego ryb, z roślinnością miękkolistną (rogatek), glonami, zooplanktonem i napowietrzaczem.  

Moje wcześniejsze wpisy o Notropis chrosomus można przeczytać na blogu tu:

A tu jeszcze filmik z YT nakręcony podwodną kamerką przez Arka Prażmowskiego (właściciel firmy: sklep.oczkowodne.net) u mnie w oczku wodnym podczas tarła Notropis chrosomus (błyszczek tęczowy):

Pielęgnica kubańska (Nandopsis tetracanthus) – chów i rozród

Ta piękna pielęgnica pierwotnie pochodzi z Kuby, ale dziś spotyka się ją także na Barbados, Dominikanie i Haiti. Zasiedla zarówno cieki wodne, jak i jeziora, a także występuje w przybrzeżnych wodach słonawych. Jej nazwa w języku angielskim brzmi: Cuban Cichlid lub Biajaca.

Pielęgnice kubańskie to, moim zdaniem, jedne z najpiękniejszych przedstawicieli  środkowoamerykańskich pielęgnicowatych (Cichlidae). Uwagę obserwatora zwraca ich specyficzne, nietuzinkowe ubarwienie – piękne ciemnobrązowo-czarne, marmurkowate wzory na jaśniejszym, białawym tle z lekko purpurowo-różowym odcieniem, który tu i tam połyskuje. Wzory te niekiedy zlewają się miejscami w czarne, dłuższe lub krótsze smugi, bądź plamy. Nie jest to oczywiście jaskrawa i krzykliwa kolorystyka, ale może właśnie dlatego omawiane ryby mają grono swoich zagorzałych wielbicieli.

Dymorfirm płciowy jest najlepiej widoczny u dorosłych osobników. Wyrośnięty mleczak jest większy (czasami nawet dwukrotnie – nierzadko mierzy ponad 20 cm), ma nieco dłuższe płetwy – grzbietową i odbytową (nie są one jednak ostro zakończone) oraz może mieć niewielki garb tłuszczowy na głowie (ma on zwykle postać podłużnego uwypuklenia), a jego pokładełko w czasie tarła jest ostro zakończone (tępo zaokrąglone u samicy). Według moich obserwacji dorosła ikrzyca ma bardziej czarne ubarwienie, zwłaszcza po stronie brzusznej, która w okresie okołotarłowym jest także bardziej wypukła. U osobników młodocianych płeć jest trudna do ustalenia.

„Kubanki” to ryby dość zadziorne i agresywne. W zbiorniku ogólnym osobniki dorosłe mogą jednak bez większego problemu przebywać z podobnej wielkości, innymi pielęgnicami środkowoamerykańskimi (względnie z wybranymi gatunkami pochodzącymi z Ameryki Południowej), zbrojnikowatymi (Loricariidae) lub innymi sumokształtnymi (Siluriformes). Osobniki wychowane od małego w towarzystwie wspomnianych taksonów są znacznie bardziej towarzyskie i łagodniejsze. Omawianym pielęgnicom, a zwłaszcza dobranej ich parze hodowlanej najlepiej jest jednak zapewnić akwarium jednogatunkowe. Jego pojemność powinna wynosić minimum 240 l. Rośliny zazwyczaj będą przez ryby okresowo niszczone (liście są obrywane silnymi szarpnięciami mięsistego pyska), niemniej można spróbować uprawy gatunków o mocnych, skórzastych liściach, posadzonych w pojemnikach oraz mchów i taksonów pływających. Te ostatnie tłumiąc zbyt jaskrawe oświetlenie wpływają korzystnie na dobrostan zwierząt. Z elementów dekoracyjnych stosujemy kamienie o łagodnych krawędziach, korzenie, lignity, zatopione gałęzie, gliniane dzbanki i doniczki, groty itp. Jako podłoże najlepiej sprawdza się grubszy piasek lub drobny żwirek. Nieodzowny jest wydajny filtr, który jednocześnie dobrze natleniałby wodę (ryba o szybkiej i intensywnej przemianie materii). Jej optymalne parametry fizyko-chemiczne to: twardość ogólna do 12°n, odczyn obojętny do lekko zasadowego (pH 7-8) i temperatura rzędu 24-27°C. Cotygodniowe podmiany wody na świeżą i odstaną w objętości 20-30% są nieodzowne dla zachowania zdrowia i dobrego samopoczucia ryb (w wodzie dopuszczalny jest co najwyżej śladowy poziom związków azotu).

Żywienie pielęgnic kubańskich nie przedstawia żadnego problemu. Są to ryby bardzo żarłoczne, łapczywie rzucające się na pokarm. Dorosłym osobnikom podajemy większe granulaty dla pielęgnic, mrożonki, czerwone robaki, krewetki, małe rybki, owady karmowe i ich larwy itp. Udział w diecie karmy roślinnej jest bardzo wskazany (spirulina, parzony szpinak, gotowany groch, brukselka itp.).

W okresie godowym barwy ryb znacznie ciemnieją i znacznie wzrasta ich agresja oraz terytorializm. Szczególnie samiec potrafi nieprzyjemnie chwycić za palec lub skórę nieostrożnego opiekuna. W tym czasie zwykle niszczone są niektóre rośliny, szczególnie podwodne, delikatne i bujnie rozrośnięte. Tarlaki je podkopują, ale przede wszystkim rwą w opisany wyżej sposób. Oczywiście nie ma wówczas mowy o koegzystencji z innymi rybami, choć niektóre sprytniejsze z natury zbrojnikowate szybko uczą się, jak zręcznie unikać ataków godujących „kubanek”. Zaloty to nerwowe podpływanie samca, stroszenie płetw, otwieranie pokaźnego pyska itp. U omawianego gatunku rzadko ma miejsce sytuacja kiedy samiec poważnie rani lub co gorsza, zabija samicę. Niemniej jest to możliwe i akwarysta powinien zawsze zachować tu wzmożoną czujność. Najlepsze pary hodowlane uzyskuje się pozwalając na swobodne dobranie się partnerów spośród młodych, ale już dorosłych i niespokrewnionych ze sobą osobników. Pomiędzy złączonymi spontanicznie tarlakami tworzą wówczas najtrwalsze więzi, a potomstwo jest troskliwie odchowywane (rzadko kiedy obserwuje się walki o przywództwo w opiece nad nim).

Pielęgnice kubańskie są bardzo płodne – wyrośnięta, dorodna samica może złożyć nawet ponad 2000 lepkich jaj, choć zwykle jest ich kilkaset (300-600), a czasem niewiele ponad 100. Składane są one na żywiołowo i starannie oczyszczonej (głównie przez samca), litej powierzchni, niekoniecznie płaskiej. W moim zbiorniku para najchętniej odbywała tarła w glinianym dzbanku o średnicy około 20 cm u podstawy i 15 cm u góry. Równie jednak dobrze może to być duża, gliniana doniczka przewrócona na bok (z dnem lub bez niego), dachówka, plaski kamień itp. Zauważyłem znaczne rozstrzelenie złożonej ikry w całym niemal dzbanku. Opiekę nad jajami sprawuje samica (broni ich, wachluje nad nimi płetwami powodując przepływ wody, wybiera ziarna martwe i/lub spleśniałe), podczas gdy jej partner zajęty jest zwykle patrolowaniem rewiru wokół gniazda. Czasami ikra szybko pokrywa się pleśnią, innym razem jest zjadana przez tarlaki (głównie samicę). Gdy jednak wszystko układa się pomyślnie larwy wylęgają się po około 48 godzinach, po czym mogą zostać przez rodziców przeniesione w inne miejsce, np. do zagłębienia w podłożu, pod korzeń itp. Po około 5 dniach rozpoczynają swobodne pływanie i intensywne żerowanie. Przyjmują wszelkie drobne pokarmy (z tym suche i mrożone), z których najlepsze są niewątpliwie larwy solowca i mikronicienie. Od 3. tygodnia można podawać już, naprzemiennie z karmą suchą, starannie przepłukanego i posiekanego rurecznika oraz drobny zooplankton. Narybek szybko rośnie, jest mało wybredny i żarłoczny.

Czasami nie jest łatwo pobudzić ryby do tarła. Nawet obfitsze karmienie żywym pokarmem i podmiany wody rzędu 60-70% mogą być tu niewystarczające. Miałem raz parę, która przez cały dzień była mało ruchliwa i dopiero pod wieczór samiec się ożywiał i zaczynał intensywnie czyścić wybrane na tarło miejsce, przy czym co i raz zmieniał je na inne. Wszelkie czynności były oczywiście przez rybę wstrzymywane z chwilą, gdy w akwarium gasło światło. I tak było przez kilka tygodni, a do tarła nie dochodziło. W takich sytuacjach dobrze jest przestawić w zbiorniku w inne miejsce, np. dany kamień, doniczkę lub inny potencjalny dla ikry substrat. U mnie jednak pomogło dopiero przeniesienie tarlaków do większego akwarium.

Poniżej zamieszczam linki do filmików na moim kanale YT:


Głowaczyk barwny (Tateurndina ocellicauda) po raz kolejny :)

Nie wiem czemu, ale jako miłośnik akwarystyki wciąż wracam do tego pięknego i jakże ciekawego gatunku z rodziny śpioszkowatych (eleotrowatych) (Eleotridae), którego ojczyzną są wody Papui – Nowej Gwinei. Moje głowaczki raz za razem odbywają tarła w niewielkich zbiornikach o pojemności około 20 l. Utrzymywane są systemem zarówno haremowym (samiec na 2-3 samice), jak i w grupach z przewagą samic. Woda nie jest jakoś specjalnie preparowana, ale do odstanej kranówki starałem się zawsze dolewać przynajmniej 40-50% wody z filtra RO. Przeciętnie z jednego tarła uzyskuję kilkadziesiąt larw (raczej nie więcej niż 50), ale raz udało mi się odchować około setki młodych. W niniejszym wpisie zamieszczam głównie zdjęcia z różnych okresów życia tych kolorowych, nietuzinkowych, niewielkich rybek.

Moim zdaniem głowaczyki barwne najlepiej jest utrzymywać w zbiorniku jednogatunkowym. Wówczas będziemy mogli obserwować pełną gamę ich ciekawych zachowań, zwłaszcza w okresie godowym. Dorosłe samce okazjonalnie walczą między sobą, stąd w akwarium nie może zabraknąć roślinności i różnorodnych kryjówek. Walki te nie prowadzą jednak do okaleczenia lub co gorsza śmierci słabszego osobnika. Narybek doskonale zaś współżyje z małymi gatunkami krewetek.

W mojej hodowli w temperaturze wody około 25°C larwy wylęgają się po około tygodniu, a po dalszych 3–4 dniach wylęg zaczyna pływać i żerować. Drobniutki, ale dobrze widoczny narybek nie chowa się w zakamarkach, lecz jest ruchliwy i cały czas pływa w dolnej połowie zbiornika. Aktywnie też żeruje.

Najlepszym pierwszym pokarmem dla narybku jest tzw. pył, czyli pierwotniaki, larwy oczlików oraz wrotki. Te ostatnie można kupić w dobrych zoologach w zgrzewanych torebkach i stosować przez kilka dni nawet jako monodietę. Zwykle po tygodniu (niektórzy hodowcy już od 3-4. dnia) możemy podawać najdrobniejsze larwy solowca, nicienie „mikro” i bananowe oraz rozdrobnioną, markową karmę suchą dla narybku ryb ikrowych – pylistą lub typu fluid.

Narybek głowaczyka rośnie umiarkowanie szybko. Służą mu dobre żywienie i częste podmiany wody na świeżą, odstaną, połączone z usuwaniem wszelkich resztek organicznych z dna. Nieodzowne jest także zapewnienie rybkom optymalnego dobrostanu, stąd w zbiorniku powinna znajdować się liczna roślinność, korzenie, kryjówki itp.

Więcej o głowaczyku barwnym można dowiedzieć się z poniższego wpisu i z zawartych w nim innych linków odsyłających do moich wcześniejszych opracowań na temat tego urokliwego gatunku:

Głowaczyk barwny (Tateurndina ocellicauda) raz jeszcze

Poniżej znajduje się link do filmu na moim kanale YouTube, gdzie widać zaciekłą walkę samców:

Gody żab trawnych a.d. 2022

W tym roku, w moim największym oczku wodnym, gody żaby trawnej niestety nie należały do zbyt udanych, zwłaszcza w początkowym okresie. Podobnie jak w latach 2020-21 naliczyłem raptem sześć godujących par. Nadal absolutnym rekordem pozostaje dla mnie rok 2019, kiedy to godowało bez mała 50 osobników. Można o tym przeczytać na moim blogu pod linkiem: http://www.multihobby.net/?p=7937

Pod koniec marca zdeponowana została pierwsza partia skrzeku (może z 3/4 wiaderka o poj. 10 l), ale na początku kwietnia kolejne pary złożyły dodatkowe dwa wiaderka jaj i gdyby nie ten fakt, sezon 2022 uznałbym za mocno nieudany 🙂

A tu jeszcze link do filmiku na moim kanale YT: Gody żab trawnych w oczku wodnym w 2019 r.

Burunduk, wiewiórka syberyjska (Tamias sibiricus) – co warto wiedzieć

Na wstępie informuję, że burunduk znajduje się w wykazie inwazyjnych gatunków obcych stanowiących zagrożenie dla Unii Europejskiej (obok m.in. jenota, piżmaka, nutrii, czy szopa pracza). Zgodnie z obowiązującymi od 2016 r. przepisami posiadanie burunduka, jego chów i hodowla oraz sprzedaż są w Polsce zakazane bez specjalnego zezwolenia z GDOŚ!

Postanowiłem jednak napisać o co nieco o biologii tego gatunku, ponieważ czytelnicy mojego bloga często mnie o to pytają.

Burunduk należy do rodziny wiewiórkowatych (Sciuridae). Jego ojczyzną są obszary leśne (liściaste, mieszane, iglaste) Północnej Azji – od środkowej Rosji, poprzez Chiny, Mongolię, Koreę po Japonię. Można je też spotkać w Zachodniej Europie, gdzie w latach 60-tych ub.w. były masowo importowane z Korei Południowej jako „petsy” w następstwie czego część z nich wydostała się na wolność. Na szczęście gatunek ten dość słabo się rozprzestrzenia i obecnie tworzy tam stabilne populacje. Nazwa burunduka w jęz. angielskim to: Siberian chipmunk lub Common chipmunk. Ssak osiąga masę ciała rzędu kilkudziesięciu gramów, a maksymalnie do 150g. Długość ciała wynosi wraz z ogonem (długi i puszysty, mierzy ok. 12 cm) około 26 cm. Ubarwienie grzbietu i boków ciała jest charakterystyczne – występują naprzemiennie podłużne pręgi – ciemne (zwykle 5) i jasne (zwykle 4). Uszy zaś są małe i zaokrąglone, a u starszych osobników małżowiny mogą mieć liczne ubytki. Omawiane gryzonie mają torby policzkowe, służące im do przenoszenia pokarmu. W niewoli dożywają nawet grubo ponad 7 lat, w naturze – znacznie krócej (2-4 lata).

Te ruchliwe i aktywne w dzień ssaki są z natury samotnikami przejawiającymi zachowania terytorialne (wybrany przez siebie teren znaczą moczem oraz akcentują swoją obecność wokalnie). Zalicza się je do tzw. wiewiórek naziemnych, gdyż z ochotą kopią nory i dużo czasu spędzają właśnie na ziemi, a właściwie pod nią. Wydają charakterystyczne dźwięki (jakby ćwierkania, zgrzyty, gwizdy, rechot itp.). W niewoli nie zapadają zimą w sen (hibernację), choć utrzymywane na zewnątrz (woliera zewnętrzna całoroczna) dużo wtedy odpoczywają w kryjówce (w naturze jest nią zwykle nora, a w niewoli budka), którą mogą opuszczać raz na kilka dni. Burunduki są wszystkożerne – jedzą wszelkie ziarna i nasiona, owoce, warzywa, zioła, kasze, orzechy, suche pieczywo, owady i ich larwy, mięczaki, grzyby, a czasem plądrują gniazda małych ptaków itp.

W warunkach hodowlanych, gdy jeszcze można je było trzymać bez zezwolenia, widywałem burunduki utrzymywane często w całorocznych wolierach zewnętrznych. Doskonale bowiem znoszą mrozy, o ile mają zapewnione odpowiednie kryjówki. W takich warunkach najczęściej były nimi zawieszone na różnych wysokościach budki, w tym naturalne – z pustych pni. Gryzonie ścieliły je sianem, suchymi liśćmi, mchem itp. Zazwyczaj hodowcy zapewniali parze więcej budek i wówczas były one adoptowane na spiżarnie oraz jako miejsce oddawania odchodów. W wolierze powinien być także usypany kopiec (lub kopce) z ziemi z przysypanymi kawałkami rurek z PCW lub z naturalnych pniaków, jako że burunduki bardzo lubią myszkować w podłożu. Zwykle gryzonie te utrzymywane są pojedynczo (hodowcy zgłaszali mi często zachowania agresywne wobec współplemieńców, w tym różnej płci – dochodziło nawet do krwawych walk i śmierci jednego z osobników), ale zdarza się, że pary są bardzo zgrane i absolutnie nie przejawiające wobec siebie jakiejkolwiek agresji. Widywałem także osobniki zupełnie oswojone wobec człowieka, jak i wykazujące wobec niego permanentną płochliwość.

W naturze okres godowy burunduków przypada na wiosnę i rozpoczyna po wybudzeniu się zwierząt z zimowego snu. Gniazdo zakładane jest zwykle w dziupli lub butwiejącym pniu. Po ciąży trwającej około miesiąca samica rodzi 3-8 młodych, które jako gniazdowniki rodzą się głuche, gołe, ślepe i bezradne (masa ciała oseska to około 4g). Po 7-8 tygodniach stają się samodzielne. Rzadko zdarzają się dwa mioty w roku. Dojrzałość płciową młode osobniki uzyskują w 9. miesiącu życia.

Suwak egipski (Gerbillus perapallidus). Chów i rozród

Suwaki dożywają w niewoli 4-5 lat

Ssak ten należy do rzędu gryzoni (Rodentia) i rodziny myszowatych (Muridae), a po angielsku zwie się Pale (Pallid) Gerbil. W naturze zasiedla północno-zachodni Egipt na zachód od Nilu aż do depresji Kattara. Dorasta do 26 cm (z czego na ogon przypada około 15 cm) i osiąga masę ciała do 50 g. Dożywają 4–5 lat.

U suwaków zwracają uwagę duże, czarne, lekko wyłupiaste oczy

Ubarwienie grzbietu i boków jest piaskowo-żółte, niekiedy z lekkim odcieniem pomarańczowym lub brązowym. Strona brzuszna jest mniej lub bardziej białokremowa, podobnie jak część twarzoczaszki, szczególnie wokół oczu i po bokach pyszczka. Zwracają uwagę duże, czarne, lekko wyłupiaste oczy. Uszy  poruszają się niezależnie i są bez pigmentu. Ogon jest długi i nieowłosiony. Kończyny miedniczne są mocniejsze niż piersiowe, silniej umięśnione, przystosowane do szybkich skoków. Ich powierzchnie podeszwowe są owłosione.

Ogon jest długi i nieowłosiony, pomaga w zachowaniu równowagi ciała

Są to ssaki stadne, towarzyskie, bardzo ciekawskie i aktywne przez całą dobę. Można utrzymywać je parami lub w haremie (lepiej). Z upodobaniem kopią proste nory. W naturze po schronieniu się pod ziemią wejście do nory jest zasypywane dla ochrony przed drapieżnikami. Całkiem dobrze się wspinają. W zachowaniu równowagi bardzo pomaga im ogon. W hodowli zdarzają się czasami osobniki nakrapiane, z licznymi białymi łatkami na ciele.

Suwak egipski to jeden z najbardziej łagodnych i przyjaznych wobec człowieka gryzoni

Omawiane gryzonie są wszystkożerne z przewagą pokarmu roślinnego. Oprócz typowych mieszanek i granulatów dla gryzoni roślinożernych, siana i suszy podajemy im od czasu do czasu karmę pochodzenia zwierzęcego, np. odrobinę twarogu lub jaja ugotowanego na twardo, owady karmowe i ich larwy, kilka peletek suchej karmy psiej albo kociej. Zielonki, warzywa i owoce są chętnie zjadane, ale nie należy podawać ich zbyt dużo ani zbyt często.

Suwaki są wszystkożerne z przewagą pokarmu roślinnego

Mają tendencję do zgryzania przedmiotów i gromadzenia pokarmu w kryjówkach. Są to zwierzęta dość ciepłolubne, nie hibernują. Łatwo się oswajają, są bardzo przyjazne i mało płochliwe. Pozwalają się głaskać, brać na ręce itp. Są bardzo czyste, nie wydzielają nieprzyjemnego zapachu. Najlepsza do chowu jest metalowa klatka o rozstawie prętów 1,5 cm, terrarium lub akwarium szczelnie przykryte drobną siatką. Dla pary należy zapewnić wymiary co najmniej 70×30×40 cm.

Oprócz typowych mieszanek i granulatów dla gryzoni roślinożernych, siana i suszy suwakom podajemy od czasu do czasu także karmę pochodzenia zwierzęcego

Konieczne są liczne kryjówki (mały domek, wyszczerbiona doniczka, kokos, gałęzie, rurki, drabinki, tunele, lity kołowrotek itp. Ściółka powinna mieć grubość minimum 8 cm. Wystrój można urządzić w typie stepu – z grubą warstwą piasku zmieszanego z torfem i trocinami, kilkoma kamieniami i korzeniami, wiechciami suchych traw lub trzcin itp. Co 1–2 dni na około pół godziny wstawiamy do pomieszczenia naczynie ze specjalnym piaskiem do kąpieli (np. małą kulę akwarystyczną).

U suwaków występuje poligynandria, czyli wielogamia

U samca odległość między odbytem i ujściem cewki moczowej jest znacznie większa niż u samicy. Dobrze widoczne są także jądra w worku mosznowym. Dorosła samica jest zwykle nieco masywniejsza od samca. Dojrzałość płciową osiągają w wieku 14–15 tygodni, ale do rozrodu należy przeznaczać osobniki co najmniej 4-miesięczne. U suwaków występuje poligynandria (wielogamia), co oznacza że dwa samce (a często kilka) mogą kopulować z dwiema lub kilkoma samicami.

Ciąża u suwaków trwa około 22 dni, a w miocie rodzi się zwykle 3–5 młodych

Masa ciała noworodka wynosi niewiele ponad 2 g. Suwaki są gniazdownikami. Młode zaczynają widzieć po mniej więcej 15 dniach. Odsadzamy je po 3–4 tygodniach. Rzadko mają miejsce przypadki kanibalizmu lub porzucania młodych. Zwierzę chwytamy jedną ręką za skórę na karku. Można także trzymać je na dłoni i palcami drugiej ręki przytrzymywać za nasadę ogona. Łagodne, oswojone osobniki można przenosić w dłoniach lub podnieść od dołu obiema rękami i przykryć od góry kciukami, ale bywa że niektóre suwaki się wtedy płoszą.

Łagodne, oswojone osobniki można przenosić w dłoniach

W naturze zamieszkują głównie tereny suche, piaszczyste (np. nadmorskie wydmy), zwykle ubogie w roślinność. Po schronieniu się pod ziemią wejście do nory jest zasypywane dla ochrony przed drapieżnikami. Wydalają maksymalnie odwodniony mocz i kał, co jest powstałym na drodze ewolucji przystosowaniem do życia w skrajnie niekorzystnych, pustynnych warunkach środowiskowych.

Suwaki wydalają maksymalnie odwodniony mocz i kał, co jest przystosowaniem do życia na pustyni

Do porozumiewania się suwaki używają głównie sygnałów dźwiękowych oraz chemicznych – feromonów lub wydzieliny gruczołów łojowych na brzuchu. Czasami można zaobserwować niesnaski pomiędzy osobnikami mieszkającymi w tym samym pomieszczeniu. Jeżeli są utrzymywane w zbyt dużym zagęszczeniu, mogą podgryzać sobie ogony. Przestraszony gryzoń najczęściej zamiera w bezruchu lub gwałtownie skacze w przód na odległość nawet metra.

Zielonki, warzywa i owoce są chętnie zjadane, ale nie należy podawać ich zbyt dużo ani zbyt często

Według moich obserwacji gatunek ten należy do najbardziej łagodnych wobec człowieka. Nigdy nie zdarzyło mi się, aby któryś z suwaków ugryzł mnie lub podrapał. Gryzonie te zdają się bowiem bardzo lubić swego opiekuna. Zdaniem wielu lekarzy weterynarii suwaki egipskie bardzo źle znoszą zastrzyki i mogą po nich nawet paść.

Wielkopłetw wspaniały (Macropodus opercularis) i nie tylko, cz. I. Chów

Ten zasłużony weteran akwarystyki znany jest w naszym pięknym hobby już od ponad 150 lat. Po raz pierwszy ryby te sprowadzono do Europy (Paryż) w 1869 r., gdzie zostały rozmnożone przez francuskiego ichtiologa Pierre’a Carbonnier’a (1828-1883). Na ziemiach polskich zaś wielkopłetwy pojawiły się w latach 70. XIX wieku. Od końca lat 80-tych ubiegłego stulecia nastąpił mniejszy lub większy zmierzch popularności gatunku, niemniej nigdy nie został on zapomniany, ani też nie zniknął na dobre z akwariów polskich hobbystów. W niewoli wyhodowano kilka odmian wielkopłetwa wspaniałego, np. „Snakeskin”, niebieską (w tym także Super Blue), albinotyczną, czerwoną i inne. Z kolei pokrewnym do omawianego gatunkiem jest wielkopłetw czerwony (Macropodus erythropterus, ang. Red-backed Paradisefish), pochodzący z górskich strumieni Wietnamu. Barwa czerwona wcale nie jest u niego tak dominująca, jak mógłby na to wskazywać drugi człon nazwy gatunku. Owszem górna część tułowia oraz gdzieniegdzie płetwy, zwłaszcza brzuszne mogą być czerwonawe, ale kolorem dominującym jest szaro-brunatno-niebieskawy. Zwykle brak jest tu plamy na wieczku skrzelowym, a jeśli występuje to jest dość niewyraźna i wyblakła. Na uwagę akwarystów zasługuje także inny wietnamski gatunek, a mianowicie wielkopłetw czarny (Macropodus spechti, ang. Black Paradisefish). Jest on podobnie ubarwiony co opisywany wyżej z tym, że nie ma czerwonych znaczeń na ciele i płetwach (za wyjątkiem niekiedy promieni płetw brzusznych). Prawdziwie ciemne ubarwienie ryby te przybierają dopiero w odpowiednich warunkach środowiskowych (dużo roślin, stonowane oświetlenie, ciemne podłoże oraz urozmaicone żywienie), a także w okresie tarła. Niektórzy badacze podejrzewają, że wielkopłetw czerwony i czarny to w rzeczywistości ten sam takson.

Wielkopłetw czarny (Macropodus spechti, ang. Black Paradisefish)

Wielkopłetw wspaniały należy do rodziny guramiowatych (Osphronemidae) i dawniej zwany był makropodem lub, rzadziej, rybą rajską. Jego nazwa zaś w języku angielskim brzmi: Paradisefish. Pierwotną ojczyzną występowania są w naturze wody Azji Wschodniej (Chiny) i Południowo-Wschodniej (Wietnam) – od zlewisk dużych rzek i starorzeczy po kanały, pola ryżowe, rowy melioracyjne, sadzawki, rozlewiska i bagna. Są to siedliska wodne zwykle ubogie w tlen, ciepłe, niezbyt głębokie, często zamulone lub wręcz błotniste, mętne i bogate w materię organiczną zalegającą na dnie. W wyniku działalności człowieka wielkopłetwy rozprzestrzeniły się także na inne, czasami odległe tereny (np. Madagaskar, USA). Aby móc żyć w opisanych powyżej, niekorzystnych warunkach środowiskowych gatunek ten, jak i inni przedstawiciele błędnikowców (Anabantoidei) natura wyposażyła w dodatkowy, parzysty narząd oddechowy zwany błędnikiem (narządem błędnikowym) lub labiryntem.

Żałobniczka (Gymnocorymbus ternetzi). Rozród

Przedstawiciele licznej rodziny kąsaczowatych prezentują zróżnicowaną skalę trudności, jeśli chodzi o rozmnażanie – od taksonów mało, poprzez średnio, do bardzo wymagających. Żałobniczki należą do tej pierwszej grupy z pewnymi jednak zastrzeżeniami, o których piszę poniżej. Szczególnie dobrze widać u nich, jak żywienie urozmaiconym, żywym pokarmem (czarne larwy komarów, rureczniki, szklarki, ochotki, zooplankton itp.) sprawia, że jajniki samic szybko wypełniają się komórkami jajowymi. Jeśli tarło przeprowadzane jest z nastawieniem na uzyskanie jak największej liczby przychówku, to dodatkowo osobniki rodzicielskie należy rozdzielić według płci na 7-10 dni i karmić w tym czasie obficiej. Wówczas gody będą bardziej intensywne. Czasem hodowcy wpuszczają na tarlisko najpierw samce, a dopiero po 1-2 dniach samice, co także zwiększa wydajność tarła (obznajomione ze zbiornikiem samce ruszają od razu do akcji). Niemniej w warunkach amatorskich takie postępowanie jest, moim zdaniem, niepotrzebne. Czarne tetry można rozmnażać parami lub też z przewagą samców – trójkami, piątkami, bądź grupowo.

Zbiornik tarliskowy powinien mieć pojemność 30-60 l i głębokość do 25 cm. Należy ustawić go w spokojnym miejscu, gdyż tarlaki są często do tego stopnia płochliwe, że nie przystępują do tarła. Także zbyt małe akwarium lub zbyt twarda w nim woda mogą powodować ten sam niekorzystny efekt. Niemniej doświadczeni hodowcy, znający doskonale swoje ryby, przeprowadzają ich rozród nawet w zbiornikach 15-20 l. Wystarcza słabe oświetlenie o mocy kilku W lub tylko naturalne. Niekiedy dobrze jest przysłonić boki akwarium hodowlanego, a także przód tekturą, ale generalnie zacienienie wymagane jest po skończonym tarle (poranne światło słoneczne znakomicie bowiem stymuluje osobniki rodzicielskie do godów).

Podobnie jak w przypadku wielu innych przedstawicieli rodziny kąsaczowatych także i tutaj jakość mikrobiologiczna wody ma priorytetowe znaczenie na osiągane wyniki hodowlane. Ikra żałobniczek jest bowiem dość wrażliwa na wszelkie zanieczyszczenia, w tym mikrobiologiczne (szczególnie grzyby). Zarodki w jajach źle się rozwijają, jeśli woda jest zbyt twarda (a także bardzo miękka) oraz gdy są wystawione na zbyt intensywne światło. Do rozmnażania omawianych ryb zalecam zatem dobrze odstaną wodę wodociągową zmieszaną z jej partią pochodzącą z filtra RO w takich proporcjach, które pozwolą na uzyskanie twardości rzędu 6-8ºn (są to moim zdaniem najlepsze parametry). Odczyn wody powinien być obojętny lub lekko kwaśny (pH 6,5-7,0), a temperatura w granicach 26-28ºC.

Osobiście zawsze używam odkażonego rusztu ikrowego w postaci plastikowej siatki o niewielkich oczkach (do 0,5 cm), przymocowanej na ramkach lub obciążonej kamykami, która najlepiej chroni jaja przed żarłocznością tarlaków (głównie po zakończonym tarle). W jednym lub dwóch częściach zbiornika należy dodatkowo umieścić gęstą kępę wywłócznika, rogatka lub mchu. Rośliny (zamiast nich można także użyć wyparzonej włóczki, przędzy syntetycznej) trzeba wcześniej odkazić poprzez 5-10 minutowe zanurzenie w roztworze nadmanganianu potasu (0,05 g/l) lub rivanolu (2 tabletki rozpuszczone w szklance przegotowanej i ostudzonej do temperatury pokojowej wody). Niektórzy hobbyści nie stosują rusztu ikrowego i przykrywają dno tylko warstwą wspomnianych wyżej miękkolistnych roślin, które przyciskają niewielkimi kamykami. Inni zaś rozkładają równomiernie na dnie szklane kulki o średnicy 1-2 cm. Przy zastosowaniu tych ostatnich miejscowe użycie kęp roślinności także jest, moim zdaniem, konieczne.

Jakość materiału hodowlanego ma zawsze bardzo duże znaczenie. Hodowca powinien zawsze brać pod uwagę takie kryteria selekcyjne przeznaczonych do rozrodu ryb jak: dobry stan zdrowia (brak wspomnianych wyżej ognisk nowotworowych), kondycję (najlepsza to tzw. hodowlana, a więc brak zarówno wychudzenia, jak i zapasienia organizmu) oraz wybarwienie (tu liczy się np. „czarność”, czyli „spódnica” samców). Odnośnie tej ostatniej cechy, to według moich obserwacji mleczak, który nie jest wystarczająco „czarny” nie musi być od razu kwalifikowany jako gorszy. Nierzadko bowiem, także „jasne” samce zdają się być tak samo żywiołowymi i jurnymi partnerami dla samic. Statystycznie jednak rzecz ujmując (jest to moja subiektywna ocena) przy bardziej „ciemnym” mleczaku większe jest prawdopodobieństwo, że procent zapłodnionych jaj będzie wyższy.  

Dysponując obszerniejszym zbiornikiem tarliskowym (80-100 l) można przeprowadzić tarło grupowe z udziałem kilku par lub kompletów z przewagą samców (2×3 lub 3×5 lub nawet 8×12). Wybrane tarlaki najlepiej jest wpuścić do niego wieczorem. Jeśli wszystko jest w najlepszym porządku to tarło następuje zwykle na drugi dzień rano. Ma ono burzliwy i gwałtowny przebieg (zwłaszcza, gdy ryby zostały uprzednio dobrze przygotowane) i trwa zwykle 3-5 godzin. Pojedyncze akty tarła mają miejsce głównie pośród rozłożonej na ruszcie roślinności, a także w górnej warstwie toni wodnej. Podczas kolejnych zbliżeń ikrzyca wyrzuca kilka do kilkunastu jajeczek, które mleczak natychmiast zapładnia. Są one cięższe od wody i opadają na dno. Ich średnica wynosi 0,8-0,9 mm. Żałobniczka to gatunek bardzo płodny – w pełni wyrośnięta i dobrze odkarmiona samica może ponoć złożyć nawet 2000 jaj. Na podstawie swoich wieloletnich doświadczeń hodowlanych z omawianym gatunkiem uważam, że jest to liczba zawyżona i powielana w literaturze przez różnych autorów. Chwała bowiem temu hodowcy, który uzyska z tarła ponad 1000 ziaren ikry od samicy (przeciętnie jednak w warunkach amatorskich jest ich zazwyczaj kilkaset). Po skończonym tarle odpoczywające w bezruchu, wyczerpane amorami ryby należy odłowić. Zbiornik zaciemniamy (raczej całkowicie) tekturą lub szarym papierem. Od tej chwili wskazanie jest stałe i delikatne filtrowanie (wystarcza do tego celu zwykły filtr gąbkowy bez obudowy) oraz drobnoperliste napowietrzanie wody.

Larwy wylęgają się po około 24-36 godzinach i mierzą mniej niż 2 mm. Początkowo, do czasu zresorbowania woreczka żółtkowego wiszą na szybach i roślinach. Po dalszych 3-4 dniach napełniwszy powietrzem atmosferycznym pęcherz pławny zaczynają swobodnie pływać. Intensywne zaś żerowanie wylęg rozpoczyna po kolejnych 2-3 dobach. I tu mogą pojawić się pierwsze rozczarowania. Hodowca może bowiem stwierdzić nagle, że narybku jest bardzo mało i że, co gorsza, z każdym dniem go ubywa. Praktycznie po kilku dniach, mimo zdawałoby się prawidłowego żywienia, po przychówku nie ma już śladu. Przyczyną takiego niekorzystnego stanu rzeczy mogą być nieodpowiednie, inne warunki środowiskowe dla rozwoju zarodków w jajach (głównie zła twardość wody), wątpliwej jakości materiał hodowlany, nieprawidłowo urządzony zbiornik tarliskowy itp.

Narybek jest wrażliwy na światło, stąd utrzymujemy nadal umiarkowane zacienienie zbiornika. Bezwzględnie najlepszym dla niego pierwszym pokarmem jest karma żywa, która zapewnia optymalny wzrost i rozwój. Początkowo, przez pierwsze 3-4 dni, należy podawać tzw. pył, czyli pierwotniaki wyhodowane odpowiednio wcześniej na pożywkach organicznych (skórka banana, siano itp.) lub preparatach handlowych (np. Protogen), larwy oczlików oraz wrotki (te ostatnie z powodzeniem stosowałem niekiedy w monodiecie). Praktycznie od piątego dnia można próbować skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca. Po kolejnych kilku dniach podajemy już węgorki bananowe i/lub mikro, miażdżone i doskonale wcześniej przepłukane rureczniki, drobniutki zooplankton. Oczywiście zamiennie lub naprzemiennie z pokarmem żywym można (od samego początku) podawać narybkowi karmę mrożoną (moina, wrotka, a potem bosmina, cyklop) oraz suchą – markowe prestartery dla narybku ryb jajorodnych (np. typu fluid lub pyliste).

Doświadczeni hodowcy nierzadko karmią narybek rozdrobnionymi drożdżami i/lub żółtkiem ugotowanego na twardo jaja kurzego. Jeszcze inni stosują pył ze zmielonego granulatu pstrągowego. Pokarmy te niosą jednak za sobą ryzyko szybkiego zepsucia się wody w przypadku przekarmienia nimi. Lepiej, moim zdaniem, sprawdza się tzw. przecier. Jest to mieszanina odrobiny żółtka jaja, dokładnie zmiażdżonych pomiędzy szklanymi płytkami rureczników, larw ochotek i doniczkowców. Całość przeciskamy następnie przez płócienną szmatkę, a uzyskaną masę przenosimy do niewielkiego naczynia (np. małego słoika) zalanego wodą. Intensywnie mieszamy do chwili aż wytworzy się drobniutka, mglista zawiesina. Odczekujemy aż większe cząstki karmy opadną na dno i strzykawką pobieramy zawiesinę z powierzchniowej i środkowej warstwy. Pokarm podajemy często, lecz w małych ilościach.

Młode żałobniczki rosną bardzo szybko, lecz nierównomiernie. Mimo to przejawy kanibalizmu obserwuje się u nich raczej rzadko (głównie z powodu zaniedbań ze strony opiekuna). W wieku 3-4 tygodni podrośnięty narybek należy przenieść do obszerniejszego zbiornika wypełnionego odstaną wodą, o parametrach fizyko-chemicznych zbliżonych do docelowych przy chowie. Mimo zapewnienia sprawnego systemu napowietrzająco-filtrującego najdalej co drugi dzień przeprowadzamy dokładne czyszczenie dna z resztek pokarmowych i odchodów. Tu w roli sanitariuszy dobrze sprawdzają się także ślimaki lub młode zbrojniki. W tym czasie czarne tetry przyjmują już praktycznie każdy rodzaj pokarmu. Ich dalszy odchów nie napotyka na trudności. Szczególnie piękny widok na tle soczystej zieleni prezentują podrośnięte, smoliście czarne i pływające w zwartym stadku osobniki młodociane.

O chowie żałobniczki pisałem tu:

Szczotkogon skalny (Sekeetamys calurus). Chów i rozród

Ten niezwykle ciekawy, nietuzinkowy i rzadki w terrariach polskich hobbystów gryzoń należy do rodzimy myszowatych (Muridae) i w jęz. angielskim zwany jest Bushy-tailed jird. Jego ojczyzną jest Afryka Północna (od wschodniego Egiptu, włączając Półwysep Synai poprzez wschodnie rejony Izraela i południowe Jordanii aż po środkową część Arabii Saudyjskiej). Są to tereny suche, jałowe, pustynne lub półpustynne, często skaliste do umiarkowanie górskich (brak lub bardzo skąpe opady deszczu, silne wiatry, duże dobowe wahania temperatury powietrza, uboga baza pokarmowa). Szczotkogony są jednak znakomicie przystosowane do życia w tak nieprzyjaznym środowisku – z braku wody ich mocz jest zagęszczony i skoncentrowany, a odchody maksymalnie odwodnione (stąd wydzielają znacznie mniej przykrego zapachu niż ma to miejsce np. u myszy, szczurów lub chomików). Ponadto organizm omawianego gryzonie ma zdolność modyfikowania tempa metabolizmu, np. w czasie spoczynku. Występuje tu także tzw. bezdrżeniowa termogeneza, która jest uruchamiana lub dezaktywowana w zależności od temperatury otoczenia.

Szczotkogon skalny nie jest w naturze zagrożony wyginięciem, a jego populacja jest dość stabilna. Dorosły osobnik osiąga zwykle masę ciała rzędu 50-60 g (w naturze 35-50 g), choć w niewoli zdarzają się okazy o 20-30 g cięższe. Osiąga długość 23-29 cm z czego na ogon przypada 13-16 cm. Kończyny są smukłe, o nieowłosionych stronach podeszwowych – tylne znacznie dłuższe, umożliwiające zwierzęciu dalekie skoki oraz, co ciekawe i praktycznie nieobserwowane w niewoli, zadawanie ciosów (kopnięć) napastnikowi w chwili bezpośredniego zagrożenia życia. W warunkach terrariowych dożywa 5 lat, rzadko dłużej.

Na pierwszy rzut oka, pomijając ogon, gryzoń przypomina nieco swym wyglądem powiększonego myszoskoczka (gerbila). W jego budowie zewnętrznej zwracają uwagę niemałe, lekko wydłużone uszy, duże oczy, długie wibrysy i nade wszystko długi, gęsto owłosiony ogon na końcu, którego włos jest dłuższy, jasny (czasami aż biały) i tworzy charakterystyczną szczoteczkę (przypomina cokolwiek ogon szynszyli małej). Ogon noszony jest często w górze, a pokrywające go długie włosy (ok. 1,5 cm) są nierzadko postawione, co jeszcze bardziej dodaje mu puszystości. Niestety nie zawsze ma on taki piękny wygląd i w złych warunkach środowiskowych może być mniej lub bardziej wytarty lub nawet mieć ubytki, zwłaszcza na końcu. Ubarwienie ciała szczotkogona najlepiej obrazują zdjęcia, przy czym strona brzuszna jest znacznie jaśniejsza (odbija w naturze ciepło wydzielane przez nagrzane podłoże).

Gryzoń prowadzi naziemny, nocny tryb życia, choć w terrarium także jest od czasu do czasu aktywny i za dnia – tu wiele zależy od hodowcy i czasu, który może poświęcić swoim podopiecznym. W naturze szczotkogony kopią liczne nory (lub też zajmują te opuszczone przez inne zwierzęta), stąd w terrarium gruntownie przekopują ściółkę. Często rano hodowca stwierdza istne pobojowisko. Miseczka na karmę suchą musi być metalowa lub kamionkowa, inaczej zostanie szybko zgryziona. Zaś poidło kulkowe przyczepiane od zewnątrz to najlepsze rozwiązanie.

Szczotkogony skalne nie należą do samotników i powinny być utrzymywane w grupie rodzinnej lub parami (z czasem i tak stworzą grupę rodzinną). Można także trzymać dwa osobniki tej samej płci, zwłaszcza wtedy gdy były wychowane razem od małego. Są to zwierzęta bardzo łagodne. Nigdy żaden osobnik nawet nie próbował mnie ugryźć. Po zaznajomieniu z opiekunem można swobodnie brać je na ręce – tu zachowaniem przypominają mi nieco oswojone szynszyle. Agresja wewnątrzgatunkowa może jednak dawać o sobie znać, zwłaszcza między dorosłymi, walczącymi o przywództwo w grupie samcami, a także w chwili dołączenia obcego osobnika do ustabilizowanej pod względem hierarchii grupy – tu należy zachować szczególną ostrożność i czujność, aby móc w porę zareagować i oddzielić gnębionego współplemieńca.

Omawiane gryzonie są wszystkożerne z przewagą karmy roślinnej. Jedzą markową mieszankę ziaren dla myszoskoczków, którą ja mieszam w równych częściach z tą przeznaczoną dla szynszyli, koszatniczek, królików, a także dodaję nieco tej dla dużych i/lub średnich papug. Powinny mieć stały dostęp do dobrej jakości siana, suszu i czystej wody. Ponadto chętnie jedzą zielonkę (mniszek lekarski, krwawnik, komosa, gwiazdnica, babki, trawy itp.), warzywa (marchew, cykoria, szpinak), zioła (rukola, roszpunka, bazylia), gałązki jabłoni, akacji, leszczyny, wierzby itp. Owoce podajemy natomiast rzadziej, góra 1-2 razy w tygodniu i w niewielkich ilościach (jabłko, gruszka) tak samo, jak owady karmowe (świerszcze, karaczany, plankton łąkowy) lub ich larwy (mączniki, drewnojady). Od czasu do czasu mogą zgryzać wysuszone na kość białe pieczywo, sucharki, a okazjonalnie odrobinę suchej karmy dla kota.

Pomieszczeniem do hodowli powinno być duże terrarium, względnie puste akwarium (zawsze szczelnie przykryte drobną siatką), ewentualnie metalowa klatka (dla pary o wymiarach co najmniej 80x35x30 cm). Klatki wykonane z drewna lub plastiku mogą zostać przez szczotkogony szybko zgryzione. Jako ściółkę stosujemy 10–15-centymetrową warstwę odpylonych trocin (lub substratu kukurydzianego, torfu itp.), zmieszaną z korą, suchymi liśćmi oraz sianem (rozłożonym na wierzchu). Konieczne są różnorodne kryjówki w postaci wydrążonych kawałków pni, rurek z PCW, półokrągłe połówki pniaków, kawałki kory, nieduże domki itp. Te ostatnie mogą być wyścielone kawałkami papierowego ręcznika, ligniny, miękkich szmatek, suchym mchem itp. U mnie zwierzęta te nie korzystały z kołowrotka, ale jeśli już to musi być on lity, aby nie doszło do ewentualnego wkręcenia się długiego ogona.

Dwa, trzy razy w tygodniu należy wstawiać do pomieszczenia pojemnik ze specjalnym piaskiem do kąpieli (jak dla szynszyli). Nie wszystkie jednak osobniki chętnie z niego korzystają. Zamiast ściółki można użyć warstwy grubszego piachu (kilka cm). Doskonałym urozmaiceniem takiego zbliżonego do naturalnego środowiska będą wówczas kamienne groty, korzenie, suche kępy traw lub suche ulistnione pędy drzew liściastych (np. wierzby). Jeśli szczotkogony utrzymujemy w pomieszczeniu nieogrzewanym (np. w domku na działce), to w chłodniejsze dni należy zapewnić im źródło ciepła, np. matę grzewczą pod spodem terrarium/akwarium.

Dymorfizm płciowy manifestuje się podobnie jak u innych gryzoni. Samiec w okolicach nasady ogona (jest u niego bardziej okazały) ma dobrze widoczną mosznę z jądrami. Odległość między odbytem i ujściem cewki moczowej jest u niego znacznie większa niż u samicy Pierwsze oznaki dojrzałości płciowej u zwierząt mogą być widoczne już w wieku około 8 tygodni. Do rozrodu powinny być jednak przeznaczane osobniki maksymalnie wyrośnięte, w wieku co najmniej 4,5-5 miesięcy. W grupie szczotkogonów rozmnaża się zwykle tylko dominująca para. U gatunku tego ma miejsce monogamia sezonowa. W naturze najczęściej objawy rui u samicy (wydziela specyficzne feromony płciowe) oraz akty krycia poprzedzone widowiskowymi gonitwami obserwuje się wczesną wiosną – mniej więcej na przełomie lutego i marca. Szczotkogony utrzymywane od lat w niewoli można jednak rozmnażać przez cały rok. Długość ciąży wynosi 21-24 dni. Nie jest to gatunek płodny – w miocie jest najczęściej 3-5 młodych (2-3 w naturze). Rodzą się one jako typowe gniazdowniki, a więc ślepe, głuche, nagie i bezradne. Kanibalizm występuje rzadko. Prowadzi do niego głównie zła dieta oraz nadmierny stres. W grupie zwierząt można obserwować ciekawe zachowania socjalne kiedy to wszyscy jej członkowie opiekują się potomstwem pary dominującej. Młode stają się samodzielne w 5-6 tygodniu życia i wtedy można je oddzielić od rodziców.

Szczupieńczyk – Epiplatys infrafasciatus

Życząc Państwu wszystkiego najlepszego, a zwłaszcza duuużo zdrowia na nadchodzące Święta oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku postanowiłem ostatni wpis 2021 roku poświęcić temu pięknemu szczupieńczykowi 🙂

Omawiany szczupieńczyk występował dawniej pod różnymi nazwami: Haplochilus infrafasciatus, Epiplatys sexfasciatus rathkei, Epiplatys infrafasciatus baroi, Epiplatys sexfasciatus infrafasciatus, Epiplatys longianalis. Wydaje się, że najbardziej dziś poprawna to Epiplatys infrafasciatus, ale przeważająca większość akwarystów rozpoznaje go nadal jako E. i. rathkei. Zamieszanie w nazewnictwie spowodowane jest faktem występowania w naturze wielu form geograficznych o zróżnicowanym wyglądzie zewnętrznym. Naukowcy zakwalifikowali takson do umownej grupy Sexfasciatus i rodziny Nothobranchiidae, która z kolei została przed laty wyłoniona ze szczupieńczykowatych (Aplocheilidae).

W naturze zamieszkuje wody Afryki Zachodniej i Środkowej nad Zatoką Gwinejską – od południowo-wschodniej Nigerii, poprzez Kamerun i Gwineę Równikową po Gabon.

Dymorfizm płciowy u dorosłych osobników jest dobrze widoczny. Samica jest skromniej ubarwiona – na jej sino-szarym, usianym czerwonawymi kropkami ciele widnieje 6-8 poprzecznych, ciemnych, dość szerokich pręg, które zazwyczaj są dobrze widoczne. Partie brzuszne są wyraźnie jaśniejsze i wypukłe, a krawędzie płetw opalizują gdzieniegdzie (na małych odcinkach) na niebiesko. W ubarwieniu nieco większego samca uwagę obserwatora przykuwa kolor żółty, zwłaszcza na płetwach (z wyjątkiem piersiowych). Liczniejsze czerwone cienkie linie, wzorki i kropki oraz niebieskie obramowania płetw (znacznie dłuższe odcinki niż u samicy) nadają mu o wiele jaskrawszy wygląd. Poprzeczne ciemne pręgi są u samca znacznie słabiej zaznaczone, często wyblakłe, a bywa, że wręcz niewidoczne.

Epiplatys infrafasciatusnajlepiej czuje się najlepiej w zbiorniku z bogatą szatą roślinną, podłożem o ciemnej barwie (drobny żwirek) i kryjówkami w postaci zatopionych gałęzi, kawałków drewna, łupin kokosu, korzeni i liści (bukowych, dębowych, migdałecznika). Z roślinności, która zapewniałaby mu schronienie i jednocześnie dobrze tłumiła silne oświetlenie najlepsze są, moim zdaniem, gęste, luźne, miękkolistne kępy moczarki, wywłócznika, najasu lub też typowe taksony pływające: pistia rozetkowa, limnobium gąbczaste, paprotnica rutewkowa itp. Wówczas dobrostan naszych podopiecznych będzie optymalny. Niektórzy hodowcy zalecają niewielki dodatek torfu włóknistego (wygotowanego i dobrze przepłukanego), co ewentualnie można rozważyć. Akwarium powinno być dobrze przykryte ze względu na skoczność omawianych ryb.

Szczupieńczyki najlepiej chowają się w systemie haremowym. Na jednego samca powinny wówczas przypadać 2-4 samice. Dla takiej obsady zbiornik, najlepiej jednogatunkowy, może mieć pojemność około 100 l. Chów gromadny jest także jak najbardziej możliwy, ale oczywiście w bardziej przestronnym akwarium. Niesnaski pomiędzy dorosłymi samcami rywalizującymi o względy samic, a czasami także i o terytorium są z reguły niegroźne. Ewentualnym towarzystwem dla omawianych ryb w zbiorniku zespołowym mogą być gatunki denne, szybko pływające i stadne (ale nie te najmniejsze), a ponadto nieagresywne, o podobnych rozmiarach ciała. Jest to z natury ryba całkiem spokojna. Niemniej, rzadko, ale trafiają się osobniki nader zadziorne, choć głównie wobec współplemieńców.

Generalnie E. i. rathkei uchodzi za takson wytrzymały i dość odporny o ile, rzecz jasna, został wcześniej odpowiednio zaaklimatyzowany do takich czy innych warunków środowiskowych. Optymalne zaś parametry fizyko-chemiczne wody są następujące: temperatura 23-25ºC, odczyn lekko kwaśny do obojętnego (pH 6,5-7,0) i twardość ogólna do 12ºn. W zbiorniku o niskiej obsadzie ryb jej podmian w objętości 10-15% można dokonywać co dwa tygodnie. Konieczna natomiast jest dobra filtracja wody, która zapewniałaby klarowną jej przejrzystość, dobre natlenienie i co najwyżej lekki, subtelny ruch.

Szczupieńczyki są drapieżnikami i powinny być żywione pokarmem pochodzenia zwierzęcego – mrożonym i/lub żywym (szczególnie preferują larwy owadów oraz ich postacie dorosłe (muchówki, komary itp.). Zjadają także doniczkowce, rurecznik, dorosłe solowce. Wysokobiałkowa karma płatkowa może mieć udział w ich diecie, ale trzeba się liczyć z tym, że początkowo może nie być zbyt chętnie pobierana. W optymalnych warunkach E. i. rathkei dożywają w akwarium ponad 3 lat.

Warto także przejrzeć wpisy pod poniższymi linkami, dotyczące innych gatunków szczupieńczyków hodowanych w akwariach:

Paletki, paletki …

O paletkach pisałem na blogu już wielokrotnie. Teraz usystematyzuję wszystkie wpisy i zapodam aktualne zdjęcia (4-8. blok zdjęciowy). Niedawno bowiem dostałem od kolegi dobraną parę z grupy niebieskich, która u niego nie mogła dochować się potomstwa – tarlaki zjadały ikrę lub narybek najdalej do 10 dnia po wylęgu. U mnie para ta z sukcesem wychowała 25 młodych. Po oddaniu jej koledze również i on doczekał się wreszcie potomstwa – paletki odchowały ponad 150 młodych. Powodem poprzednich niepowodzeń w rozrodzie było najprawdopodobniej widzenie przez tarlaki (przez szybę, którą przedzielone było akwarium) innej pary współplemieńców, co wywoływało u nich silny stres prowadzący do pożerania potomstwa. Pamiętajmy zatem, aby osobnikom rodzicielskim zapewniać zawsze jak największy spokój i odosobnienie. Pod zdjęciami umieściłem swoje komentarze hodowlane.

Pierwszy raz o paletkach na blogu pisałem tu:

Paletka (Symphysodon aequifasciatus)

O tym kiedy i czym zacząć karmić narybek paletek pisałem tu:

Paletka. Kiedy zacząć i czym karmić narybek?

O paletkach nieco nostalgicznie, cz. I pisałem tu:

O paletkach nieco nostalgicznie, cz. I

O paletkach nieco nostalgicznie, cz. II pisałem tu:

O paletkach nieco nostalgicznie, cz. II

Jako że często wracam do hodowli paletek moje uwagi hodowlane znajdziecie Państwo także w tym wpisie:

Paletki (Symphysodon aequifasciatus)

Paletki to bezsprzecznie ryby fascynujące, piękne, majestatyczne i czasami płochliwe. Niemniej niektórzy akwaryści nie przepadają za nimi z powodu prezentowanej przez nie powolności, dużej przewidywalności zachowań (tu bym się do końca nie zgodził), jak również faktu, że często chorują (tylko, jeśli hodowca popełnia błędy i dopuszcza się zaniedbań oraz wówczas, gdy kupujemy ryby z niewiadomych, wątpliwej reputacji źródeł) i rozmnażanie ich nie jest takie proste (no cóż, faktem jest, że woda dla prawidłowego rozwoju zarodków w jajach musi być odpowiednia, ale obecnie odchowanie potomstwa zdarza się i całkiem początkującemu hodowcy).

O paletkach można by pisać wiele. Tak samo jak o ich hodowcach. O tych ostatnich krąży powszechna opinia, że to inny sort akwarystów 🙂 Tak samo zresztą można by powiedzieć o malawistach, tanganikarzach czy miłośnikach gatunków żyworodnych … A zatem wszystkie ryby są piękne a akwarystyka wspaniałym hobby dającym bardzo dużo zadowolenia 🙂

Żałobniczka (Gymnocorymbus ternetzi). Chów

Inna nazwa żałobniczki to czarna tetra. W języku angielskim zwie się zaś różnie: Black tetra, Black skirt tetra, Black widow itp. Jest to ryba z rodziny kąsaczowatych (Characidae). Dorasta do około 5,5 cm. W naturze zasiedla spokojne dorzecza rzek: Rio Paraguay i Rio Guapore na kontynencie południowoamerykańskim (Brazylia, Paragwaj i północno-wschodnie obszary Argentyny). Do Europy została sprowadzona w 1933 r. (według innych źródeł w 1935 r.). Od tego czasu żałobniczki to częściej, to rzadziej pojawiały się w akwariach polskich hobbystów.

Ponoć ryby te nigdy nie chorują, a jeśli już to tylko w wyjątkowych wypadkach. Kilkakrotnie byłem świadkiem, jak w zbiornikach opanowanych przez kulorzęska (ichtioftirioza, rybia „ospa”) lub Oodinium sp. (choroba aksamitna, oodinioza, choroba welwetowa), ryby te jako jedyne nie ulegały zarażeniu pasożytami. Przy bardzo jednak zaawansowanej inwazji tych ostatnich obserwowano, jak słabsze osobniki padały, ale najczęściej bez wyraźnych objawów chorobowych. Także bakterie, wirusy i grzyby zdają się je oszczędzać, o ile oczywiście warunki środowiskowe nie są krańcowo niekorzystne. Jedynie na nowotwory wywodzące się z czarnego barwnika skóry (melaniny) żałobniczki są wrażliwe. Zapadają na nie wraz z wiekiem – praktycznie już w 7-8 miesiącu mogą pojawiać się ich ogniska, najczęściej w okolicach dolnej i górnej szczęki, rzadziej na wieczkach skrzelowych. Nie wiadomo co pobudza je do nienaturalnego wzrostu, ale za wszystkim stoją wspomniane komórki pigmentowe i oczywiście konkretne geny. Jeśli nowotwór rozrośnie się za nadto (przybrać może wówczas postać iście kalafiorowatych narośli) to osobnik nimi dotknięty niechybnie ginie. Mój kolega, akwarysta i lekarz weterynarii, który amatorsko od wielu lat hoduje czarne tetry twierdzi, że praktycznie chora ryba żyje 3-5 miesięcy od momentu pojawienia się guza (tzn. gdy stanie się on widoczny).

Żałobniczki mają owalne, silnie bocznie spłaszczone ciało. Ubarwienie ryby to mieszanka czerni i szarości ze srebrzystym połyskiem. Barwy są znacznie bardziej wyraziste u osobników młodych, z wiekiem bowiem bledną. W przedniej części ciała widoczne są trzy czarne pręgi (rysunek barw począwszy od trzeciej z nich, poprzez tylną część ciała wraz z płetwą odbytową przypomina jednym … spódnicę, a drugim … strój żałobny. Stąd właśnie wzięły się nazwy ryby w języku angielskim i polskim. Nie jest to zapewne zbyt efektowna kolorystyka, ale może właśnie dlatego żałobniczki są tak cenione przez niektórych hobbystów. Jeśli bowiem odpowiednio urządzimy zbiornik, w którym prym będą wiodły nasadzenia jasnozielonych roślin, wówczas stadko kilkudziesięciu młodych osobników wygląda na ich tle iście olśniewająco. W akwariach zaś pełnych jaskrawo ubarwionych gatunków wpuszczenie żałobniczek (chodzi mi tu o klasyczny, nominatywny gatunek) stwarza ciekawy kontrast kolorystyczny i niejako uzupełnia oraz tonuje paletę jaskrawszych barw. Nierzadko w sklepach zoologicznych natrafić można na formy o mniej lub bardziej wydłużonych płetwach (obecnie mocno przekrzyżowane). Jako pierwszy, w 1964 r. welonową odmianę omawianego gatunku (znaną w świecie jako Polish tetra), odznaczającą się znacznie wydłużonymi płetwami nieparzystymi wyhodował polski akwarysta Franciszek Kowalec z Bytomia. Była ona wynikiem nagłego pojawienia się mutacji, którą na drodze selekcji i pracy hodowlanej udało się utrwalić w populacji. Dostępne są także inne odmiany barwne (np. biała, zwana też perłową) oraz, o zgrozo, sztucznie barwione, różnokolorowe dziwactwa, których szanujący się akwarysta nie powinien nigdy utrzymywać. Obecnie prawo unijne na szczęście zabrania handlu takimi osobnikami.

Dymorfizm płciowy nie jest oczywisty. Owszem, u dorosłych, wyrośniętych ryb różnice między płciami widać dobrze, ale u osobników młodocianych już niekoniecznie. Samce w wieku dorosłym są mniejsze i szczuplejsze od samic. Partie brzuszne tych ostatnich mają bardziej zaokrąglone i wypukłe obrysy. Ponadto ubarwienie samic jest srebrzyste do jasno szarego, podczas gdy u samców dominuje ciemniejsza, jakby przydymiona kolorystyka (jednak nie u wszystkich). Innym kryterium rozpoznawania płci jest kształt płetwy odbytowej i grzbietowej. U ikrzycy ta pierwsza jest nieco węższa, a jej przednia krawędź biegnie równolegle do drugiej pręgi na brzuchu (u mleczaka płetwa ta jest szersza, a jej przednia krawędź nieco pochylona ku tyłowi). Płetwa grzbietowa natomiast jest u samca bardziej ostro zakończona (często niełatwo jest to potwierdzić, tak samo jak białawe końce lub plamki na płetwie ogonowej u dorosłych mleczaków). Doświadczeni hobbyści potrafią również wychwycić różnice anatomiczne u obydwu płci. I tak, oglądając dorosłe ryby pod światło można zaobserwować odmiennie ukształtowany pęcherz pławny.

Żałobniczki dobrze nadają się do zbiornika towarzyskiego, nie niszczą roślin i mają łagodne, zwykle towarzyskie usposobienie. Są wprawdzie doniesienia mówiące o tym, że wyrośnięte okazy mogą skubać wydłużone płetwy innym rybom. Ja jednak nigdy takiego zachowania u omawianego gatunku nie obserwowałem. Między współplemieńcami natomiast dochodzi często do niegroźnych niesnasek, polegających głównie na wzajemnym przepędzaniu się. Czarne tetry są bardziej lub mniej płochliwe. Ich bojaźliwość wzrasta znacząco przy zbyt silnym oświetleniu zbiornika, braku w nim wystarczającej liczby elementów dekoracyjnych, w tym roślinności (także pływającej) oraz małej liczby współplemieńców.

Przede wszystkim należy zawsze pamiętać, że przedstawiciele omawianego gatunku należą do ryb stadnych, zajmujących w zbiorniku środkową i górną część toni wodnej. Proponowałbym zatem utrzymywać je w grupie złożonej z co najmniej kilkunastu osobników – wówczas czują się najlepiej i można obserwować ich prawdziwy behawioryzm. Poza tym z takiego stadka łatwiej jest wybrać potencjalne tarlaki. Utrzymywanie żałobniczek tzw. parkami jest dużym błędem – ryby wyraźnie źle się czują, są blade i płochliwe, mało ruchliwe i apatyczne (długotrwale „zawisają” bez ruchu wśród roślinności lub między korzeniami). W takich właśnie niekorzystnych sytuacjach mogą ujawniać się niepożądane cechy zachowania, jak np. wspomniane obskubywanie wydłużonych płetw innym współmieszkańcom zbiornika.

Akwarium powinno być możliwie przestronne – dla powyższej grupy ryb, co najmniej o objętości 120 l. Nie może zabraknąć w nim miejsc do swobodnego pływania, jak i zarośniętych roślinnością. Wśród tej ostatniej szczególnie starsze, wyrośnięte okazy chętnie przebywają, podczas gdy młode grupują się na otwartych przestrzeniach, gdzie ochoczo pływają. Rośliny sadzimy przede wszystkim z tyłu zbiornika, ewentualnie także po jego bokach. Oczywiście w innych częściach, tu i tam, może rosnąć jakaś zwarta kępa, np. kryptokoryn. Niektórzy hobbyści tworzą osobliwe „dywany” z niskopiennej, jasnozielonej roślinności, co jeszcze bardziej uwypukla ciemne elementy ubarwienia żałobniczek. Bardzo wskazana jest także roślinność pływająca, która tonowałaby zbyt silne oświetlenie. Z elementów dekoracyjnych można wykorzystać różnorodne korzenie (szczególnie porośnięte mchami, mikrozorium, anubiasem), kilka kamieni, lignity, łupiny kokosu itp. Podłoże w zbiorniku powinien stanowić drobny żwirek o ciemnym lub jasnym odcieniu, w zależności od natężenia światła, ilości roślin pływających, odmiany barwnej itp. Choć zawsze namawiam hodowców do utrzymywania ryb w akwariach jednogatunkowych, to muszę przyznać, że w przypadku czarnych tetr nie spotkałem się nigdy z taką sytuacją (poza oczywiście w sklepie). Owszem, widywałem zbiorniki, w których stanowiły one gatunek przeważający, ale nigdy jedyny. Tak czy owak towarzystwem dla omawianych ryb może być szerokie grono równie spokojnych, towarzyskich gatunków.

Praktycznie parametry fizyko-chemiczne wody nie mają dla żałobniczek większego znaczenia, poza oczywiście skrajnymi. Optymalnie jednak powinny one wynosić: temperatura wody 23-25ºC, odczyn od lekko kwaśnego do lekko zasadowego (pH 6,5-7,5) i twardość do 15ºn. W normalnie jednak ogrzewanym mieszkaniu grzałka wydaje się być zbędna, o ile ryby są stopniowo przyzwyczajane do chłodniejszej wody (okresowo, bez szwanku dla zdrowia znoszą spadki ciepłoty wody do około 15ºC). Czarne tetry, podobnie jak wielu innych przedstawicieli rodziny kąsaczowatych wymagają dobrej jakości wody, pozbawionej zawiesin i związków azotu. Niemniej dla dobrego samopoczucia preferują raczej wodę starą, podmienianą raz w tygodniu w objętości do 15%. Podmiany warto zawsze łączyć z odmulaniem dna z wszelkich resztek organicznych, które rozkładając się pochłaniają drogocenny tlen i pogarszają jakość wody.

Żywienie wszystkożernych żałobniczek jest absolutnie bezproblemowe. Górne położenie, niedużego otworu gębowego, przystosowane do pobierania pokarmu z powierzchni wody, sprawia, że opadły na dno zjadany jest niechętnie. Dieta powinna być jak najbardziej urozmaicona i nie powinno zabraknąć w niej także dodatku karmy roślinnej.

Mysz laboratoryjna (Mus musculus). Rozród

Samica w wysokiej ciąży

Rozpoznawanie płci u dorosłych osobników nie nastręcza trudności. Odległość bowiem między odbytem i ujściem cewki moczowej jest u samca nawet dwukrotnie większa. Począwszy od 4-go tygodnia życia widoczne są u niego jądra w worku mosznowym pod skórą, a u starszego w worku mosznowym. U samicy zaś widać 5 par sutek od 10. dnia życia.

Samica z jednodniowymi oseskami w gnieździe

Myszy należą do ssaków o bardzo wysokich wskaźnikach płodności i plenności. Osiągają dojrzałość płciową już w wieku 4-6 tygodni, ale do rozrodu powinny przystępować po osiągnięciu masy ciała 20-30g., tj. po ukończeniu 2,5 mies. życia. Jako gatunek poliestralny samica myszy wchodzi w ruję przez cały rok. Cykl płciowy trwa 4-5 dni, a sama ruja ok. 12 godzin.

Jednodniowe oseski w gnieździe

Ruja poporodowa pojawia się zwykle dobę po porodzie oraz w 2-5 dni po odsadzeniu młodych. Samiec adoruje samicę, wydając ultradźwięki. Po kopulacji w pochwie samicy wytwarza się tzw. czop pochwowy, który wypada po 1-2 dobach. Normalnie ciąża u myszy trwa około 19 dni, lecz gdy do zapłodnienia doszło podczas rui poporodowej, w czasie laktacji, wówczas może wydłużyć się ona do 28 dni (zachodzi tu zjawisko opóźnienia implantacji blastocyst).

Oseski w wieku 3 dni

Zbliżający się poród zwiastuje wygląd samicy (pogrubienie powłok brzusznych widoczne po 13 dniu ciąży) oraz jej zachowanie (ścielenie gniazda). W tym czasie dobrze jest dostarczyć samicy budulca w postaci małych skrawków ligniny, bezzapachowych chusteczek higienicznych lub papierowych ręczników. Poród odbywa się najczęściej w nocy.

Samica z młodymi w wieku około tygodnia

Niepokojenie samicy w czasie i po porodzie może prowadzić do zjedzenia przez nią osesków lub porzucenia miotu. Matka zjada błony płodowe i łożysko, jak również martwo urodzone młode. W jednym miocie może być 1-16 młodych (zwykle 6-8). Masa ciała noworodka wynosi 1-1,5 g. Samice utrzymywane grupowo często wspólnie odchowują potomstwo, które może być w różnym wieku.

Kilkudniowe oseski myszy

 Myszy to typowe gniazdowniki – rodzą się głuche (otwarcie przewodów słuchowych następuje w 3. dniu), ślepe (widzą zwykle od 14. dnia), łyse (włosy rosną od 3 do 9 dnia), bez pigmentu (pojawia się od 3. dnia), bezzębne (zęby wyrzynają się od 12-14. dnia) i ważą tylko 1-1,5 g. Mleko matki stanowi wyłączny pokarm osesków do 2-go tygodnia życia, czyli momentu otwarcia się oczu.

Dwutygodniowe młode tuż prze otwarciem oczu

Od tej chwili przyjmują karmę stałą w postaci tartej marchwi, białego twarogu, namoczonej w mleku bułki, itp.  Młode można odsadzać od matki już wieku 3-3,5 tygodni (wtedy przestają ssać i pobierają już pokarm stały). W tym czasie należy rozdzielić je według płci, co jak najbardziej jest już możliwe.

Młode w wieku trzech tygodni

Ze względu na występowanie u myszy wspomnianej rui poporodowej, jeśli nie chcemy, aby samiczka ponownie szybko zaszła w ciążę, czym prędzej oddzielamy od niej samca. W ciągu roku samica może wydać na świat nawet 10 miotów, ale nie powinno się jej pozwalać na więcej niż 3-4. Okres między oddzieleniem potomstwa a ponownym dopuszczeniem do samca powinien wynosić co najmniej 3-4 tygodnie.

W handlu powszechna jest nazwa tzw. myszy japońskiej, która jest mniejsza i ma zwykle mniej lub bardziej pstrokate umaszczenie ciała

W handlu dostępne są najrozmaitsze mieszańce wewnątrzgatunkowe (między odmianami, rasami, liniami itp.). Dotyczy to także tzw. myszy japońskiej, która jest mniejsza (jej długość, nie licząc ogona, nie przekracza 5,5 cm) i ma zwykle mniej lub bardziej pstrokate umaszczenie. Pierwotnie myszy te były obarczone wadą genetyczną dotyczącą ucha wewnętrznego – narządu równowagi. Zwierzęta z trudem utrzymywały równowagę, wykonując pląsawicze, chwiejne, koliste ruchy ciała (nazywano je nawet tańczącymi myszami lub myszami tańczącymi walca), nie rosły i były głuche. Obecnie jednak, dzięki wspomnianemu wcześniej krzyżowaniu różnych odmian, ta niekorzystna cecha występuje bardzo rzadko.

Samica podczas karmienia młodych

Ze względu na budowę anatomiczną wpustu żołądka myszy nie mogą zwracać pokarmu. Ssaki te zostały udomowione w czasach starożytnych w Chinach i Japonii. Dzika forma, będąca gatunkiem synantropijnym, jest uważana za groźnego szkodnika, zjadającego i zanieczyszczającego odchodami płody rolne oraz żywność. Myszy mogą też niszczyć przedmioty używane przez człowieka (odzież, meble itp.) oraz przenosić choroby zakaźne i pasożyty. Mysz laboratoryjna, będąca formą udomowioną (hodowlaną), cieszy się znacznie lepszą opinią i jest powszechnie wykorzystywana jako zwierzę modelowe w placówkach naukowo-badawczych. O zasadach chowu myszy domowej pisałem wcześniej tu:

Mysz laboratoryjna (Mus musculus). Chów

Barwniak Thomasa (Anomalochromis thomasi). Chów i rozród

Ta należąca do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae) barwna ryba pochodzi z Afryki Zachodniej (od Gwinei, poprzez Sierra Leone do Liberii). Jej nazwa w jęz. angielskim brzmi: African Butterfly Cichlid. Zamieszkuje głównie silnie zarośnięte, mało przezroczyste leśne cieki wodne, choć spotykana jest także w płytkich, mulistych rozlewiskach sawannowych. Z pozoru, swym wyglądem i ubarwieniem przypomina popularną pielęgniczkę Ramireza, stąd hodowcy często potocznie określają ten gatunek mianem „afrykańskiej ramirezki”. Barwniak Thomasa ma bardzo łagodne (często wręcz nieśmiałe) i przyjazne usposobienie względem innych gatunków ryb, jednakże agresja wobec współplemieńców może być niekiedy silna. Szczególnie samce okazywać mogą wobec siebie umiarkowaną wrogość, która polega głównie na przeganianiu się z zajętych rewirów. Także mleczak może niekiedy zajadle gnębić niedojrzałą do tarła samicę. Wrogie interakcje nierzadkie można również obserwować pomiędzy tarlakami Mimo to chów w grupie, w odpowiednich warunkach jest jak najbardziej możliwy.

Barwniak Thomasa doskonale chowa się w wodzie o temperaturze 23-25°C (można je wszakże przyzwyczaić do chłodniejszej – około 20°C), o odczynie zarówno kwaśnym, jak i lekko zasadowym (pH 6-7,7) i twardości ogólnej najlepiej do 15°n (niemniej do chowu twardość wody praktycznie jest bez znaczenia). Jako podłoża używamy drobnego żwirku o ciemnym odcieniu. Bardzo wskazane są kawałki drewna, korzenie, zatopione gałęzie, łupiny kokosu, liście, płaskie kamienie itp. Najpiękniej barwniaki Thomasa prezentują się na tle soczystej zieleni roślin, której absolutnie nie niszczą (mogą co najwyżej lekko ją podkopywać w okresie tarła, ale raczej dzieje się to rzadko). Wskazane są gatunki pływające, które tonowałyby nieco oświetlenie zbiornika. Woda powinna być ponadto dobrze natleniona i filtrowana, regularnie raz w tygodniu podmieniana (do 15% objętości), co najlepiej jest połączyć ze starannym oczyszczaniem dna z resztek organicznych, innych niż elementy dekoracyjne (np. zatopione liście).

Jak wiele innych gatunków tak i ten najlepiej chowa się w akwarium jednogatunkowym. Jednakże utrzymywanie go wespół z innymi, spokojnymi i starannie dobranymi taksonami jest jak najbardziej możliwe (np. świeciki, małe, ławicowe kąsaczowate, kiryski, zbrojniki, otoski, małe karpiowate i/lub guramiowate, drobnoustki, ukośniki, smuklenie, aterynki itp.). Nie zalecam chowu z żyworódkami, które mają zbyt szybką przemianę materii oraz z innymi pielęgnicowatymi, w tym szczególnie taksonami bardziej agresywnymi i terytorialnymi (barwniaki są wówczas płochliwe, zwykle przegrywają rywalizację o dogodne rewiry w zbiorniku i wyraźnie źle się czują). Żywienie nie przedstawia żadnego problemu – ryby te jedzą każdy rodzaj pokarmu, choć na żywym ich ubarwienie jest żywsze, a chęć do tarła zdecydowanie większa.

Moim zdaniem, w litrażu 60-80 l najkorzystniej jest utrzymywać jedną, dobraną parę barwniaków (plus ewentualne, nieliczne ryby towarzyszące). W odpowiednio dużym akwarium przy zapewnieniu licznych kryjówek i roślinności omawiany gatunek można chować w grupie złożonej z 6-8, zwłaszcza młodych osobników. Ewentualne niesnaski między współplemieńcami nie są zwykle groźne. Jeśli dobiorą się dwie pary to w krótkim czasie podzielą zbiornik na strefy wpływów. Do ewentualnej agresji (głównie, jak wspomniałem przeganiania) będzie dochodziło wówczas, gdy obcy osobnik wpłynie do rewiru podlegającego innej parze. Im więcej par, tym poziom agresji jest mniejszy i być może fakt ten najbardziej przemawia za grupowym chowem omawianego gatunku.

Samiec jest nieco większy (także wyższy) i dorasta w akwarium do około 6 cm (czasami zdarza się, że i więcej). Ma także bardziej zaostrzone płetwy nieparzyste, a u starszych, wyrośniętych osobników może występować nieduży garb tłuszczowy z przodu głowy. Samica, co nieczęste u ryb, jest jaskrawiej i bardziej kontrastowo ubarwiona (ma na ciele więcej, m.in. czarnych rysunków), co mam nadzieję dobrze odzwierciedlają załączone zdjęcia. Ikrzyca dojrzała do tarła ma też bardziej wypukłą partię brzuszną, choć w porównaniu z samcem jej ciało jest ogólnie smuklejsze (nie zawsze to dobrze widać). Trzeba tu dodać, że u młodych osobników precyzyjne ustalenie płci jest częstokroć kłopotliwe. Najlepiej jeśli para hodowlana wyłoni się spontanicznie spośród grupy w pełni już dojrzałych rozpłodowo, niespokrewnionych ze sobą ryb. Takie osobniki trzymają się razem i bronią wspólnie obranego terytorium (wokół jakiejś kryjówki). Są także najwartościowsze pod względem hodowlanym, gdyż stwarzają największe szanse na uzyskanie od nich przychówku.

Rozmnażanie barwniaków Thomasa jest z reguły nietrudne, ale często bywa zawodne. Jednak po kolei – akwarium tarliskowe. Powinno mieć ono pojemność około 60 l, być wypełnione miękką wodą (do 7°n) o temperaturze 26-27°C. Udane tarła obserwowałem także i w chłodniejszej wodzie (23-24°C) oraz odczynie umiarkowanie zasadowym – tak naprawdę u tego gatunku liczy się przede wszystkim jak najlepsze dobranie się osobników rodzicielskich. Oczywiście w zbiorniku nie może zabraknąć kryjówek obieranych na gniazdo (np. rurki, mufki, przewrócone na bok doniczki, płaskie kamienie, itp.). Aby ryby czuły się dobrze i nie przejawiały zbytniej bojaźliwości można umieścić pojemnik z kępą roślin, np. zwartek a na powierzchni umieścić luzem nieco rogatka, wąkrotki, salwinii itp.

Niestety nie zawsze dysponowanie spontanicznie dobraną parą tarlaków gwarantuje sukces hodowlany. Oto bowiem zdarza się, że zapewniając jej dogodne do odbycia tarła warunki środowiskowe można wprawdzie obserwować intensywne zaloty pięknie wybarwionych ryb (ich ciała mocno wówczas ciemnieją, a miejscami stają się smoliście czarne), ale do złożenia ikry niejednokrotnie nie dochodzi. Bywa nawet tak, że samica znika na 2-5 dni w kryjówce, lecz potem wypływa z niej sama, bez młodych, jak gdyby nigdy nic. Oczywiście mogło dojść w międzyczasie do zjedzenia przez nią ikry lub larw, co hodowca nie zawsze może zaobserwować. Innym znowu razem, na pozór zgrane osobniki rodzicielskie zaczynają nagle (często po przeniesieniu do nowego zbiornika tarliskowego) toczyć między sobą walki. Z reguły stroną gnębioną jest samica, ale bywa że i ona po złożeniu ikry zajadle odgania i prześladuje samca, gdy tylko zbliży się on w okolicę gniazda. Obserwuje się wówczas paniczne gonitwy ryb po całym akwarium i desperackie poszukiwanie bezpiecznej kryjówki przez prześladowanego osobnika. Według moich obserwacji im młodsze tarlaki, tym więcej niekorzystnych zdarzeń behawioralnych ma miejsce. Co ciekawe, czasami takie kłótliwe i wydawałoby się źle dobrane ryby po przeniesieniu do dużego, dobrze zarośniętego zbiornika (nawet z innymi współmieszkańcami) potrafią niejednokrotnie pozytywnie zaskoczyć – po jakimś czasie, ni stąd, ni zowąd, oczom akwarysty ukazuje się drobniutki narybek wodzony przez osobniki rodzicielskie.

Gdy wszystko układa się pomyślnie, na terytorium zajętym przez partnera samica (zwykle sama) zaczyna czyścić miejsce przeznaczone na gniazdo (bywa, że zupełnie odkryte, jak np. kamień lub szeroki liść rośliny, ale według moich obserwacji częściej jest nim przewrócona na bok doniczka, mufka, kokos itp.). Liczba złożonych jaj zależy oczywiście od kondycji i wieku samicy, ale z reguły rzadko składa ona powyżej 300 ziaren. Jest to gatunek całkiem płodny, jak na małą pielęgnicę, ale u młodych par bywa, że jaja jest zaledwie kilkadziesiąt, a z nich odchowuje się raptem kilkanaście sztuk narybku. Podobnie jak u wielu innych pielęgnicowatych także tu opieką nad ikrą zajmuje się głównie samica, niemniej wcale nierzadko dzielą się nią oboje rodzice. Larwy pojawiają się po 2-3 dobach. Są następnie przenoszone (bywa, że kilkakrotnie) przez rodziców do wykopanych uprzednio płytkich zagłębień, o ile w zbiorniku jest podłoże. Po dalszych zwykle 3 dniach młode zaczynają żerować i swobodnie pływać (pod czujnym okiem dorosłych).

Jako pierwszy pokarm najlepiej sprawdza się tzw. pył (larwy oczlików, wrotki i pierwotniaki), ale można stosować same tylko wrotki (do kupienia w zgrzewanych torebkach w dobrych zoologach). Można oczywiście próbować skarmiać narybek karmą pylistą, typu fluid, miażdżonymi lub drobniutko posiekanymi żyletką rurecznikami i/lub doniczkowcami itp. Po 3-4 dniach nie ma już przeszkód, aby zacząć podawać mu najdrobniejsze larwy solowca (te nierzadko skarmiane są od pierwszego dnia, co jest dopuszczalne pod warunkiem, że rzeczywiście ich sort jest najmniejszy), nicienie (szczególnie początkowo bananowe), mrożonki (moina, oczlik). Wzrost młodych jest dość powolny. Opieka rodziców trwa zwykle 3-4 tygodnie. Są one w tym czasie bardzo opiekuńczy i z impetem atakują każdego intruza – nawet zbliżającą się do szyby dłoń opiekuna lub obiektyw aparatu. Moje obserwacje potwierdzają, że samica wkłada w to nieco więcej poświęcenia i energii. Podchowany narybek jest bardzo żarłoczny. Należy zapewnić mu przestronny zbiornik z dobrze filtrowaną i regularnie odświeżaną wodą.

Więcej można przeczytać w „Magazynie Akwarium”, 2021, 5 (189), s. 22-31 w artykule autora pt. Barwniak Thomasa (Anomalochromis thomasi), czyli afrykańska „ramirezka” w akwarium, www.magazynakwarium.pl

Sosnowiórka czerwona (Tamiasciurus hudsonicus). Rozród

Rozmnażanie omawianych gryzoni nie jest trudne, ale obarczone pewnymi zasadami. Przede wszystkim, podobnie jak u wielu innych gatunków drobnych ssaków utrzymywanych w charakterze „petsów”, trzeba jasno odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest ono zasadne, czy będziemy mieli komu przekazać lub sprzedać odchowane potomstwo? Ponadto, jak wspomniałem, wiewiórki wiodą w naturze samotniczy tryb życia, który w niewoli często ulega zaburzeniu z mniejszymi lub większymi tego konsekwencjami. Po kopulacji bowiem, a najdalej po porodzie samica może stać się agresywna wobec samca (w naturze, po zakończonej rui samce wracają na swoje terytoria). Bywa wówczas, że gonitwy po całej wolierze są bardzo intensywne, a samiec traci kępy włosów, jeśli niedawna partnerka zdoła pochwycić go zębami.

W dużym, przestronnym pomieszczeniu zwykle do tego nie dochodzi i zwierzęta trzymają się swoich stref przebywania. Gorzej rzecz się ma w małym i ciasnym lokum – tu może dochodzić nawet do walk. Trzeba wówczas szybko odłapać samca, aby nie odniósł poważniejszych ran i aby rozwój młodych był niezakłócony. Widywałem wszakże hodowle wiewiórek w grupach, ale woliera była naprawdę duża, np. 4-6×2,5-4×3-5 m, z wieloma rozmaitymi kryjówkami, rozgałęzionymi konarami itp. Wówczas z ewentualną agresją nie ma zwykle problemu.

Dymorfizm płciowy jest na pierwszy rzut oka słabo zaznaczony. U samca odległość cewki moczowej od odbytu jest znacznie większa. Poza tym u osobnika dorosłego dobrze widać jądra w worku mosznowym. W okresie godowym są one szczególnie nabrzmiałe. Do rozrodu przystępują już roczne osobniki. W lutym lub marcu u samicy pojawia się spontaniczna owulacja i ruja (faza płodności), która trwa tylko jeden dzień. W tym czasie dochodzi do kopulacji, o ile dopuścimy do niej samca (w naturze bywa, że samica spółkuje z wieloma samcami, które żywiołowo uganiają się za nią w koronach drzew). Na gniazdo wybierana jest zwykle drewniana budka o wymiarach, co najmniej 30x25x20 cm. Najlepsza jest jednak naturalna – z wydrążonego wewnątrz pnia. Samica mości jej wnętrze czym tylko może (siano, liście, fizelina, kawałki bawełny, kory, mchu, włóczka, sierść, wypełnienia pluszowych zabawek dla dzieci, kołdry puchowej, itp.). Robi to bardzo wytrwale i napycha budkę po prawie sam dach, pozostawiając wewnątrz niewielką komorę gniazdową. Co więcej, do jej wnętrza znoszony jest także określony pokarm stały (kawałki owoców i warzyw, orzechy, suchy chleb itp.).

Ciąża trwa zwykle 32-35 dni. Po tym czasie, najczęściej w drugiej  połowie kwietnia na świat przychodzi 1-7 młodych (zwykle 3-4). Są to typowe gniazdowniki – rodzą się nagie (są różowe), głuche i ślepe, o masie ciała około 10g. Do budki można zaglądać byle nie za często (np. raz w tygodniu). Im mniejsze pomieszczenie, tym samica bardziej się wtedy stresuje. Z chwilą, gdy młode zaczną widzieć (oczy otwierają im się dopiero w czwartym tygodniu życia) dotkliwie kąsają, np. rękę nieostrożnego opiekuna. Po 40 dniach zaczynają wyglądać z budki, a po jej opuszczeniu są bardzo żywiołowe i ciekawskie. Muszą minąć jeszcze około dwa tygodnie zanim staną się całkowicie samodzielne. Od dorosłych osobników różnią się tylko mniejszymi rozmiarami ciała. Mniej więcej po 4 miesiącach uzyskują ich wielkość i masę ciała.

Sosnowiórka czerwona zwykle raz w roku wydaje na świat potomstwo. Rzadko zdarza się drugi miot. W naturze obserwowano zakładanie gniazda także w podziemnych lub naziemnych (usypiska gruntu) norach oraz w tzw. czarcich miotłach, będących gęstym skupiskiem silnie rozgałęzionych, nienormalnie rozwiniętych pędów płonnych (wyrośla powstałe w wyniku anomalii). Zazwyczaj samica ma do dyspozycji kilka gniazd, do których może przenosić młode.

Omawiane wiewiórki potrafią pływać i mają bardzo dobrze rozwinięte zmysły słuchu, węchu i wzroku. Potrafią dotkliwie ugryźć. Kończyny tylne są większe od przednich. Puszysty ogon służy do utrzymania lepszej koordynacji ruchów i stanowi izolację termiczną w czasie snu w kryjówce.

Sosnowiórka czerwona (Tamiasciurus hudsonicus). Chów
Zaszufladkowano do kategorii Inne

Czyż czerwony (Spinus cucullatus). Lęgi 2021

O czyżach czerwonych na blogu pisałem przed laty tu:

Czyż czerwony (Spinus cucullatus)

Te piękne ptaki pochodzą z północnych rejonów Ameryki Południowej, w jęz. angielskim noszą nazwę Red Siskin. Potoczna polska nazwa „kapucynek” zdaje się być używana coraz rzadziej. W niniejszym wpisie chciałem podzielić się swoimi obserwacjami na temat rozmnażania czyży. Wiadomo oczywiście, że ptakom należy stworzyć jak najlepsze warunki środowiskowe – przestronna klatka lub wolierka wewnętrzna, przysłonięta sztuczną zielenią, oświetlenie, właściwa temperatura i oczywiście urozmaicona dieta.

Często, jak już kiedyś pisałem, ptaki wydają się być idealnie zgrane przed lęgami. Samiec karmi partnerkę, jest czuły i nie okazuje najmniejszej wobec niej agresji. W czasie jednak budowy gniazda przez samicę i parzenia się wiele samców nie grzeszy dobrymi manierami. Często ma się wrażenie, że ich partnerki są brutalnie gwałcone przez łagodne wcześniej samce, które teraz stroszą demonicznie skrzydła i otwierają złowrogo dzioby. Samica salwuje się ucieczką, stąd ważne jest, aby klatka była duża (co najmniej 80x40x50 cm). Po takich końskich zalotach składa ona jaja, które sama wysiaduje. Hodowca jest często przekonany, że po tak brutalnych atakach żadne z jaj nie jest zapłodnione, bo przecież samica nic tylko uciekała w popłochu. Nic bardziej mylnego – do zapłodnienia komórek jajowych jednak dochodzi i po 12-14 dniach wylęgają się pisklęta.

Samiec w czasie wysiadywania przez samicę jaj staje się na powrót opiekuńczy i czule ją karmi. Bywa, że pomaga w wychowie młodych. Inni hodowcy mówili mi, że samica po wykluciu się młodych może także być agresywna wobec partnera, ale ja nigdy takiej sytuacji nie zaobserwowałem. Za to widziałem, jak w momencie osiągnięcia przez młode wieku około dwóch tygodni w samca ponownie wstępował jakiś zły demon 😊 Znowu z impetem zaczynał on prześladować samicę i próbował się z nią na siłę parzyć. Ta jednak, według moich obserwacji, wykazywała teraz zgoła odmienne zachowanie niż miało to miejsce przed złożeniem jaj. Oto bowiem matka gnana instynktem opieki nad potomstwem nie daje się tak łatwo zdominować partnerowi, ucieka co prawda przed nim, ale co i raz potrafi się postawić z równie rozpostartymi skrzydłami i otwartym groźnie dziobem. To zbija samca z pantałyku i pozbawia go pewności siebie. Ptak pokornieje. Niemniej hodowca musi być zawsze czujny i obserwować swoje ptaki, aby w razie potrzeby móc szybko zareagować, np. zdarza się wypadnięcie pisklęcia z gniazda lub pobicie przez samca.

A oto jeszcze inny przypadek. U mojego kolegi para czyży czerwonych zagniazdowała w sporej wolierce wewnętrznej. Stała ona w pomieszczaniu, w którym luzem mieszkały, m.in. astryldy trzcinowe.  Wylęgły się 3 pisklęta. Wszystko było dobrze dopóki jedna para trzciniaków nie zaczęła budować gniazda pomiędzy ścianą wiszącej na ścianie klatki a wolierką czyży. Ptaki tak się przy tym kręciły i uwijały, że przestraszone kapucynki porzuciły swe młode, które padły (koszyczek gniazdowy znajdował się w bezpośredniej bliskości gniazda trzciniaków – oddzielała ich tylko siatka). Niestety, trzeba zawsze brać pod uwagę takie niebezpieczeństwo, bo choć ptaki obydwu gatunków zupełnie nie miały ze sobą styczności, to jednak ich zachowanie wywołało w sąsiadach niepożądane reakcje i przykrą stratę dla hodowcy. Pamiętajmy, aby działać raczej według zasady, że każda para lęgowa powinna mieć swoje oddzielne lokum, urządzone dla nich z pietyzmem i starannością.

Grzebiuszka ziemna, czyli huczek (Pelobates fuscus) w oczku wodnym

Może się zdarzyć, że na gody do naszego ogrodowego oczka wodnego zawita ten nieczęsty gość z rodziny grzebiuszkowatych (Pelobatidae). Jest to gatunek typowo nizinny (preferuje gleby lekkie, piaszczyste, łatwo przepuszczalne), o nocnym i bardzo skrytym trybie życia (poza okresem godowym). W wyglądzie zewnętrznym płaza zwraca uwagę, m.in.: krępe, zaokrąglone, szerokie ciało, gładka skóra z gruczołami wydzielającymi substancję odstraszającą (ma zapach czosnku), krótkie kończyny (na tylnych osadzone są twarde, zrogowaciałe, łuskowate modzele piętowe o półksiężycowatym kształcie – służą one do szybkiego zagrzebywania się w podłożu – czasami nawet na głębokość ponad 1,5 m), wysadzone ponad powierzchnię głowy gałki oczne z pionowymi (!), szczeliniastymi źrenicami oraz palce tylnych kończyn spięte błoną pławną. Generalnie wierzchnia barwa ciała jest szaro-popielata do jasnobrązowej z mniej lub bardziej ciemnobrązowymi plamami (symetrycznymi). Spód ciała ma szaro-kremową, jaśniejszą barwę, zaś po bokach widać czasem czerwone punkty. Samica jest większa (dorasta do 8 cm) od samca (około 5 cm). Ten ostatni ma w okolicach barków gruczoły naramienne (są najlepiej widoczne w czasie godów jako nabrzmiałe, twarde w dotyku twory).

Wczesną wiosną (marzec, kwiecień) huczki wędrują nocami do zbiorników wodnych w celu odbycia godów. Oczywiście najbardziej preferują te bez ryb lub z małą ich obsadą, dobrze zarośnięte roślinnością, nawet niewielkie. Płaz ten nie ma rezonatorów (a także błony bębenkowej i modzeli godowych), stąd wydawane odgłosy (zarówno przez samce, jak i samice) nie są zbyt głośne (pomruki). Para w ampleksusie (pachwinowym) przebywa praktycznie cały czas pod wodą wynurzając się tylko z rzadka w celu zaczerpnięcia powietrza. Dodatkowo płazy przemieszczają się ochoczo w różne miejsca zbiornika. Gody są rozciągnięte w czasie i trwają zwykle do końca maja.

Samica składa skrzek na roślinach lub pod powierzchnią wody w postaci długich, przezroczystych, galaretowatych rulonów. Ich długość może przekraczać nawet metr (zwykle 40-70 cm przy szerokości ok. 2 cm). Może być w nich nawet grubo ponad 3000 jaj. Drugą ciekawostką omawianego gatunku są osobliwe kijanki, które wylęgają się po kilku dniach. Osiągają one bowiem rozmiar nawet ponad 15 cm, a więc są czasami dwa razy większe od swoich rodziców (to największe kijanki u europejskich płazów). Mają szeroką i długą płetwę ogonową. Ich przeobrażenie trwa do 3 miesięcy, po czym na ląd wychodzą małe, około 3 cm huczki. Bywa, że kijanki zimują pod wodą i przeobrażają się dopiero w następnym roku. Grzebiuszki zimują zapadając w sen zimowy, zagrzebane w podziemnej norze. Osiągają dojrzałość płciową po około 3 latach. Dożywają około 10 lat. Grzebiuszka ziemna podlega całkowitej ochronie prawnej.

Sosnowiórka czerwona (Tamiasciurus hudsonicus). Chów

Bardziej znaną wśród hodowców i powszechnie używaną nazwą jest wiewiórka Hudsona (ang. North American Red Squirrel). Gryzoń ten należy oczywiście do rodziny wiewiórkowatych (Sciuridae). Występuje w całej Ameryce Północnej – od Alaski poprzez Kanadę [nad Zatoką Hudsona została po raz pierwszy, w 1771 r., skatalogowana przez niemieckiego przyrodnika Johanna Erxlebena (1774-1777)] po południowo-wschodnie stany USA (na wschód od Wielkich Równin – stany: Virginia, Północna i Południowa Karolina, Tennessee). Z kolei zasięg zachodni biegnie w USA wzdłuż Gór Skalistych aż do Arizony i Nowego Meksyku. Wyodrębnionych zostało 25 podgatunków. Ubarwienie ciała jest czerwono-brązowe z białawo-kremową partią brzuszną. Jest to jedna z mniejszych wiewiórek – długość jej ciała wynosi 25-35 cm plus ogon 10-15 cm a masa ciała zwykle oscyluje w przedziale 200-250g. Wydaje charakterystyczne dzięki (gwizdy, pomruki, świergot, popiskiwania, grzechotania, zgrzyty, buczenie, warczenie, szczebiotanie itp.). Nie jest zagrożona wyginięciem (gatunek najmniejszej troski). Dożywa nawet 9 lat (w naturze pierwszy rok przeżywa około 40% wiewiórek).

Ssak ten jest terytorialny (średnia powierzchnia rewiru osobnika wynosi około 2,5 ha), prowadzi dzienny, samotniczy i nadrzewny tryb życia (ale nierzadko schodzi na ziemię, głównie w celu znalezienia pokarmu). Jest niezwykle wprost szybki i nadzwyczaj zwinny. Cały czas trzeba bardzo uważać, aby otwierając klatkę lub wolierę (zwłaszcza zewnętrzną) zwierzę z niej nie uciekło. Dzieje się to bowiem w mgnieniu oka. Dlatego mądry ten hodowca, który wybudował także przedsionek w swojej wolierze. Wiewiórki mają tendencję do gromadzenia pokarmów w kryjówkach (nie mają jednak worków policzkowych) oraz do zgryzania drewnianych części woliery (powinny być one osłonięte drobną, mocną siatką, a najlepiej całkowicie metalowe).

Zimowanie w warunkach klimatycznych Polski jest bezproblemowe. Wiewiórka Hudsona nie zapada w sen zimowy (w naturze może jedynie przesypiać w kryjówce kilka, kilkanaście dni w zależności od pogody i dostępności pokarmu). U mnie ssaki są tak samo aktywne, jak w ciepłej porze roku z tym, że zimą mają zdecydowanie większy zapał do chomikowania pokarmu (nie tylko w budkach, ale też zatykają np. kawałki owoców lub warzyw w rozwidleniach gałęzi, składują na półkach lub górnych progach i innych wystających częściach konstrukcji pomieszczenia). Dobrze, aby tył woliery i choć jeden z boków były osłonięte, np. przezroczystą pleksi. Niektórzy osłaniają wolierę jeszcze inaczej, a mianowicie metr od góry i metr od dołu, ale wszystko zależy od jej położenia wobec innych budynków.

Zwierzę daje się dobrze oswoić, ale raczej tylko wówczas, gdy było utrzymywane od małego w domu lub odkarmione przez człowieka sztucznie. Wychowane w wolierze, po odłapaniu jest zwykle nieufne i nader płochliwe, może też dotkliwie gryźć. Jedynie młode osobniki, które od małego mają częsty kontakt z opiekunem mogą być łaskawsze i np. brać smakołyk z ręki, a nawet pozwalać się pogłaskać. W mieszkaniu tylko dobrze oswojony osobnik może przynieść opiekunowi radość z jego utrzymywania jako pupila.

Żywienie jest bezproblemowe. Wiewiórki są wszystkożerne, choć ich dieta w przeważającej części składa się z pokarmów roślinnych. W niewoli jedzą mieszankę ziaren, warzywa, owoce, orzechy, żołędzie, kasztany, pestki z dyni, nasiona szyszek drzew iglastych, zioła (np. gwiazdnica, krwawnik, mniszek), korę z gałęzi (także w pakach) drzew owocowych i dzikich (leszczyna, klon, brzoza itp.), suchy chleb, a także niewielki dodatek pokarmu zwierzęcego w postaci, np. gotowanego na twardo jaja, granulowanej karmy dla psów i/lub kotów, owadów karmowych i/lub ich larw [w naturze niejednokrotnie plądruje gniazda ptaków pożerając jaja lub pisklęta (są doniesienia mówiące o tym, że jej łupem padają okazyjnie także młode małe ssaki, głównie gryzonie oraz bezkręgowce), spijając sok z drzew lub podjadając grzyby, w tym te trujące dla człowieka]. W dobrych zoologach można kupić także dedykowaną mieszankę dla wiewiórek, której jednak nie wolno stosować jako wyłączą, lecz co najwyżej uzupełniającą. Przy urozmaiconym żywieniu nie ma obawy, że dojdzie u zwierząt do choroby metabolicznej kości (MDB). Oczywiście zapewniamy zawsze świeżą, czystą wodę w mocnym naczyniu, którego gryzonie nie przewrócą (np. mały garnek). Nie należy przekarmiać zwierząt, zwłaszcza w klatce, gdzie ruch jest ograniczony (tu dobrze sprawdza się kołowrotek). Jeśli posiadamy oswojone zwierzę i chcemy je utrzymywać w domu, to klatka powinna mieć wymiary, co najmniej 150x80x100 cm.

Nie ma lepszego pomieszczenia dla wiewiórek jak przestronna woliera, częściowo zadaszona co chroni przed nadmiernym nasłonecznieniem i opadami. Można je w niej utrzymywać całorocznie – samotnie, parami lub w grupie (zwykle tylko młode). Tylko w wolierze, wyposażonej w liczne budki (do spania, rozmnażania i służące jako spiżarnie pokarmu), gałęzie, konary, póki, liny, huśtawki, drabinki itp. ssaki te będą się czuły najlepiej i zachowany będzie ich prawidłowy dobrostan. Dno woliery wysypujemy czystym, żółtym piaskiem, układamy jakiś ciekawy pniak.

Okrywa włosowa zmieniana jest (linienie) dwa razy do roku, przy czym na ogonie – raz.  Latem okrywa włosowa jest nieco ciemniejsza. Czasami widać po bokach ciała czarny pas oddzielający górne partie barwnego włosa od jasnego podbrzusza. Zimą stają się bardziej szare, bez czarnego pasa za to z króciutkimi pędzelkami na uszach. Zarówno w naturze, jak i w hodowli zdarzają się osobniki melanistyczne.

Na koniec chciałbym przestrzec przed pewnym niebezpieczeństwem. Otóż wiewiórki Hudsona mogą zareagować bardzo nietypowo na silny stres, np. w czasie odłapywania siatką, gdy szalone gonitwy w wolierze są nieuniknione (dlatego najlepiej jest używać żywołapek). Odłowione zwierzę szybko słabnie, mięśnie stają się sztywne i napięte, a kontakt z otoczeniem zostaje utracony – ma się wrażenie, że nasz pupil jest w stanie agonalnym. Nie reaguje bowiem na żadne bodźce zewnętrzne. Szybka pomoc lekarza weterynarii może jednak uratować gryzonia (podawane są m.in. płyny nawadniające, preparaty na zaburzoną przemianę materii, ewentualnie adrenalinę). Jeśli wszystko pójdzie dobrze, już wieczorem tego samego dnia, a najdalej na drugi wiewiórka odzyskuje siły i dawny wigor.   

Z powodu braku czasu wpisy na moim blogu będą od tej pory ukazywały się nieregularnie. Mam nadzieję, że przynajmniej dwa razy w miesiącu znajdę czas, aby coś ciekawego zamieścić.

Zaszufladkowano do kategorii Inne

Myszochomik afgański (Calomyscus mystax). Chów i rozród

Myszochomik – mały ssak o miękkim i i jedwabistym włosie

Ten osobliwy gryzoń należy do rodziny myszochomikowatych (Calomyscidae). Jego ojczyzną jest Azja (Syria, Iran, Turkmenistan, Azerbejdżan, Afganistan, Pakistan). W jęz. angielskim zwie się Afgan Mouse-like Hamster lub Brush-tailed Mouse. W rejonach masowego występowania uchodzi za groźnego szkodnika upraw rolnych oraz roznosiciela zarazków chorobotwórczych.

U myszochomika uwagę przykuwają wydatne, sterczące, okrągłe uszy i niemałe oczy

Myszochomik osiąga długość 19 cm (z czego na ogon przypada nieco więcej niż połowa) masę ciała około 25 g. W dotyku jego okrywa włosowa jest miękka i jedwabista. Ma wydatne, sterczące i okrągłe uszy, niemałe oczy, długi ogon pokryty krótkimi włosami (na końcu mogą one być nieco dłuższe i tworzyć niekiedy małą szczoteczkę) oraz wydłużony, szpiczasty pysk, z długimi wibrysami. Brak jest typowych worków policzkowych.

Ssaki te są niezwykle ruchliwe, szybkie, zwinne i ciekawskie, a także bardzo skoczne

Zwierzę to ma spokojne i łagodne usposobienie i jest umiarkowanie socjalne. Występuje u niego dość znaczna agresja wobec przedstawicieli własnego gatunku, zwłaszcza pomiędzy samcami  oraz terytorializm. Chów najlepiej udaje się w parach lub w haremach. Główną aktywność ssaki te przejawiają nocą, choć często także za dnia. Są niezwykle ruchliwe, szybkie, zwinne i ciekawskie. Dobrze się wspinają, szybko biegają i doskonale skaczą (nierzadko robiąc salta w tył). Bywa, że kopią w podłożu.

Myszochomiki umiarkowanie kopią w podłożu, dobrze się wspinają i szybko biegają

Myszochomiki lubią zgryzać przedmioty, stąd należy dostarczać im świeże gałązki itp. Wobec opiekuna zachowują stały dystans i są raczej płochliwe. Rzadko jednak kąsają. Są wszystkożerne i magazynują karmę w kryjówkach. Choć mało piją, to jednak wody nigdy nie może zabraknąć. Żyją dość długo, bo około 5 lat. Ponadto późno dojrzewają, nie hibernują i wydają dźwięki o wysokiej częstotliwości. Potrzeby fizjologiczne załatwiają w jednym miejscu.

Ssaki te żyją dość długo, bo około 5 lat. Ponadto późno dojrzewają, nie hibernują i wydają dźwięki o wysokiej częstotliwości

Najodpowiedniejsze jest dla nich terrarium o wymiarach dla pary co najmniej 60×30×35 cm. Jako ściółkę stosujemy mniej więcej 5-centymetrową warstwę torfu zmieszanego z trocinami, korą, suchymi liśćmi oraz sianem. Konieczne są różnorodne kryjówki, np. wyszczerbione doniczki, łupiny kokosu, rurki z PCW lub naturalnych pni, tekturowe tunele, itp. Trzeba zapewnić także korzenie, półki, konary, liany, kołowrotek itp. Pojemnik z piaskiem (jak dla szynszyli) do kąpieli wstawiamy 2–3 razy w tygodniu.

W pomieszczeniu dla myszochomika nieodzowne są rozmaite kryjówki

U samca odległość między odbytem a ujściem cewki moczowej jest znacznie większa niż u samicy, niekiedy nawet dwukrotnie. Myszochomiki to typowe gniazdowniki. Dojrzałość płciową osiągają dopiero w wieku prawie 4 miesięcy, ale do rozrodu powinny przystępować osobniki mniej więcej dwa razy starsze. Ciąża trwa około 30 dni. Ssaki te są mało płodne. Samica rodzi od 1 do 7 młodych (zwykle 3). Samica ma trzy pary sutków.

Myszochomiki osiągają dojrzałość płciową dopiero w wieku prawie 4 miesięcy

Młode zaczynają widzieć po 2 tygodniach. Odsadzamy je, gdy mają 5–6 tygodni. Zwykle możliwe są dwa mioty w roku. Samice karmiące młode są bardzo wrażliwe na stres spowodowany niepokojeniem przez hodowcę (kontrole gniazda, dotykanie osesków itp.). Może to prowadzić do kanibalizmu lub porzucania młodych. Gdy wszystko przebiega pomyślnie członkowie grupy pomagają w wychowie potomstwa, np. poprzez jego ogrzewanie.

W odruchu obronnym zwierzę ma zdolność zrzucenia skóry z ogona

Zwierzęta przenosimy trzymając w obu rękach lub w zabezpieczonej kryjówce. Nigdy nie chwytamy bezpośrednio za ogon! Ma ono zdolność zrzucenia z niego skóry w odruchu obronnym. Na odsłoniętych tkankach nierzadko powstają wówczas rany, które łatwo mogą ulec zakażeniu. Bywa, że dochodzi do naderwania kręgów ogonowych, co kończy się interwencją lekarską i amputacją ogona.

Zwierzęta przenosimy trzymając w obu rękach lub w zabezpieczonej kryjówce

Czasami obserwowane są osobliwe zachowanie myszochomików, polegające na wzajemnym karmieniu się. Jedno ze zwierząt trąca nosem inne, które właśnie się najadło, i prowokuje je w ten sposób do otwarcia jamy ustnej. Następnie delikatnie wyjada pokarm. Zapoznawanie się dwóch obcych osobników także odbywa się głównie przez wzajemne obwąchiwanie okolic pyska.

Myszochomiki są typowymi gniazdownikami

Obserwacje niektórych hodowców wskazują, że na liczbę odchowanych młodych wpływ ma odległość między gniazdem a karmnikiem z pożywieniem oraz poidłem. Im jest ona większa, tym ponoć mniej potomstwa przeżywa. Myszochomiki są niekiedy wykorzystywane jako zwierzęta doświadczalne w placówkach badawczych.

Żaby trawne i traszki zwyczajne w sezonie 2021

Nie byłbym sobą, gdybym i w tym roku nie zamieścił wpisu o godach żab trawnych (Rana temporaria), a także traszek zwyczajnych (Lissotriton vulgaris) w moim największym, „płazowym” oczku wodnym 🙂 Ma ono pojemność ok. 5000 l. Oprócz tego posiadam dwa znacznie mniejsze oczka i kilka tzw. bagienek – wkopanych tu i ówdzie w ziemię kastr wypełnionych wodą z roślinami błotnymi. W wiodącym oczku, w strefie błotno-bagiennej rosną m.in.: żabieniec drobnokwiatowy, jaskier wielki, konitrut błotny, bobrek trójlistkowy, pałki, kosaćce, turzyce i inne. W strefie wody głębokiej rosną dwa gatunki lilii wodnych, a po powierzchni luźno unosi się rogatek i osoka aloesowata.

Do naszych działek doprowadzona jest darmowa woda, która nie nadaje się do celów spożywczych. Każdy więc podlewa swój ogród bez żadnych ograniczeń. Być może dlatego właśnie oraz ze względu na liczne nasadzenia wokół roślin dobrze zacieniających teren (funkia, czyli hosta, bluszcz, barwinek, u mnie także trzcina australijska itp.) żaby trawne tak bardzo upodobały sobie tę okolicę. Mimo to, w zeszłym roku, na przełomie lutego i marca, naliczyłem aż 48 godujących płazów, podczas gdy w tym sezonie było ich niestety o połowę mniej. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale faktem jest, że od 3-4 lat prawdziwą plagą na działkach stały się zaskrońce (wcześniej z gadów spotkałem tu tylko jaszczurki zwinki).

W omawianym oczku, oprócz żab trawnych na gody zjawiły się także traszki zwyczajne. Nie mogłem się powstrzymać przed zrobieniem im kilku zdjęć w małym akwarium. Traszek zwyczajnych jest u mnie niestety niewiele i z roku na rok spada ich liczba. Jeszcze 30-35 lat temu w okolicznych zbiornikach były one bardzo liczne. Od tej pory wiele się jednak zmieniło na niekorzyść – część zbiorników zasypano, powstały wokół osiedla i drogi – jednym słowem postępująca urbanizacja zagraża egzystencji tych pięknych, niemal bezbronnych płazów.

Sturisoma złocista (Sturisomatichthys aureum). Rozród

Dymorfizm płciowy jest widoczny u dojrzałych osobników. Partie brzuszne samicy są wówczas wyraźnie bardziej powiększone. Samiec po bokach głowy i pyska (rostrum), wzdłuż dolnej ich krawędzi rzędy licznych, gęstych, szczeciniastych wyrostków. Może się jednak zdarzyć, że jakiś mleczak, o zwykle gorszej jakości hodowlanej, ma je słabo widoczne lub wręcz jest ich całkowicie pozbawiony. Przed tarłem można obserwować zaloty samca, czyli gonitwy za samicą (i na odwrót), niby walki między tarlakami, obopólne dokazywania itp. Ciało ryb może tu i ówdzie przybrać wówczas bardziej żółty, niekiedy wręcz złocisty odcień przez co ogólna kolorystyka staje się bardziej wyrazista.

Rozmnażanie struisom może przysporzyć hodowcy wielu problemów. O ile bowiem, przy właściwej pielęgnacji ryb, doprowadzenie ich do tarła i złożenia ikry nie jest specjalnie trudne, to wykarmienie chimerycznego narybku jest już dużo bardziej problematyczne. Najlepszą wszakże gwarancją sukcesu hodowlanego jest posiadanie sprawdzonych i dobrze dobranych tarlaków – najlepiej spontanicznie – z grupy młodych, ale już dorosłych i co bardzo ważne – niespokrewnionych ze sobą osobników (właściwie można by to nazwać przypadnięciem sobie tarlaków do gustu, bo poligamia u tego gatunku jest wcale nierzadka). Do tarła wielokrotnie dochodzi w zbiorniku ogólnym, najczęściej w nocy. Ryby najbardziej stymuluje klasyczna imitacja dużego opadu deszczu, a więc podmiana co najmniej 20% (lepiej 30-40%) wody na świeżą, ale odstaną o temperaturze niższej o 3-4°C od panującej zwykle w akwarium. Następnie ciepłotę wody podnosimy do 26-27°C, ale nie gwałtownie, lecz stopniowo – w przeciągu 3-4 dni. Niejednokrotnie, nawet i bez tych działań dochodzi do tarła. Niektórzy autorzy twierdzą, że dodatek w diecie pokarmów pochodzenia zwierzęcego wzmaga popęd płciowy u ryb. Z moich jednak obserwacji wynika, że karma ta nie odgrywa tu większej roli i liczy się przede wszystkim dobre dobranie się pary hodowlanej.

Miejscem wybranym na tarło i złożenie jaj jest najczęściej szyba, ale może nim być także szeroki liść rośliny, płaska powierzchnia kamienia lub korzenia, obudowa filtra, itp. Zazwyczaj jest ono położone w bezpośredniej bliskości powierzchni obmywanej przez prąd wody, np. na drodze jej wylotu z filtra. Samica składa ikrę partiami (widać u niej wówczas powiększone pokładełko), w płaskich gronach (poszczególne ziarna nie zachodzą jednak jedno na drugie, lecz są deponowane równomiernie, obok siebie). Tarło trwa zwykle 1-1,5 godziny. W sumie złożonych zostaje około kilkudziesięciu (zwykle 30-50, rzadko powyżej 100) wysoce kleistych, półprzezroczystych, lekko bursztynowej barwy jaj.

Po tarle ikrzyca jest przez samca przepędzana lub odpływa sama. Zupełnie też nie interesuje się złożoną ikrą, nawet w charakterze ewentualnej przekąski. Zwykle też osobniki rodzicielskie nie wchodzą sobie w paradę, ale bywa, choć rzadko, że najlepszym wyjściem, zwłaszcza w przypadku mniejszego akwarium jest wyłowienie samicy lub przeniesienie ikry do inkubatora – lęgnika. Generalnie jednak opiekę nad ikrą sprawuje samiec, który przewietrza wodę wokół niej wachlując intensywnie płetwami piersiowymi i brzusznymi, wyjada ziarna niezapłodnione, z martwymi zarodkami i pleśniejące, chroni przed intruzami, a potem pomaga larwom uwolnić się z osłonek jajowych. Nigdy nie zauważyłem, aby kiedykolwiek pożarł on jaja lub aby któryś z dorosłych osobników przejawiała zachowania kanibalistyczne wobec larw lub samodzielnie pływającego już narybku. W literaturze za to opisywany jest także chów haremowy sturisom, kiedy to samiec odbywa tarło z więcej niż jedną partnerką (jednocześnie lub w odstępach co 1-3 dni). Obserwowano także przypadki aktywnej pomocy w opiece nad ikrą zarówno samicy, jak i młodocianych podrostków z poprzednich tareł. W przypadku tych ostatnich miało to miejsce w sytuacji, gdy z akwarium wyłowiono wszystkie ryby osobniki.

Pozostawienie samca z ikrą w zbiorniku jednogatunkowym jest metodą rozrodu bardzo ekstensywną, ale także mało pracochłonną i w warunkach amatorskich często zadowalającą. W temperaturze wody 26-27°C wylęg larw następuje zwykle po 7-8 dniach (proces ten może trwać jeszcze 2-3 dni zanim ostatnia larwa opuści osłonki jajowe). Kolejne 2-3 doby zajmuje im resorbowanie zawartości (składniki odżywcze) woreczków żółtkowych. Po tym czasie narybek zaczyna „żerować”. Ująłem to w cudzysłów bowiem początkowo pobieranie przez niego pokarmu przebiega bardzo ospale, wręcz niechętnie – młode cechuje istna bierność konsumpcyjna. Dodatkowy problem stanowi duża ich wybredność co do rodzaju przyjmowanego pokarmu oraz wysoka wrażliwość na zmienne parametry fizyko-chemiczne wody (np. znaczne wahania jej temperatury lub odczynu). Jest to krytyczny okres w odchowie przychówku.

Samiec zupełnie nie interesuje się losem swego potomstwa, jednak nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. Bywa nawet tak, że przez kilka dni po wylęgu larw przypływa jeszcze do opuszczonego gniazda, zanim instynkt opieki nad ikrą na dobre u niego wygaśnie. Młode „sturisomki” chętnie ustawiają się w nurcie przepływającej wody. W gęsto zarośniętym, długo już działającym zbiorniku można liczyć na odchowanie się kilku najsilniejszych osobników. Jednakże konieczne jest tu dokarmianie młodych różnorodnymi pokarmami roślinnymi (podawane były m.in. rozdrobnione, markowe płatki i tabletki spirulinowe, pierwotniaki, gotowany groszek, zeskrobane z szyb glony, pochodzące z innego zbiornika, dębowe liście oraz sporadycznie i w niewielkich ilościach karma pochodzenia zwierzęcego, np. mrożony oczlik). Bez dożywiania większość narybku pada z głodu w ciągu tygodnia, góra 10 dni. Należy przy tym eksperymentować i wnikliwie obserwować ryby, aby móc stwierdzić jaki rodzaj karmy jest przez nie najchętniej zjadany.

Znakomitym dodatkiem jest tzw. zielona woda, będąca „zakwitem”, czyli silnym namnożeniem się w niej mikroskopijnych organizmów roślinnych (jednokomórkowe zielenice, okrzemki), przedstawicieli królestwa protistów (eugleniny, pierwotniaki) oraz bakterii (sinice). Otrzymujemy ją stawiając napełniony świeżą wodą 3-5-litrowy słój w miejscu silnie nasłonecznionym (zimą trzeba dodatkowo zastosować intensywne doświetlanie światłem sztucznym). Już po około tygodniu woda przybiera coraz bardziej intensywny ciemnozielony kolor, a ścianki pokrywają się cieniutkimi, watowatymi, zielonymi niteczkami.

Niektórzy hodowcy dodatkowo wzbogacają całość, dodając (bardzo ostrożnie i w niewielkich ilościach) organiczne pożywki dla pierwotniaków. Po zmieszaniu jest to dobre, dodatkowe źródło pokarmu roślinnego dla narybku (choć tylko niektóre składniki będą tu zjadane). Tym sposobem, w dużym zbiorniku z niską obsadą ryb można odchować kilka osobników z tarła (często zaledwie dwa lub trzy). Bywa jednak, że mimo usilnych prób uzyskanie jakiegokolwiek przychówku jest niemożliwe.

Drugi sposób rozrodu sturisom jest bardziej intensywny i pracochłonny, ale utrzymanie przeżywalności potomstwa na poziomie 100% jest bardzo trudne i stanowi prawdziwe wyzwanie dla hodowcy (w warunkach amatorskich, w najlepszym razie odsetek ten wynosi zwykle grubo poniżej 80%). Po mniej więcej tygodniu (przeniesienie ikry wcześniej spowoduje jej masowe pleśnienie; z kolei zbyt późne umieszczenie jaj w lęgniku może doprowadzić do wylęgu larw już w chwili próby oddzielenia ich od substratu) po tarle ikrę zeskrobujemy z powierzchni, np. przy pomocy plastikowej karty i przenosimy ją w siatce do łapania ryb do oddzielnego lęgnika – inkubatora, np. pojemnika typu faunabox, wykonanego własnoręcznie z cienkiej pleksi lub zakupionego (w sieci dostępne są amatorskie rozwiązania). Nie musi być on wysoki i najważniejsze jest, aby miał liczne otwory w ściankach, które zapewnią cyrkulację wody. Pojemnik powinien być zanurzony w akwarium ogólnym do głębokości około 1 cm od górnej jego krawędzi. Dodatkowo silnie napowietrzamy w nim wodę, a jej parametry fizyko-chemiczne powinny być następujące: odczyn nieznacznie lekko kwaśny (pH 6,8), twardość ogólna (10°n), twardość węglanowa (4°n) oraz temperatura 26°C. Jak już wspomniano, w początkowym okresie życia młode nie wykazują zbytniego zainteresowania pokarmem. Dlatego hodowca musi niejako zmusić ryby do podjęcia żerowania poprzez m.in. ograniczenie im przestrzeni życiowej. W tym celu zanurzenie lęgnika w akwarium ogólnym należy podnieść tak, aby głębokość w nim wody nie przekraczała poziomu 5 cm. Młode karmimy głównie rozdrobnionymi płatkami z wysoką zawartością spiruliny. Co jakiś czas można im podać parzoną pokrzywę, szpinak, itp. Pokarm podajemy obficie tylko raz (przed zgaszeniem światła) lub dwa razy dziennie. Każdego dnia niezjedzone jego resztki starannie zbieramy wężykiem przed podaniem kolejnej porcji. Ryby muszą mieć zapewniony wygodny, niczym nieskrępowany dostęp do karmy, która powinna je zewsząd otaczać – narybek musi w niej „stać”. Dlatego też pojedyncza jej porcja powinna być na tyle obfita, aby przykrywać większość powierzchni dna lęgnika. Taki schemat postępowania utrzymujemy do chwili, gdy młode osiągną długość 3-4 cm. Teraz najgorsze mamy już za sobą, gdyż tej wielkości rybki bez problemu radzą już sobie poza lęgnikiem – można je przenieść do większego akwarium i zacząć karmić pokarmami przeznaczonymi dla osobników dorosłych.

Sturisoma złocista (Sturisomatichthys aureum). Chów

Więcej o tym gatunku można przeczytać w artykule autorstwa Huberta Zientka i Konrada Maciągiewicza, pt. „Sturisoma złocista (Sturisomatichthys aureum) – chów i rozród w akwarium”, Magazyn Akwarium: 2020, 2 (180), s. 24-36, https://magazynakwarium.pl/

Nowa książka dr. Huberta Zientka!

Szanowni Państwo,

właśnie (20.03.2021 r.) ukazała się moja najnowsza, siódma z kolei książka pt. „Ryby żyworodne w akwarium”: Oprawa twarda, format A4, 320 stron. Książkę wydało warszawskie wydawnictwo AWiR AKCES SUKCES-SPORT, gdzie też jest ona dostępna: akces500@interia.pl, kom. 602 79 57 37.

Pierwsza strona okładki książki

A oto spis treści książki „Ryby żyworodne w akwarium”:

OD AUTORA 11

PROF. DR HAB. JERZY ANTYCHOWICZ – WSPOMNIENIE –

PROF. DR HAB. MICHAŁ REICHERT, DR N. WET. JAN ŻELAZNY 13

I. ZARYS ŻYWORODNOŚCI U RYB 17

II. AKWARIOWE RYBY ŻYWORODNE,

W TYM JAJOŻYWORODNE –

PRZEGLĄD PIĘCIU RODZIN 29

III. AKWARIUM, JEGO PIELĘGNACJA

I WYPOSAŻENIE 43

IV. ROZMNAŻANIE AKWARIOWYCH RYB

ŻYWORODNYCH 55

V. CHÓW I ROZMNAŻANIE RYB ŻYWORODNYCH

W OCZKU WODNYM 69

8 Spis treści

VI. ZAPOBIEGANIE CHOROBOM RYB

ŻYWORODNYCH 81

1. ICHTIOFTIRIOZA („RYBIA OSPA”) 84

2. OODINIOZA, CZYLI CHOROBA WELWETOWA

LUB AKSAMITNA 85

3. PLEŚNIAWKA, CZYLI SAPROLEGNIOZA 86

4. MARTWICA PŁETW 87

5. KAPILARIOZA 88

6. KWARANTANNA 90

7. NIEDOMAGANIA I CHOROBY ZAKAŹNE 94

VII. ZASADY ŻYWIENIA RYB ŻYWORODNYCH 97

VIII. SZCZEGÓŁOWE OPISY GATUNKÓW 109

1. RODZINA PIĘKNICZKOWATE (POECILIIDAE) 111

BRACHYRHAPHIS ROSENI 111

— DROBNICZKA JEDNODNIÓWKA (HETERANDRIA

FORMOSA) 114

— DROBNOTKA NADOBNA (NEOHETERANDRIA

ELEGANS) 121

— GAMBUZJA POSPOLITA (GAMBUSIA AFFINIS) 126

— GUPIK, GUPIK PAWIE OCZKO (POECILIA

RETICULATA) 132

LIMIA TRIDENS 138

LIMIA PERUGIAE 143

— LIMKA CZARNOBRZUCHA (LIMIA MELANOGASTER) 148

— LIMKA CZARNOPRĘGA, GARBATKA (LIMIA

NIGROFASCIATA) 151

MICROPOECILIA PICTA I GATUNKI POKREWNE 156

— MIECZYK HELLERA (XIPHOPHORUS HELLERI) 162

— MIECZYK PIGMEJOWATY, MIECZYK KARŁOWATY

(XIPHOPHORUS PYGMAEUS) 171

Spis treści 9

— MOLINEZJA OSTROPYSKA (POECILIA SPHENOPS)

I INNE GATUNKI MOLINEZJI Z RODZAJU POECILIA 176

— NOŻÓWKA (ALFARO CULTRATUS) 181

— PIĘKNICZKA BŁĘKITNOOKA (PRIAPELLA CHAMULAE) 184

— „PLATKA MEKSYKAŃSKA” (XIPHOPHORUS XIPIDIUM) 188

POECILIA CAUCANA 194

— SZCZUPACZEK ŻYWORODNY (BELONESOX

BELIZANUS) 199

— WESOŁA WDÓWKA (PHALLICHTHYS AMATES) 203

— WIELOPLAMKA (PHALLOCEROS CAUDIMACULATUS) 208

— MIECZYK NEZAHUALCOYOTLA (XIPHOPHORUS

NEZAHUALCOYOTL) 215

— ZESPÓŁ DZIKICH MOLINEZJI W TYPIE POECILIA

SPHENOPS NA PRZYKŁADZIE POECILIA SALVATORIS 220

— ZMIENNIAK PLAMISTY, PLATKA (XIPHOPHORUS

MACULATUS) 224

— ZMIENNIAK WIELOBARWNY (XIPHOPHORUS

VARIATUS) 227

— ŻYRARDYNKA METALICZNA (GIRARDINUS

METALLICUS) 231

— ŻYRARDYNKA ŻÓŁTA (GIRARDINUS FALCATUS) 235

ŻYWORÓDKA ENDLERA (POECILIA WINGEI) 242

2. RODZINA ŻYWORÓDKOWATE (GOODEIDAE) 247

— AMEKA WSPANIAŁA (AMECA SPLENDENS) 247

ALLODONTICHTHYS HUBBSI 251

ALLOOPHORUS ROBUSTUS 253

ALLOTOCA MACULATA 256

CHAPALICHTHYS PARDALIS 258

GIRARDINICHTHYS MULTIRADIATUS 260

GOODEA ATRIPINNIS 263

ILYODON WHITEI I GATUNKI POKREWNE 266

— KSENOTOKA (XENOTOCA EISENI) 269

— „SKIFIA ZŁOTA” (SKIFFIA FRANCESAE) 274

XENOOPHORUS CAPTIVUS 279

ZOOGONETICUS TEQUILA 281

— ŻYWORÓDKA ŹRÓDLANA (CHARACODON AUDAX) 284

10 Spis treści

3. RODZINA ZENARCHOPTERIDAE – ŻYWORODNE BELONOKSZTAŁTNE (BELONIFORMES) 288

— PÓŁDZIOBEK KARŁOWATY (DERMOGENYS PUSILLUS) 288

— HAKODZIOBEK CZARNY (NOMORHAMPUS LIEMI) 293

4. RODZINA CZWOROOKOWATE (ANABLEPIDAE) 297

— CZWOROOK (ANABLEPS ANABLEPS) 297

— JENYNSIA LINIOWANA (JENYNSIA LINEATA) 300

5. RODZINA POTAMOTRYGONIDAE – PŁASZCZKI

RZECZNE / SŁODKOWODNE 303

— PŁASZCZKA PLAMISTA, PŁASZCZKA RZECZNA

(POTAMOTRYGON MOTORO) 303

PIŚMIENNICTWO 307

INDEKS RYB 313

INDEKS ŁACIŃSKICH NAZW RYB 315

Czwarta strona okładki książki

Pragnę bardzo serdecznie podziękować za pomoc i wsparcie w wydaniu książki Warszawskiej Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej oraz pracownikom wydawnictwa AWiR AKCES SUKCES-SPORT. Dziękuję najserdeczniej wszystkim osobom zaangażowanym w powstanie książki za ich wsparcie, życzliwość i bezinteresowność. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna – szanownym recenzentom, autorom zdjęć, koledze i koleżance z pracy (obróbka graficzna zdjęć, doradztwo językowe) oraz hodowcom, którzy pomagali mi w zdobywaniu nowych gatunków ryb do opisów i dzielili się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem! Bardzo serdecznie Wam dziękuję!

A oto jak barwnie zaprezentował książkę prezes Polskiego Klubu Miłośników Mieczyków Hellera i Fanów Ryb Żyworodnych, kol. Rafał Kiszło:

Książkę można zamawiać u wydawcy: akces500@interia.pl, kom. 602 79 57 37. Życzę miłej lektury!

Szczur laboratoryjny (Rattus spp.). Rozród

Po lewo samiec, po prawo samica

Samiec jest większy i ma dobrze widoczne jądra w worku mosznowym. Prącie daje się łatwo wynicować palpacyjnie. Odległość między odbytem i ujściem cewki moczowej jest u samca nawet dwa razy większa, co widać już u noworodków. U samic między odbytem a ujściem cewki moczowej znajduje się srom, a od 3. tygodnia życia dobrze widoczne są sutki.

Samica w zaawansowanej ciąży

Dojrzałość płciową szczury uzyskują w wieku 5–12 tygodni (samice wcześniej), ale do rozrodu powinny przystępować po ukończeniu 3,5 miesiąca życia. Cykl płciowy trwa 5–6 dni, a ruja zwykle kilkanaście godzin. Po kopulacji światło pochwy zamykane jest białawym czopem kopulacyjnym. Zapobiega on wyciekowi nasienia i wypada po 1–2 dobach.

Oseski w wieku 2 dni

Ciąża trwa około 22 dni. Szczury to typowe gniazdowniki, są bardzo płodne i plenne. W miocie rodzi się od 1 do 13 młodych o masie ciała około 5 g. Samice odznaczają się silnie rozwiniętym instynktem macierzyńskim. Młode zaczynają słyszeć i porastać drobnym włosem od 3. dnia życia. W 8.–9. dniu są już całkowicie owłosione. Oczy otwierają się po mniej więcej 14 dniach, wtedy też wyrzynają się zęby.

Samice szczurów są bardzo troskliwymi rodzicielkami

Odsadzamy je po 4 tygodniach. Jest to gatunek poliestralny. W ciągu roku samica może wydać na świat nawet 6 miotów, ale w hodowli amatorskiej nigdy nie należy do tego dopuszczać. Ruja poporodowa pojawia się mniej więcej dobę po porodzie. Jeżeli samica zostanie wtedy pokryta, ciąża może wydłużyć się nawet do 30 dni. Zdarzają się przypadki kanibalizmu lub porzucania młodych.

Młode w wieku 5 dni

Zwierzęta te mogą przebywać w wodzie bez odpoczynku przez niemal 3 doby, kopać nory głębokości 2 metrów, biegać z szybkością 10 m/sek. Bez szkody dla zdrowia znoszą upadki z wysokości 15 metrów. Ich siekacze gryzą z naciskiem 49 MPa i z szybkością do 6 ugryzień na sekundę. Potrafią przegryźć ołowiane rury, mur, pustaki lub aluminiowe okładziny i dostać się niemal wszędzie. Szczur, któremu odetnie się drogę ucieczki, skacze na przeciwnika i kąsa go. Co roku około 10 000 osób na całym świecie doświadcza ataku dzikiego szczura.

Młode w wieku 9 dni

Dzikie szczury roznoszą choroby zakaźne groźne dla zdrowia człowieka. Szacuje się, że wskutek epidemii dżumy (tzw. czarnej śmierci) w XIV w. w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej mogło umrzeć nawet 200 mln ludzi. Zmarł co trzeci Europejczyk – w sumie około 25 mln mieszkańców tego kontynentu. Dopiero w 1898 r. odkryto, że bakterie Yersinia pestis, wywołujące tę chorobę, są przenoszone przez pchły pasożytujące na szczurach.

Młode w wieku 12 dni

Do innych chorób przenoszonych przez szczury należą: leptospiroza, jersinioza, tularemia, salmonellozy, gorączka od ugryzienia szczura (szczurza gorączka) i jej odmiana – streptobacilloza, pneumocystoza i balantidioza. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że szczury ozdobne/laboratoryjne są pod tym względem całkowicie niegroźne.

Młode w wieku 16 dni

W walce z dzikimi szczurami najskuteczniejsze okazały się środki chemiczne, gdyż gryzonie te nie mogą zwracać połkniętego pokarmu. W populacji żyjącej na określonej przestrzeni (np. w chlewni) wytwarza się jednak swoista hierarchia. Na jej szczycie stoją osobniki alfa, które nigdy pierwsze nie tkną nieznanego sobie pokarmu.

Szczury to typowe gniazdowniki

Jako pierwsi próbują go tzw. zwiadowcy. Reszta stada dołącza po jakimś czasie, o ile zwiadowcom nie stanie się nic złego. Wciąż opracowywane są nowe trutki, np. zawierające substancje hamujące krzepnięcie krwi. W ich przypadku śmierć zwierzęcia następuje dopiero po 7–10 dniach. Po tym czasie pozostałe szczury nie są już w stanie powiązać trutki ze śmiercią towarzyszy.

Młode w wieku 19 dni

Wyselekcjonowane homozygotyczne szczepy szczurów laboratoryjnych są powszechnie hodowane w ośrodkach naukowo-badawczych. Odkryto, że procesy neuro- i biochemiczne w mózgu tych gryzoni przebiegają podobnie jak u człowieka. Istnieje bardzo wiele linii szczurów laboratoryjnych, np. Wistar (najstarszy, z 1912 r.), Lewis, Sprague-Dowley, August i inne.

Młode w wieku 26 dni

Gdyby siekacze szczura nie ulegały stałemu ścieraniu, mogłyby w ciągu roku urosnąć do ponad 10 cm. Dlatego tak ważne jest zapewnienie zwierzęciu odpowiedniego pożywienia. Prawa i lewa kość żuchwowa nie są zrośnięte, a jedynie połączone tkanką włóknistą, co ułatwia żucie pokarmu. Główną rolę w termoregulacji u szczura pełni ogon. Najgorzej pod tym względem radzą sobie szczury bezogonowe, które dodatkowo cierpią na liczne wady genetyczne. Niektóre organizacje hodowlane są zdecydowanie przeciwne ich amatorskiej hodowli.

Młode w wieku 35 dni

Szczury nie mają pęcherzyka żółciowego. Ich ruchliwe gałki oczne mogą poruszać się niezależnie od siebie. Zwierzęta te nie składają obydwu obrazów w całość, a jedno oko stale obserwuje przestrzeń ponad głową, wypatrując drapieżnych ptaków. Wzrok mają jednak dość słaby, widzą jakby za mgłą. Rozróżniają barwę niebieską i zieloną, a nie widzą barwy czerwonej. Jest to tzw. widzenie dwubarwne – dichromatyczne.

Karmiąca samica musi mieć stały dostęp do wartościowego pokarmu

Widzą także ultrafiolet, dlatego są w stanie zobaczyć ślady moczu, którym został oznakowany teren. Szczególnie zły wzrok mają osobniki albinotyczne o oczach jasnoczerwonych. Zupełnie nie odróżniają one kolorów i widzą obraz jeszcze bardziej zamazany, wykazują tzw. kurzą ślepotę i zaburzenia percepcji ruchu. Dodatkowo nierzadko cierpią na zwyrodnienie siatkówki, a połączenia nerwowe oczu z mózgiem są u nich odmienne niż u pozostałych zwierząt (brak tzw. skrzyżowania nerwów wzrokowych).

Samica przenosząca pięciodniowe oseski w inne miejsce

Niekiedy u młodych szczurów przebywających w pomieszczeniach o nadmiernie wysuszonym powietrzu mogą pojawiać się charakterystyczne pierścieniowate przewężenia na ogonie, które mogą prowadzić do martwicy i odpadnięcia części ogona. Jakość powietrza w pomieszczeniu hodowlanym można poprawić, umieszczając w nim nawilżacz lub akwarium bez przykrycia.

Choć „czerwone łzy” mogą być objawem choroby, to zazwyczaj są skutkiem stresu środowiskowego

Czasami u szczurów (zwłaszcza odmian jasnych) można zaobserwować wokół oczu i otworów nosowych tzw. czerwone łzy. Jest to objaw zwiększonego wydzielania porfiryn przez gruczoły Hardera położone w oczodołach, których zadaniem jest zwilżanie powierzchni rogówki oka. Choć „czerwone łzy” mogą być objawem choroby (np. zakażenia układu oddechowego), w przeważającej większości przypadków są skutkiem stresu środowiskowego (stały hałas, pies lub kot niepokojący zwierzę w klatce, przeniesienie do nowego środowiska, zbyt duże zagęszczenie itp.) i ustępują samoistnie po usunięciu czynnika stresującego.

Młode odsadzamy od matki w wieku 4 tygodni

O chowie szczura laboratoryjnego pisałem wcześniej tu:

Szczur laboratoryjny (Rattus spp.). Chów

Zatoczek różowy (Planorbella sp. Pink) w akwarium

Sturisoma złocista (Sturisomatichthys aureum). Chów

Ryba ta należy do rodziny zbrojnikowatych (Loricariidae, ang. Whiptail Catfish lub Royal Whiptail). Jej ojczyzną są rzeki Kolumbii (Rio Magdalena, Rio San Jorge oraz Rio Cesar wraz z pomniejszymi dopływami). W akwarium ryba dorasta zwykle do kilkunastu cm (rzadko powyżej 20 cm). Charakterystycznymi cechami jej budowy morfologicznej są: smukłe, bardzo wydłużone ciało (szczególnie biczowaty, cienki ogon, którego skrajne promienie płetwy ogonowej są mniej lub bardziej wydłużone w cienkie, kilkucentymetrowej długości filamenty), duże płetwy piersiowe i grzbietowa, mające kształt trójkąta (ta ostatnia wręcz żagla), wąska głowa, ostro zakończony pysk z dolnie położonym otworem gębowym, mającym postać okrągłej przyssawki z tarczkami rogowymi. Ubarwienie ciała zaś to mozaika różnej tonacji brązów i beży oraz kremowych, niekiedy żółtawych, bądź oliwkowych odcieni.

Sturisoma złocista to ryba nadzwyczaj łagodna, spokojna i towarzyska, a niekiedy także lękliwa. Jedynie strzegący ikry samiec może okazywać agresję współmieszkańcom zbiornika, ale nie wykracza ona poza obręb gniazda i polega głównie na ich odstraszaniu, gdy zbytnio zbliżą się do gniazda. Także dorosłe mleczaki mogą przepędzać się nawzajem, nie robiąc sobie jednak żadnej krzywdy. Największą aktywność ryba przejawia wieczorem i nocą – pływa w sposób przypominający lot ślizgowy i często podpiera się na rozstawionych płetwach piersiowych, a nawet zabawnie na nich „kroczy” (także do tyłu). Dodatkowo, w prawidłowo urządzonym zbiorniku, jest z reguły (bywają bowiem wyjątki) mało płochliwa. Nierzadko akwarysta może do woli obserwować przebywających (a właściwie przyssanych) na przedniej szybkie podopiecznych, którzy nic sobie nie robią z zamieszania po drugiej jej stronie.

Sturisomy mogą być utrzymywane w zbiorniku zespołowym, nawet z bardzo małymi kąsaczowatymi lub krewetkami. Należy wszakże unikać łączenia ich z rybami nader ruchliwymi, mającymi szybką przemianę materii oraz z natury agresywnymi. W przeciwnym bowiem razie ich dobrostan ulegnie obniżeniu, co może zakończyć się chorobą, a nawet śmiercią osobnika. Także zbyt liczne, ruchliwe gatunki denne (kiryski, kiryśniki, bocje) są niepożądanym dla nich towarzystwem. Jako bowiem bardziej przebojowe, śmiałe i wszędobylskie łatwo odbierają sturisomom pokarm, co sprawia że te głodują i oczywiście nie rozmnażają się. Jednak nawet wówczas, będąc skądinąd roślinożercami, nie niszczą zupełnie roślin, ani nie przesuwają elementów dekoracyjnych w akwarium, co niewątpliwie jest ich dużą zaletą.

Do chowu najlepsze są duże zbiorniki (250-300 l, długości co najmniej 90 cm, dla kilku osobników) z licznymi kryjówkami w postaci różnorodnych korzeni, zatopionych gałęzi, lignitów i ewentualnie kilku kamieni. Obfita szata roślinna również jest bardzo pożądana. Z uwagi na jej potrzeby oświetlenie akwarium powinno być intensywne, ale częściowo stonowane przez roślinność pływającą (rybom najbardziej odpowiada lekki półcień). Miłośnicy przedstawicieli rodzajów Sturisomatichthys, Farlowella czy Loricardia zwykle urządzają swoim podopiecznym zbiornik w typie potoku lub rzeki o nieznacznym, umiarkowanym lub gdzieniegdzie tylko silniejszym nurcie. Wykorzystuje się tu zwłaszcza turbiny typu Powerhead, przelewowe filtry kaskadowe itp.

Optymalne parametry fizyko-chemiczne wody to: twardość ogólna (4-15°n), a zatem woda miękka do średnio twardej, odczyn umiarkowanie kwaśny do obojętnego (pH 6,0-7,0) i temperatura 21-25°C. Nie należy chować sturisom w zbyt ciepłej wodzie (powyżej 27°C), gdyż jest to dla nich niekorzystne – samice zbytnio się eksploatują, a w przypadku braku napowietrzacza lub słabego działania filtra może dojść do spadku stężenia rozpuszczonego w wodzie tlenu (zwłaszcza w czasie letnich upałów). Jest to duży dla nich stres, który może prowadzić nawet do upadków najsłabszych osobników. Przy prawidłowej pielęgnacji omawiane ryby są generalnie odporne na choroby i dobrze adaptują się do innych niż przytoczone wyżej warunków środowiskowych, np. bez problemu znoszą także nieco niższą temperaturę wody i lekko zasadowy jej odczyn. Z drugiej jednak strony są wysoce wrażliwe na zbyt wysokie stężenie w niej związków azotu (!) Stąd też konieczna jest wydajna filtracja wody i regularne jej podmiany (np. raz w tygodniu do 20% objętości). Kolejny warunek zachowania dobrego zdrowia ryb to doskonałe natlenienie wody, zwłaszcza podczas wspomnianych wyżej upałów. Powinna ona także znajdować się w lekkim ruchu – takson prądolubny, czyli reofilny. Jego ulubionym miejscem odpoczynku są miejsca położone na drodze wylotu wody z filtra. Jako podłoże najlepiej sprawdza się piasek (może być o różnej granulacji). Niewskazany jest natomiast grubszy żwir o ostrych krawędziach, o które zbrojniki mogą kaleczyć delikatniejsze elementy aparatu gębowego.

Żywienie sturisom powinno być jak najbardziej urozmaicone i opierać się przede wszystkim na pokarmach pochodzenia roślinnego. Te ostatnie można podzielić na naturalne (rozmaite glony, parzone liście szpinaku, sałaty, mniszka lekarskiego, pokrzywy zwyczajnej oraz płatki owsiane, a ponadto cukinia, ogórek, siekana natka pietruszki, gotowana marchewka, groszek, kalafior, brokuły, jarmuż, kapusta oraz lane kluseczki) i gotowe, suche, wyprodukowane głównie na bazie spiruliny. Oczywiście podawane rybom warzywa nigdy nie powinny pochodzić z miejsc położonych w bezpośredniej bliskości ruchliwych dróg, być poddawane opryskom środkami ochrony roślin i/lub pochodzić z miejsc intensywnie nawożonych nawozami sztucznymi. Ponadto chętnie zjadane są zespoły drobnych organizmów, które zamieszkują różnorodne podłoża stałe w wodzie (np. części roślin, kamienie, muszle ślimaków, korzenie, obudowę filtra wewnętrznego, szyby, itp.) – tzw. peryfiton akwariowy [glony, w tym jednokomórkowe (np. okrzemki), różne bakterie, pierwotniaki, a czasami także wrotki i nicienie]. Choć nie jest to konieczne można, od czasu do czasu, podawać także karmę pochodzenia zwierzęcego, np. mrożony zooplankton, kryl, solowiec, itp. Nigdy natomiast nie wolno zakładać, że sturisomy wyżywią się same, zeskrobując glony i zjadając niedojedzone przez inne ryby resztki karmy. Dość szybko prowadzi to do rozwinięcia się chorób, a o rozmnażaniu ryb można wówczas tylko pomarzyć.

Nigdy nie można liczyć na to, że sturisomy wyżywią się same, nawet w przestronnym, dobrze zarośniętym zbiorniku.

Więcej o tym gatunku można przeczytać w artykule autorstwa Huberta Zientka i Konrada Maciągiewicza, pt. „Sturisoma złocista (Sturisomatichthys aureum) – chów i rozród w akwarium”, Magazyn Akwarium: 2020, 2 (180), s. 24-36, https://magazynakwarium.pl/